Uwolnił chorego psychicznie z aresztu – ma kłopoty

Arkadiusz W. został zatrzymany za kradzież… wafelka wartego 99 groszy. Ani policjanci, ani sąd nie zauważyli, że mężczyzna jest chory psychicznie i nie może odpowiadać za swoje czyny. Zauważył to dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinie. Pomógł Arkadiuszowi W. Zapłacił za niego 40 zł grzywny. Teraz ma kłopoty.

We wrześniu ubiegłego roku do dyrektora Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinie zadzwonił dyrektor koszalińskiego aresztu śledczego. Poinformował go, że w areszcie przebywa człowiek skazany za kradzież… wafelka.

- Dyrektor, wiedząc że interesuję się tymi problemami, poinformował mnie, że będziemy mieli rekordzistę. Ten rekordzista ukradł baton za 99 gorszy. W trybie nakazowym otrzymał wyrok, który został mu zamieniony na 5 dni aresztu - opowiada Krzysztof Olkowicz, dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinie.

Okazuje się, że aresztowany to Arkadiusz W. Ten 42-latek jest chory na schizofrenię i ubezwłasnowolniony.

- W chwili zatrzymania policjanci nie wiedzieli, że ten mężczyzna jest ubezwłasnowolniony – mówi Przemysław Kimon z policji w Szczecinie.

- On twierdzi, że wmówiono mu tę kradzież, że on miał tego batona zanim wszedł do sklepu – opowiada sąsiadka, która opiekuje się Arkadiuszem W.

- Na pierwszym spotkaniu, będąc ucharakteryzowany na Presleya, zaczął mi opowiadać o papużkach, że jeżeli ich nie nakarmi, to one będą zdychały. Powiedział, że je nakarmi i wróci. Już po tej rozmowie wiedziałem, że on ma problem ze zdrowiem psychicznym – mówi Krzysztof Olkowicz, dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinie.

Ani policjanci, ani sąd nie wiedzieli o chorobie psychicznej Arkadiusza W. Dopiero dyrektor Olkowicz zorientował się, że ten człowiek nie może przebywać w areszcie.

- Należało podjąć decyzję, która skutkowałaby opuszczeniem zakładu karnego, więc zdecydowałem się wpłacić te 40 złotych, mimo że zdawałem sobie sprawę, że od strony formalnej jest to wykroczenie. W bramie pan Arkadiusz odśpiewał mi piosenkę „Love Me Tender” w podziękowaniu za to, że mógł opuścić areszt i udać się do swoich papużek – opowiada Krzysztof Olkowicz, dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinie.

- Pan Olkowicz nie jest osobą najbliższą dla osądzonego, stąd jego czyn wypełnia znamiona wykroczenia – tłumaczy Krzysztof Dmowski, adwokat którego poprosiliśmy o komentarz.

Dyrektor Olkowicz, kilka miesięcy wcześniej pomógł w uwolnieniu z więzienia innego niepełnosprawnego intelektualnie człowieka. Radosław Agatowski został skazany za kradzieże.

- Biegła określiła, że pan Agatowski jest na poziomie siedmioletniego dziecka, tymczasem dzieci nie powinny odbywać kary – mówi Krzysztof Olkowicz.

- Poznałam pana Olkowicza osobiście. To bardzo przyjemny człowiek, ugodowy. Jak tylko powiedziałam mu o synu, to od razu wypisał mu cztery dni przepustki, aby poszedł do szpitala. Gdyby nie on, byłoby jeszcze gorzej, syn był pocięty – opowiada Elżbieta Agatowska, matka Radosława Agatowskiego.

- On to zrobił widząc, że w areszcie przebywa osoba nieporadna, zagubiona, nierozumiejąca swojej sytuacji, której nie możemy przypisać winy. On chciał po prostu pomóc tej osobie – ocenia Krzysztof Dmowski, adwokat.

Sprawy pana Radosława i Arkadiusza dotyczył donos wysłany przez pracowników więziennictwa w Koszalinie do Ministerstwa Sprawiedliwości. Stamtąd donos trafił do policji.

- Dotyczył naruszenia kodeksu wykroczeń, czyli uiszczenia grzywny za osobę, która nie jest spokrewniona z osobą uiszczającą. Mamy obowiązek, by taką sprawę skierować do sądu – informuje Przemysław Kimon z policji w Szczecinie.

- Sytuacja nie jest komfortowa, bo jestem obwiniony i będę odpowiadał przed sądem, ale niczego nie żałuję – mówi Krzysztof Olkowicz, dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinie.

Jak to możliwe, że chorzy psychicznie trafiają do aresztów i więzień? Zamiast tego powinni trafić na leczenie psychiatryczne.

- Oj niedobrze było w więzieniu, bili mnie tam – wspomina niepełnosprawny intelektualnie Radosław Agatowski, skazany za kradzieże.

- Więzienie nie jest właściwym miejscem. Ci ludzie powinni być szczególnie chronieni, bo są słabi. Ocenia się, że około 200 tego typu skazanych przebywa w zakładach karnych. Jest to absolutna porażka – podsumowuje Krzysztof Olkowicz, dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinie.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl