Młodzież terroryzuje blok w Gdyni

Piją, hałasują, dewastują klatki i ubliżają. Lokatorzy bloku przy ulicy Żeglarzy w Gdyni boją się wychodzić ze swoich mieszkań. Skarżą się, że na klatkach schodowych gromadzi się młodzież, która uprzykrza im życie. Pani Ewa jest wyzywana i zastraszana. Ktoś oblał ją piwem, inna osoba pomalowała farbą drzwi mieszkania, a jeszcze inna wybiła w ścianie wielką dziurę. Policja w tym roku interweniowała tam już 80 razy!

Pani Ewa Kistowska ma 59 lat. Razem z rodziną od 2007 roku mieszka przy ulicy Żeglarzy w Gdyni. Opiekuje się też swoim niepełnosprawnym bratem. Od początku nie mogli zaznać tam spokoju. Horror zaczął się latem zeszłego roku.

- Był handel papierosami w tym bloku i ja to zlikwidowałam. Teraz mszczą się na mnie i dokuczają. Ja tą najgorszą zostałam – opowiada Ewa Kistowska.

Kobieta starała się znieść zachowania pięcioosobowej grupy nastolatków. Miarka przebrała się, gdy wandale zaatakowali męża pani Ewy. Od tego czasu boją się wychodzić nawet ze swojego mieszkania.

- Najpierw ktoś walnął w drzwi. Żona wyszła i zwróciła uwagę. Po pięciu minutach znowu było uderzenie w drzwi. Wyszedłem na korytarz. Stała cała grupa tej młodzieży, w końcu wyskoczył do mnie jeden z pięściami – opowiada Roman Kistowski, mąż pani Ewy.

- Boję się w nocy, jak słyszę że stoją, bo nie wiem, co im do głowy strzeli. Przecież mam już w mieszkaniu dziurę na wylot. Zawsze pełno tu młodzieży. Piwo piją, palą, krzyczą – dodaje pani Ewa.

Od kilku miesięcy dręczony jest też 60-letni pan Ryszard i jego żona, którzy przyjaźnią się z panią Ewą i jej mężem. Policja codziennie, a nawet kilka razy dziennie odwiedza lokatorów przy ulicy Żeglarzy.

- Od początku 2014 roku odnotowaliśmy tam około 80 interwencji. Dotyczyły zakłócania ciszy, złośliwego niepokojenia. Kilka zgłoszeń mieliśmy, jeśli chodzi o uszkodzenie mienia – informuje Ewa Plucińska z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni.

- Wiedzą o tym, że jestem po zawale serca, powiedzieli: my cię sku… wykończymy! Ja się ich boję, nie chcę tu mieszkać! W niedzielę było włamanie do mojego mieszkania, Dobrze, że syn był i pani Kistowska!– opowiada Ryszard Kubaczyk, dręczony przez młodzież ze swojego bloku.

Wybijanie dziur w ścianach, hałas, wyzwiska - to już codzienność w bloku przy ulicy Żeglarzy. Pani Ewa stara się o zamienne mieszkanie. Niestety, okazuje się, że nie otrzyma go szybko, jest na 92 miejscy na liście oczekujących. Kobieta jest na skraju załamania.

- Osiem lat tutaj mieszkam i osiem lat mam nieprzyjemności. Rozwalanie ścian, bicie męża, ubliżanie mi, oblewanie piwem, podteksty rożne. Ja chcę mieć spokój, ciszę i swoją prywatność, a nie mam nic – rozpacza pani Ewa.*

* skrót materiału

Reporterka: Martyna Grzenkowicz

mgrzenkowicz@polsat.com.pl