Masuje i leczy za 4700 zł…

80-letni Józef Wielgat z Augustowa wydał prawie 5 tysięcy złotych na urządzenie do masażu. Skusiła go efektowna prezentacja produktu, firmy zajmującej się sprzedażą bezpośrednią. Mężczyzna mówi, że masaże miały mu pomóc odzyskać zdrowie, a nie pomogły. Dziś czuje się zmanipulowany i oszukany.

Pan Józef jest rolnikiem. W lipcu ub. roku dał się namówić na udział w prezentacji urządzenia do masażu, które sprzedawała poznańska firma.

- Taka dziewczynka staje i przez dwie godziny wmawia, zachwala te urządzenie. Że takie pomocne, dobre, a tabletki to sama chemia, trzeba je odstawić. Wystarczy to stosować i człowiek będzie zdrów. Ja w to uwierzyłem. Człowiek chory łapie się wszystkiego, bo zdrowie jest najważniejsze – opowiada pan Józef.

Mężczyzna zdecydował się kupić urządzenie do masażu. Podpisał umowę kredytową. Dzisiaj – po czasie – twierdzi, że został wtedy na spotkaniu zmanipulowany i oszukany. Sprzęt okazał się bardzo drogi.

- Ten sprzęt teraz mnie kosztuje 4700 zł. Jak to spłacam do banku z odsetkami – mówi pan Józef.

- Na tych pokazach nie mówi się o wartości, o cenie, mówi się tylko o walorach urządzenia. Jakie  ma ono wspaniałe właściwości, jak pomaga. Ludzie w to wierzą, a szczególnie osoby starsze – tłumaczy Mirosława Czosnowska z Federacji Konsumentów w Poznaniu.

80-lateni pan Józef jest po zawale. Wiosną ubiegłego roku miał operowany nowotwór. Urządzenia do masażu używał kilka dni i bardzo źle się poczuł. Na tydzień trafił do szpitala w Augustowie. Mężczyzna odesłał urządzenie do firmy, chciał odstąpić od umowy i zażądał zwrotu pieniędzy. Firma odmówiła. Pan Józef zgłosił sprawę do prokuratury.

- Prokuratura nadzoruje w tej chwili postępowanie w sprawie zakwalifikowanej jako oszustwo przy sprzedaży w systemie ratalnym urządzenia o rzekomo walorach medycznych. Kara za przestępstwo oszustwa może wynieść nawet do 8 lat pozbawienia wolności – informuje Radosław Jasiński, zastępca Prokuratora Rejonowego w Augustowie.

To fragment rozmowy z właścicielem firmy z Poznania, która sprzedała urządzenie do masażu:

- Jest szansa, żebyśmy się spotkali i porozmawiali przed kamerą?
- Nie, przed kamerą nie.
- A bez kamery?
- Wie pani co, muszę porozmawiać w firmie, jak to wygląda.
- Chciałabym się dowiedzieć, jaka jest polityka firmy, jak państwo reagujecie na tego typu sprawy?
- Generalnie idziemy na ugodę, bo nam zależy na dobrych relacjach z klientami.

- Zadzwoniłem do tej firmy i mówię, że taka i taka sprawa, że mnie nie pomaga, że chcę odesłać, a oni mówią: pan już wziął, już używał, już umowa się umocniła i my tego nie przyjmiemy – opowiada pan Józef.

- Jeśli chodzi o naszą firmę, działamy od 2003 roku i do tej pory nie mieliśmy ani spraw w sądzie, ani tym bardziej w prokuraturze doniesień – zapewnił właściciel firmy, która sprzedała urządzenie do masażu.

- Pojechałem do Białegostoku na przegląd pooperacyjny. Opowiedziałem o tym urządzeniu lekarzowi, który mnie operował. A on mówi: kto panu to zlecił, przy takiej chorobie i po operacji nie wolno tego stosować – opowiada pan Józef. *

* skrót materiału

PS. Po naszej interwencji właściciel poznańskiej firmy - jak zapewnił - rozwiązał już umowę z panem Józefem, który od lipca płacił po 130 zł raty za urządzenie do masażu.

Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl