W długach przez opieszałość sądu

Pani Marlena nie była w stanie spłacać kredytu na mieszkanie, dlatego komornik je zlicytował. Nieruchomość sprzedano za 333 tys. zł, co w zupełności pokryłoby zadłużenie kobiety. Niestety, pieniądze z licytacji przeleżały w sądzie aż dwa lata. W tym czasie bank naliczał odsetki od długu. Wyszło na to, że pani Marlena musi dopłacić jeszcze 140 tys. zł!

W 2001 roku pani Marlena Ginter i jej mąż wzięli kredyt w PKO SA na zakup mieszkania w Gdyni. Trzy lata później małżonkowie rozwiedli się. Pani Marlena wyprowadziła się z mieszkania przy ul. Wrocławskiej.

- Niestety, tak nam się potoczyło życie, że nie udało nam się spłacić tego kredytu. W 2006 roku mieszkanie zostało przejęte przez bank i zlicytowane – opowiada pani Marlena.

Mieszkanie zostało zlicytowane za 333 tysiące złotych. Pani Marlena myślała, że to koniec jej problemów, bo zadłużenie w banku wynosiło 270 tysięcy. Pieniądze od komornika do sądu trafiły w sierpniu 2006 roku.

- Po roku, we wrześniu 2007 roku, sąd sporządził plan podziału pieniędzy uzyskanych z licytacji. Następnie w maju 2008 roku pieniądze zostały przelane na konto banku – informuje Tomasz Adamski z Sądu Okręgowego w Gdańsku.

- Żyłam w przekonaniu, że wszystko jest ok. Oddaliśmy mieszkanie, zostało ono zlicytowane,  bank dostał pieniądze – mówi pani Marlena.

Ale w 2012 roku okazało się, że sprawa nie jest zamknięta. Pieniądze z licytacji przeleżały w sądzie dwa lata. Trafiły do PKO SA dopiero w 2008 roku. Bank przez cały czas naliczał i nalicza pani Marlenie odsetki.

- Ja nie chciałbym oceniać tempa tych procedur, ale dłużnik może być aktywny, może wnosić skargi, domagać się podjęcia czynności przez sąd. W tej sprawie dłużnik był bierny – mówi Tomasz Adamski z Sądu Okręgowego w Gdańsku.

- Napisałabym ponaglenie i co? Sąd stwierdziłby: przepraszam, zajmę się pani problemem? Wątpię. To jest spychologia, sąd nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności – uważa pani Marlena.

- Pani Ginter ponosi negatywne skutki tego, że bank rozliczył pieniądze na dzień otrzymania ich fizycznie, a nie na dzień wpływu od nabywcy licytacyjnego – dodaje Patrycja Skrzypecka-Kierepa, radca prawny.

A skutki są takie, że zdaniem banku pani Marlena ma do zapłaty ponad 140 tysięcy złotych. Komornik zajął jej drugie mieszkanie.

- Bank powinien sądzić sąd za to, że trzymał dwa lata te pieniądze. Jakbym dostała te pieniądze do ręki, to zaniosłabym je do banku, ale dostał je komornik i przelał do sądu – mówi pani Marlena.

Kobieta złożyła pozew do sądu przeciw PKO. Bank komentować sprawy nie chce.

- To jest ewidentna opieszałość sądu. W najgorszym przypadku może być tak, że zabiorą mi i to mieszkanie, bo ja nie mam z czego spłacać tego kredytu. Nie ma takiej opcji – podsumowuje pani Marlena.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl