Inwalida bronił się scyzorykiem - pójdzie siedzieć?
Skandal! Napadnięty na ulicy, skatowany i okradziony inwalida trafił na 40 godzin do aresztu. Powód? Broniąc się zranił napastnika scyzorykiem! Pan Zbigniew ma 64-lata. Już czwarty raz padł ofiarą napadu. 27-letni Daniel Z. to recydywista karany m.in. za kradzieże, włamania i wymuszenia rozbójnicze. Po napadzie mężczyzna cieszył się wolnością przez miesiąc.
- Wracałem do domu. Pojawił się nagle, niespodziewanie otrzymałem cios w twarz, okulary się rozbiły, połamał mi nos – mówi Zbigniew Tymowicz, ofiara napadu.
64-letni Zbigniew Tymowicz mieszka w Lipnie koło Torunia. Mężczyzna jest bezrobotnym inwalidą. Kilka lat temu potracił go TIR na przejściu dla pieszych i zmiażdżył mu nogę. 23 listopada mężczyzna został napadnięty nieopodal swojego bloku przez 27-letniego Daniela Z. i pobity tak, że aż stracił przytomność.
- Leżąc dostałem pięścią w twarz, byłem skopany po tułowiu. Kiedy ocknąłem się, leżałem na ziemi, poczułem, że ktoś mnie obszukuje. Przypomniałem sobie o scyzoryku. Wyciągnąłem go i zadałem mu dwa ciosy w plecy, a trzeci, jak się prostował, z przodu – opowiada pan Zbigniew.
- Jest to klasyczne działanie w obronie koniecznej. Ten starszy człowiek został zaskoczony przez bandziora i pobity. Absolutnie miał prawo się bronić – uważa Piotr Kruszyński, prawnik, karnista Uniwersytetu Warszawskiego.
Przechodnie znaleźli skatowanego emeryta. Wezwano policję oraz pogotowie. Ranny sprawca ukradł portfel z 40 złotymi i uciekł do piwnicy pobliskiego bloku. Tam zakrwawionego znalazła policja. Zarówno pan Zbigniew, jak i Daniel Z. trafili do szpitala w Lipnie.
- Leżę na izbie przyjęć, a napastnika przywozi pogotowie. Z tyłu za noszami idzie policjant i trzyma mój portfel. Powiedział, że znaleziono go przy nim – opowiada pan Zbigniew.
Okazało się, że Daniel Z. miał trzy rany kłute - jedną klatki piersiowej i dwie pleców. W szpitalu przeszedł zabieg. Pobitego pana Zbigniewa na polecenie prokuratury policja zatrzymała jeszcze na izbie przyjęć i odwiozła na ponad 40 godzin do aresztu.
- Bałem się o własne życie. Tłumaczyłem policjantom, że w samoobronie użyłem scyzoryka. Potraktowano mnie jak bandytę – mówi pan Zbigniew.
- Są prowadzone dwa odrębne postępowania. W jednej sprawie pan Zbigniew T. ma zarzut spowodowania ciężkich obrażeń ciała, natomiast w drugiej pan Daniel Z. ma zarzut dokonania rozboju – informuje Alicja Cichosz z Prokuratury Rejonowej w Lipnie.
- Nie jest możliwe, żeby broniąc się kalkulować w głowie, czy już przekroczyło się granicę obrony koniecznej czy jeszcze nie. To absurd – uważa Małgorzata Oberlan, dziennikarka toruńskich „Nowości”.
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, policjanci apelowali do prokuratorów, żeby nie zatrzymywać emeryta, jednak ci zdecydowali inaczej. Na dodatek prokuratura wysłała pana Zbigniewa na badania psychiatryczne i zastosowała dozór policyjny, nakazując dwa razy w tygodniu meldować mu się na komendzie. Rozmawiamy z Alicją Cichosz z Prokuratury Rejonowej w Lipnie:
- Nie uważa pani, że to była obrona konieczna?
- To oceni prokurator w postępowaniu.
- To może najpierw powinniście ocenić, a potem stawiać zarzut?
- Prokurator ocenił, że są podstawy do przedstawienia zarzutu.
- Jestem oburzony, wściekły postępowaniem prokuratury. Jak to jest możliwe w praworządnym państwie? Starszy człowiek pada ofiarą bandyty i co? Przedstawia mu się zarzuty? – dziwi się Piotr Kruszyński, karnista Uniwersytetu Warszawskiego.
Pan Zbigniew, który już czterokrotnie był ofiarą napadów utrzymuje się jedynie z zasiłków. Ważny jest dla niego każdy grosz. Codziennie chodzi na posiłki do ośrodka pomocy społecznej.
- Pan Tymowicz jest naszym podopiecznym. Od kilku lat korzysta z pomocy finansowej i rzeczowej. Jest niepełnosprawny w stopniu znacznym. 40 złotych to dla niego spora kwota, jego cały dochód to 550 złotych – opowiada Dorota Kostecka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lipnie.
- Zostałem poinformowany przez prokuratora, że za tego rodzaju czyn grozi mi 10 lat odsiadki – mówi pani Zbigniew.
Prokuratura dopiero po ponad miesiącu od zdarzenia wystąpiła o areszt dla Daniela Z. Jak się okazuje, był on już wcześniej karany za kradzieże, włamania, uszkodzenia mienia, wymuszenia rozbójnicze oraz prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Udało nam się porozmawiać z jego siostra Moniką. Kobieta twierdzi, że jej brat jest... niewinny
- Brat był u kumpli, wypił sobie dwa piwa, a gdy przechodził jakiś facet, poprosił go o papierosa. A ten pan wyjął nóż i go zaatakował. Siedzi teraz nie wiem za co – powiedziała siostra Daniela Z.
- Czuję się skrzywdzony przez prawo, które nie pozwala mi na samoobronę. Ja nie
Wiedziałem, czy on ma nóż i co chce ze mną zrobić, ja miałem prawo się bronić – uważa pan Zbigniew.
Reporter: Artur Borzecki