Lecznicze zioła w… sprzedaży bezpośredniej

76-letni Karol Halek z Krzyżowej Doliny koło Opola kupił na prezentacji firmy zajmujących się sprzedażą bezpośrednią m.in. zioła. Twierdzi, że miały mu pomóc odzyskać zdrowie. Mężczyzna odstawił leki i przez tydzień pił tajemniczą miksturę. Skończyło się to utratą przytomności i wizytą u lekarza.

- Oni mi powiedzieli, że to będzie pomocne. Ja w to uwierzyłem. Ja się liczyłem, że będzie lżej, bo nie musiałbym tych tabletek używać, ale to się nie udało – opowiada Karol Halek.

- Wiemy, że od pewnego czasu takich prezentacji zarówno na naszym terenie, jak i poza terenem działania naszej jednostki jest dużo – dodaje Stanisław Hadzicki z policji w Ozimku.

76-letni Karol Halek od sześciu lat ma wstawiony rozrusznik serca, ma też poważne kłopoty ze stawami i nerkami. Bierze dużo leków. Pomimo tych schorzeń, nadal prowadzi małe gospodarstwo. Trzy miesiące temu trafił na prezentację, gdzie wraz ze specjalnym urządzeniem, kupił zioła na kredyt za prawie 4 tys. zł.

- Była taka butelka plastikowa, to był litr tego. Pani powiedziała, bym jedną nakrętkę pił, dwa albo trzy razy dziennie. Ja to przez sześć, siedem dni brałem i zasłabłem. Pojechałem do lekarza. Ona powiedziała, bym natychmiast odstąpić od picia tego, bo grozi mi śmierć – opowiada pan Karol. 

- Stosują już chwyty zielarstwa. To się może skończyć tragicznie. To jest poważny temat dla społeczeństwa, nie możemy obojętnie wobec tego przechodzić – uważa Krystyna Spałek, sołtys wsi Staniszcze Wielkie.

- Pan Halek został pouczony o tym, że może z powództwa cywilnego wnieść pozew do sądu w przedmiocie naruszenia warunków umowy – informuje Stanisław Hadzicki z policji w Ozimku.

Firma, z którą rolnik zawarł umowę, ma siedzibę w Opalenicy pod Poznaniem. Trudno do niej  trafić. Na budynku brak szyldu, na drzwiach biura widnieje tylko... zwykła kartka z wydrukowaną nazwą. Przedstawiciela firmy nie zastaliśmy. Wysłaliśmy do niego pytania, ale nie uzyskaliśmy na nie odpowiedzi.

Jak się okazuje, okolice Opola to dla firm zajmujących się sprzedażą bezpośrednią, żyzne tereny do łapania klientów. Dlaczego upatrzyły sobie w szczególności ten rejon?

- Tutaj jest bardzo dużo osób w podeszłym wieku, którzy mają jakąś tam emeryturę i powiązania z rodziną w Niemczech. Może być tak, że finansowo lepiej stoją – mówi Krystyna Spałek, sołtys wsi Staniszcze Wielkie.

- Jak jest jeszcze raz taki telefon, to zaraz go wyłączam. Jak mi ktoś coś tam powie, że ma coś lepszego od mojego, to dziękuję za takich gości – podsumowuje pan Karol.*

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl