Zamiast guza, wycięli zdrową trzustkę

Lekarze ze szpitala im. Mikołaja Kopernika w Łodzi zamiast guza nadnercza, wycięli pani Katarzynie fragment zdrowej trzustki. Skutki ich operacji są fatalne… Rodzina 36-letniej kobiety wini lekarzy. Szpital nazywa całe zdarzenie „niepożądanym zdarzeniem medycznym”.

- Kilka dni temu, jak jeszcze nie była uśpiona, to złapała mnie bardzo mocno za rękę, że aż mnie zabolało. Mówię: mamuś kochasz mnie, tak? A ona kiwnęła głową – rozpacza 15-letnia Klauda, córka pani Katarzyny.

- Rurka w ustach, respirator… Jak się ocknęła, to z ruchu ust odczytałem, że powiedziała: zabierz mnie do domu – dodaje Dariusz Chlebowski, mąż pani Katarzyny.

W Kudrowicach niedaleko Łodzi mieszka 36-letnia pani Katarzyna Chlebowska z mężem i 15-letnią córką. Kobieta miesiąc temu zgłosiła się do szpitala, na zabieg wycięcia guza nadnercza. Po dwóch dniach powinna wrócić do domu. Teraz walczy o życie.

- To był zabieg wycięcia guza nadnercza. Mały guz powodował chorobę Cushinga. To choroba, która wpływa na ciśnienie. Żona miała bardzo wysokie, wycięcie tego guza miało spowodować cofnięcie tej choroby. To był zabieg techniką laparoskopową, praktycznie na drugi dzień pacjent wychodzi do domu – opowiada pan Dariusz.

- Mama leży pod respiratorem, w ogóle nie odzywa się, ma oczy zamknięte, nic – dodaje Klaudia Chlebowska.

Pani Katarzyna po zabiegu odczuwała ból w jamie brzusznej. Wykonano badania i okazało się, że guz nadal jest, a zamiast niego wycięto zdrową trzustkę. Wtedy zaczął się dramat rodziny Chlebowskich.

- To jest zabieg wysokiego ryzyka. Ogon trzustki leży w sąsiedztwie nadnercza i te struktury, w różnych atlasach anatomicznych, są przedstawiane w różnych kolorach. Natomiast tkanki obu tych narządów wyglądają identycznie – mówi Adrianna Sikora, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. M. Kopernika w Łodzi.

Według szpitala wycięcie trzustki zamiast guza nadnercza to nie błąd lekarski, a „niepożądane zdarzenie medyczne”. Mężowi i córce pani Katarzyny trudno zrozumieć, jak można pomylić zdrowy narząd z guzem. Pan Dariusz zgłosił sprawę do prokuratury.

- Jest nam z tego powodu bardzo przykro, natomiast musimy z całą stanowczością powiedzieć, że nie doszło do popełnienia błędu medycznego, jest to typowe klasyczne zdarzenie niepożądane. W trakcie zabiegu techniką wideoskopową identyfikacja struktury jest niemożliwa, należy zakończyć zabieg, rozpoznać usuniętą strukturę i dopiero ewentualnie przystąpić do reoperacji. Tak też to miało miejsce w tym przypadku – twierdzi Adrianna Sikora, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. M. Kopernika w Łodzi.

- Najgorsze było to, że profesor, doktor wyciął mojej żonie zdrowy narząd, tak ważny dla życia – mówi pan Dariusz.

36-letnia kobieta ma już za sobą cztery operacje.  To jeszcze nie koniec. Pan Dariusz razem z córką codziennie odwiedzają panią Katarzynę. Wierzą, że wróci do ich nowego domu. Niestety, może to potrwać długie miesiące.

- Zrobiłabym wszystko żeby mama wróciła, ale nic nie mogę zrobić – mówi 15-letnia Klaudia.

- Człowiek jest tylko człowiekiem, może popełnić błąd, ale nie taki. To jest życie ludzkie, tu nie ma żartów – dodaje pan Dariusz.*

* skrót materiału

PS. Niestety, już po realizacji reportażu do naszej redakcji dotarła przykra wiadomość. Pani Katarzyna zmarła w nocy, z soboty na niedzielę.

Reporterka: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl