Ma Alzheimera. Urzędnicy każą mu oddać 30 tys. zł

Urzędnicy ścigają mężczyznę z chorobą Alzheimera. Żądają zwrotu ponad 30 tys. zł zasiłku, który sami mu przyznali i przez lata wypłacali. Stanisław Stelmachowski z Łodzi od 2005 roku pobierał dodatek pielęgnacyjny z KRUS-u i zasiłek pielęgnacyjny z urzędu miasta. Po latach okazało się, że oba świadczenia nie mogły być pobierane jednocześnie. Cała odpowiedzialność spadła na 65-letniego, schorowanego mężczyznę.

- Takie jest nasze prawo! Najłatwiej uznać, że winny jest ten najsłabszy – mówi Zdzisław Pogorzelski, który pomaga panu Stanisławowi.

65-letni Stanisław Stelmachowski od najmłodszych lat pracował jako rolnik. W 1998 roku mężczyzna miał wypadek. Dostał rentę, niecałe tysiąc złotych.

- Snopowiązałką jeździłem, młóciłem, później miałem wypadek w rolnictwie. Wtedy były jeszcze kieraty. Koń się spłoszył czy coś, jak ruszył to maszyna się rozsypała. Ojcu złamało rękę, a mnie uderzyło w głowę – wspomina pan Stanisław.

Mężczyzna od 15 lat ma Alzheimera. Niestety, nie ma rodziny. W codziennym życiu pomagają mu znajomi. Dzięki nim mężczyzna ma zapewnione obiady w Domu Dziennego Pobytu.

- Byli dobrzy ludzie, którzy nas zrozumieli i mu pomogli. Cieszymy się, że on może zjeść – opowiada Zdzisław Pogorzelski, który pomaga panu Stanisławowi.

- Dla mnie są jak anioły, jakby przyszli z nieba. Nie wiem, jak im się odwdzięczę – mówi pan Stanisław.

W 2005 roku KRUS przyznał panu Stanisławowi dodatek pielęgnacyjny, a Urząd Miasta w Łodzi zasiłek pielęgnacyjny. Pan Stanisław nie wiedział, że te dwa świadczenia nie mogą być pobierane jednocześnie.

- Przecież ja im tego nie wyrwałem, sami dali! Ekspert ma swoje przepisy, swoje prawa, ja ich nie znam – mów pan Stanisław.

- Te świadczenia są z zupełnie dwóch innych ustaw i przyznają je dwie zupełnie inne instytucje. One mają podobny charakter, ale wynikają z innych systemów – tłumaczy Marek Woźniak, prezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Łódzi.

Pan Stanisław nieświadomie pobierał oba zasiłki. Teraz musi zwrócić ponad 30 tysięcy złotych Urzędowi Miasta w Łodzi.

- Wszystko poszło nie tak, a cała winę zrzuca się na tego chorego człowieka – mówi Zofia Agaciak, która pomaga panu Stanisławowi.
 
- Te pieniądze wydałem na leki, nie zmarnowałem ich. Kto daje, ten nie powinien zabierać – podsumowuje pan Stanisław.*

* skrót materiału

Reporterka: Klaudia Szumielewicz

kszumielewicz@polsat.com.pl