Mandaty za… dojazd do domu

Mieszkańcy wsi położonych na terenie nadleśnictwa Szczebra koło Augustowa będą musieli płacić za dojazd do swoich domów! Pieniędzy żąda nowy nadleśniczy. Wojciech Stankiewicz dopatrzył się, że jedyna droga dojazdowa jest drogą leśną i korzystanie z niej jest zabronione. Zagroził, że zacznie wystawiać mandaty.

- Jeździłem i będę jeździł. Nie płaciłem i nie będę płacił. Nie przyjmę mandatu i sprawa się oprze o sąd – mówi Piotr Antonowicz, który dojeżdża leśną drogą do swojego domu.

Nadleśniczy zagroził, że jeśli mieszkańcy nie zapłacą za drogę konieczną, to będą płacić mandaty. Kłopot w tym, że drogi prowadzą przez teren Lasów Państwowych.

- Problem dotyczy około 25 gospodarstw, dotyczy osób w Strękowiźnie i jednej osoby w miejscowości Nowinka. Od lat te osiedla nie mają dostępu do drogi publicznej, a korzystają z fragmentu drogi, który jest w zarządzie Lasów Państwowych. Tu może być ustanowiona służebność gruntowa w formie drogi koniecznej - mówi Wojciech Stankiewicz, nadleśniczy.

- Jeżeli tu zasiedzenie jest i do państwa Rowińskich, Babkowskich, Chilmonów nie ma drogi, to musimy sobie samoloty kupić? Nadleśniczy w piśmie, które do mnie wysyła, straszy mnie, że ja zapłacę mandat i osoba, która będzie jechała do mnie też ten mandat zapłaci – mówi Danuta Chilmon, mieszkanka.

- Staraliśmy się o pozwolenie na budowę. Mamy pismo z nadleśnictwa, że do naszej działki jest dojazd! Zmieniła się władza, zmieniły się zasady – mówi pan Jarosław, mieszkaniec.

Ludzie rozumieją, że sprawę trzeba uregulować. Są jednak oburzeni groźbą mandatów i koniecznością opłacenia geodety, który określi wysokość opłat za drogę.

- Ja nie mam podstaw prawnych, żeby zapłacić tym ludziom za biegłego. Gdybym zapłacił z pieniędzy państwowych, złamałbym prawo – twierdzi Wojciech Stankiewicz, nadleśniczy.

- Tych dróg nie ma od pierwszej wojny światowej, to są nieuregulowane sprawy. Gmina powinna przejąć te drogi – uważa Danuta Chilmon, mieszkanka.

Władze gminne i powiatowe, które wydawały pozwolenia na budowę domów przy leśnych drogach, wydają się zaskoczone problemem. Albo nie chcą z nami rozmawiać, albo obiecują pomóc mieszkańcom. Rozmowa z urzędnikami Starosta Powiatowego w Augustowie, starostą i naczelnikiem wydziału architektury: 

Starosta: Czy w Strękowiźnie daliśmy jakieś pozwolenie na budowę?
Naczelnik: Pozwolenie wydaje się, jeżeli jest zapewniony dojazd. Jest to zawsze, każdorazowo sprawdzane.
Starosta: Ale on (nadleśniczy – przyp. red.) potraktował, że to jest droga leśna. Po drogach leśnych nikt nie ma prawa jeździć, tylko służby leśne. I on ma rację.
Naczelnik: Są całe osiedla od 50 lat, 100 lat. On nie może ludziom zamknąć dostępu do dróg publicznych.

- Lasy są państwowe, mieszkańcy tu od wieków funkcjonują, mają swoje osady . Dla mnie to zaskoczenie, że taka sytuacja zaistniała - mówi Waldemar Jedliński, przewodniczący Rady Gminy Nowinka.

Mieszkańcy mówią, że już utrudnia im się wjazd na leśne drogi. Nie można też dojechać do położonego w lesie pomnika powstańców styczniowych.

- Strażnicy nas zatrzymują i upominają, że nie wolno tam jechać – mówi Piotr Antonowicz, mieszkaniec.

- Nie było żadnego zakazu wjazdu czy bramy, czyli widać wyraźnie, że nie utrudniamy. Wolno tam wjechać – zapewnia Wojciech Stankiewicz, nadleśniczy.

Nadleśniczy przewiduje, że podobnych spraw w całym kraju będzie dużo więcej. Od lat sprawy dróg leśnych są nieuregulowane.

- Takich przypadków na pewno będzie więcej. Nieznajomość prawa szkodzi – mówi nadleśniczy.

- Może nie mam racji, bo nie jestem Bogiem ani carem, ale drogi nie oddam bez walki – zapowiada Piotr Antonowicz, mieszkaniec.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl