Okrutna zemsta porzuconej kobiety

Piotr Trawiński zginął, bo po czterech latach związku odrzucił miłość Urszuli G. Kobieta robiła co mogła, by do niej wrócił. W końcu wpadła w szał i zamordowała pana Piotra w jego mieszkaniu. Zadała mu kilkanaście ciosów nożem, a na koniec poderżnęła gardło. Wyrok zszokował bliskich zamordowanego mężczyzny.

Piotr Trawiński miał 36 lat. Mieszkał w Bełchatowie. Pracował w jednym z miejscowych urzędów. Był spokojny i skryty. Wciąż szukał idealnej kandydatki na żonę. W 2007 roku poznał o rok młodszą Urszulę G.

To fragment zeznań Emilii B., przyjaciółki Urszuli G.:

„Ten związek nie był udany. Urszula dość często się użalała. Zdarzało się, że w złości mówiła, że zrobi Piotrowi krzywdę. Również mówiła, że go zabije. Wiem, że czasami dochodziło do rękoczynów między Urszulą a Piotrem. Sprawczynią była Urszula. Sama mi to mówiła. Pamiętam, jak kiedyś opowiadała, że obróciła na palcu pierścionek i uderzyła Piotra. Pierścionek odwróciła celowo, aby pozostał ślad.”

- Pamiętam, jak Piotr wyjawił mi pewien sekret. Pewnego razu, kiedy poszedł się spotkać ze znajomymi, ona została u niego w mieszkaniu. Kiedy wrócił jego zdjęcie z mamą i siostrą było porwane na małe strzępki. Ona mówiła, że jeśli Piotr do niej nie wróci, to połknie tabletkę, żeby zabić to dziecko. Dziś wiemy, że nigdy nie była w ciąży – mówi przyjaciółka pana Piotra.

- To już miał być prawie 6 miesiąc tej ciąży. Nikt się nie zorientował. Mówiła, że jest i koniec. Miesiąc przed zbrodnią wysłała mu kartkę na walentynki. Napisała: „Drogi Czupurku, teraz wiem, że słowo kocham zarezerwowane jest dla kogo innego. Niestety. Podpisała ją: „Czupurzasta i Maleństwo”. Maleństwo, którego nie było – opowiada Krystyna Trawińska, matka pana Piotra.

Jest 18 marca 2012 roku. Około godziny 23 Urszula puka do drzwi mieszkania Piotra. Ten zaspany wpuszcza ją do środka. Tuż za progiem dochodzi do kłótni.

To fragment zeznań Urszuli G.:

„Zaczęliśmy się kłócić i szarpać. Ja mówiłam mu, że mnie oszukiwał przez 4 lata, że był nieszczery, okłamywał mnie, kręcił na dwa fronty. Zauważyłam na ścianie noże kuchenne. Miałam w sobie nerwy i złość na Piotrka. Taką ogromną furię. Chyba ugodziłam go w brzuch. Pamiętam, że mówił, że jest mu słabo. Dalej już tylko pamiętam, że coś wokół mnie wiruje.”

- Piotr czołga się do dużego pokoju, prawdopodobnie po to, żeby zadzwonić. Wydziera jej ten nóż po drodze, na ile może. Zadawała mu ciosy z góry, z dołu, a jak już upadł, to usiadła okrakiem i zadawała mu jeszcze kolejne ciosy. W sumie było ich 19. Na koniec poderżnęła mu gardło – opowiada Krystyna Trawińska – matka zamordowanego.

- Tej nocy zadzwoniła do mnie z telefonu Piotra. Odebrałam i powiedziałam: cześć Promyczku, a ona wykrzyczała: gówniaro, to nie on, nie ma i nie będzie Promyczka. Jestem przekonana, że chciała, żebym usłyszała te ostatnie chwile jego życia - mówi przyjaciółka zamordowanego Piotra.

Po zabójstwie Urszula splądrowała mieszkanie, aby upozorować rabunek. Następnie, cała we krwi wróciła do domu. Rano, jak zwykle poszła do pracy. Kilka godzin później, była już zatrzymana.

- W mieszkaniu był bałagan. Jakby ktoś czegoś szukał i koniecznie coś powyrzucał. Zginął amplituner, odtwarzacz płyt, laptop i router. Oprócz niej był tu ktoś jeszcze. Jeśli ktoś jej nie pomagał mordować mojego syna, to przynajmniej pomagał zacierać ślady – twierdzi Krystyna Trawińska, matka pana Piotra.

Na potrzeby procesu Urszulę G. zbadał zespół psychiatrów. Okazało się, że kobieta ma zaburzenia osobowości. W chwili zabójstwa była jednak poczytalna. Prokurator zażądał dla niej 25 lat więzienia. W styczniu tego roku sąd wydał wyrok. Urszulę G. uznano za winną morderstwa i skazano na 13 lat pozbawienia wolności. Rozmawiamy z Jackiem Gasińskim, wiceprezesem Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim:

Reporter: Dwa z 13 lat wiezienia ona już odsiedziała w areszcie. Zostało jej 11. Za 5 lat będzie mogła ubiegać się o przedterminowe zwolnienie.
Wiceprezes: Teoretycznie tak.
Reporter: Wie pan, ilu ludzi boi się tego, co się wtedy stanie?
Wiceprezes: Większość zabójców prędzej czy później na wolność wychodzi. (…) Nie ma tutaj zdaniem sądu działania ze szczególnym okrucieństwem.
Reporter: Ona niemalże odcięła mu głowę, panie sędzio.
Wiceprezes: To powiem panu tak: uznałbym działanie ze szczególnym okrucieństwem, gdyby oskarżona zabiłaby w ten sposób, że by na nim usiadła i zaczęłaby mu powoli tę głowę odpiłowywać.
Reporter: Przecież, tak właśnie było.
Wiceprezes: Nie, to pan twierdzi, że tak się stało.
Reporter: Wynika to z ekspertyz, siedziała na nim okrakiem.
Wiceprezes: Proszę nie wymuszać na mnie takich ocen.(…) Sprawczyni jest osobą niekaraną i relatywnie młodą, była postrzegana jako osoba przyjazna.
Reporter: I to wystarczy, żeby uznać, że 25 lat to zbyt wiele?
Wiceprezes: Dla sądu, to były podstawy do takiego, a nie innego rozstrzygnięcia.

- Mnie zamurowało. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Jak ona wyjdzie za 5 lat, to pierwsze kroki skieruje do mnie. Będzie chciała mnie zabić – mówi Krystyna Trawińska, matka pana Piotra.

- Orzekał w tej sprawie skład pięcioosobowy. Nikt z tego składu nie złożył zdania odrębnego od tego rozstrzygnięcia. To znaczy, że wszyscy, zgodzili się z takim rozstrzygnięciem, uznając je za słuszne – powiedział Jacek Gasiński, wiceprezesem Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim.

- Ja zostałam skazana na dożywocie. To nie jest do pomyślenia. Pochować własne dziecko, dobrego syna! Dla matki to jest tragedia na całe życie – podsumowuje Krystyna Trawińska, matka pana Piotra.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl