Sprzedali zwierzęta, pieniędzy nie dostali

Rolnicy z województwa świętokrzyskiego ostrzegają przed działalnością Krzysztofa K. Mężczyzna jest prezesem spółki skupującej zwierzęta rzeźne. Piotr Ciszek, Marcin Rogula, Dariusz Miśtal twierdzą, że w sumie jest im winien ponad 140 tys. zł. Mężczyzna wystawił faktury i zabrał ich zwierzęta. Za trzodę nigdy nie zapłacił.

Piotr Ciszek, Marcin Rogula, Dariusz Miśtal, jak wielu rolników z powiatu koneckiego, zajmują się hodowlą zwierząt rzeźnych. Planowali rozwój gospodarstw.

- Pracuję na tej gospodarce od dziada pradziada. To już prawie 30 lat i jeszcze nigdy nie zostałem tak oszukany – opowiada Dariusz Miśtal, któremu firma nie wypłaciła ponad 40 tys. zł za 10 byków.

- Mi za 80 tuczników zalegają 68 tys. zł - mówi Piotr Ciszek.

- Za 7 byków są mi winni 36 tys. 756 zł – dodaje Marcin Rogula.

Jesienią 2013 roku rolnicy sprzedali zwierzęta spółce z województwa świętokrzyskiego. Dobrze znali kupca. Krzysztof K. skupował zwierzęta rzeźne od lat. Uważany był za osobę rzetelną. Wszystko zmieniło się, kiedy założył spółkę, której stał się prezesem zarządu.

- Na początku wziął ode mnie jedną sztukę, wystawił fakturę z terminem 14 dni płatności. Pieniądze przelał trzeciego dnia. Teraz wziął siedem sztuk, ale już wypisał fakturę na spółkę, nie na osobę prywatną. Ja nie zauważyłem tego. Gdybym zauważył, na pewno bym nie sprzedał, bo spółkę otwiera tylko ktoś, kto chce okantować ludzi – mówi Marcin Rogula, rolnik z Węgrzynowa.

- Mechanizm działania pana Krzysztofa polega na tym, że najpierw zakupuje od rolnika bydło rzeźne, za które płaci. Jest to transakcja dokonywana w jego imieniu i na jego rachunek, czyli działa jako osoba fizyczna. Kiedy uśpi już czujność tego kontrahenta, zjawia się u niego i zawiera transakcję na sprzedaż bydła rzeźnego nie jako jednoosobowa firma, tylko jako prezes zarządu spółki – dodaje Agnieszka Latosińska, pełnomocnik jednego z poszkodowanych.

Chcieliśmy porozmawiać z Krzysztofem K. Kontakt z nim jest utrudniony mimo, że jego spółka nadal działa. W rozmowie telefonicznej mężczyzna odmówił wypowiedzi przed kamerą. W siedzibie firmy nikogo nie zastaliśmy.

- Będzie problem, bardzo dużo osób tu przychodzi i pyta. Oni teoretycznie wynajmują tutaj obok biuro, ale nikt nigdy tu nie był – powiedział mężczyzna, którego spotkaliśmy pod siedzibą firmy. 

To fragment rozmowy rolnika Marcina Roguli z Krzysztofem K.:

Marcin Rogula: Gdzie są te pieniądze w ogóle? Gdzie te nasze byki, świnie poszły?
Krzysztof K.: Słuchaj Marcin, to jest moja handlowa, prywatna sprawa.
Marcin Rogula: Nie jest prywatna sprawa, bo to poszły nasze byki. Nie wziąłeś ich od siebie, tylko od nas z obory, jeszcze ci pomogłem załadować. Ja nie mam już pieniędzy, żeby żyć.
Krzysztof K.: Sprawa jest w sądzie. Musi to iść sądownie, nic innego nie zrobisz.

Po miesiącach prób negocjacji z prezesem spółki zdesperowani rolnicy, w przekonaniu iż padli ofiarą oszusta, skierowali sprawę na policję i do prokuratury.

- W szczególności zimą jest to dla nas wielka strata. Tylko z tego się utrzymujemy. Nie wiem co będzie dalej – mówi Dariusz Miśta, rolnik z miejscowości Kłucko-Kolonia.*

* skrót materiału

Reporterka: Alicja Piętak

interwencja@polsat.com.pl