Żona zmarła - tata straci dzieci

12-letnia Patrycja i 17-letnia Paulina nie wyobrażają sobie życia bez swojego ojczyma - pana Grzegorza. Mężczyzna poznał ich mamę w 2006 roku. Później był ślub i wspólne, szczęśliwe życie. Niestety, w 2011 roku pani Katarzyna zmarła. Pan Grzegorz chciał dalej opiekować się córkami, ale sąd zdecydował, że zamieszkają z babcią. Patrycja i Paulina są zrozpaczone.

- Nie wiem, jak babcię przekonać. Próbowałam nawet wprost powiedzieć jej, że nie chcę z nią być, że chce być z tatą – mówi 17-letnia Paulina. Kiedy w 2006 roku pan Grzegorz Czochra poznał panią Katarzynę, był szczęśliwy. Pani Katarzyna była wdową z dwójką dzieci. Starsza z córek miała wtedy 9 lat, a młodsza 4 lata. Dziewczynki praktycznie nie pamiętają biologicznego ojca, bo kiedy zginął w wypadku samochodowym, były bardzo małe.

- Zależało mi na niej, a że miała dwójkę dzieci, to pomyślałem, że szybciej stanę się tatą.
Zostałem zaproszony na wspólne wakacje. Po powrocie stwierdziła, że chciałaby abym zamieszkał z nimi. Od tej pory jestem z nimi – opowiada pan Grzegorz.

- Tata jest miły, troskliwy, kochany. Zawsze można na nim polegać – mówi o panu Grzegorzu 12-letnia Patrycja.

- Był miły, opiekuńczy, bardzo nam przypasował – dodaje 17-letnia Paulina.

- Byliśmy szczęśliwi do 2011 roku . We wrześniu okazało się, że jest żona chora. Na początku października stwierdzono nowotwór, a 29 listopada żona zmarła. Pamiętam, że nie byłem w stanie nic powiedzieć córkom. Patrzyliśmy sobie w oczy, pierwsze stwierdzenie, które padło to, że chcą zostać ze mną – opowiada pan Grzegorz.

Po śmierci mamy zaczął się dla dziewczynek następny koszmar. Pan Grzegorz nie zdążył przed śmiercią żony adoptować dzieci. Natychmiast po pogrzebie złożył wniosek do sądu. Walkę o Patrycję i Paulinę rozpoczęła również babcia, matka pani Katarzyny.

- Sąd w trybie natychmiastowym  przyznał , że na czas postępowania dzieci mają zostać ze mną i prawną opiekę nad nimi sprawuję ja. Sąd skierował nas do Rodzinnego Ośrodka Diagnostycznego Konsultacyjnego, gdzie przeszliśmy testy, były pytania, rozmowy z psychologami. Opinia RODK wyszła jednoznacznie taka, że dzieci muszą zostać ze mną, że są ze mną bardzo mocno związane emocjonalnie, duchowo i psychicznie – opowiada pan Grzegorz.

- Traktujemy go jak własnego ojca, więc trudno zrezygnować z własnych rodziców, żeby być z babcią . Mówiłam w sądzie, że kocham babcię, ale chcę być z tatą. Moja siostra tak samo – mówi 17-letnia Paulina.

- Babcia o nas walczy i to mnie strasznie denerwuje. Tutaj fajnie mi się mieszka, jest super, bo mam tatę i mamy z siostrą osobne pokoje. A tam, musiałabym się gnieździć w jednym pokoju z babcią, a siostra w drugim, małym – dodaje 12-letnia Patrycja.

Ku ogromnemu zaskoczeniu pana Grzegorza sąd w 2013 roku zdecydował, że opiekę nad dziewczynkami będzie sprawować babcia. Ojczym złożył apelację. Kilka dni temu dowiedział się, że została ona odrzucona i walkę o dzieci przegrał. Sąd odmówił nam wypowiedzi w tej sprawie.

- Na jakiej podstawie sąd tak zdecydował, jeżeli mam pozytywną opinię z Rodzinnego Ośrodka Diagnostycznego Konsultacyjnego, opinię psychologa, kuratora? – pyta pan Grzegorz.

- Niestety, sąd nie wziął pod uwagę zdania dzieci. Myślę, że ze szkodą dla sprawy, bo dziewczynki mogą już wyrażać swoje zdanie. Jeżeli się nie bierze pod uwagę zdania dzieci, to  może się to źle skończyć – ostrzega Jerzy Krzywicki, pełnomocnik pana Grzegorza

- Nie chcę opuszczać tego domu. To jest mój, prawdziwy dom, czuję się tu bezpiecznie – mówi 17-letnia Paulina.

- Taka jest decyzja sądu i uważamy, że jest dobra. To są nasze dzieci i chciałybyśmy im pomóc – powiedziała nam babcia dziewczynek.

- Dzieci to jest największy spadek po żonie. Strata ich, to dla mnie koniec życia – podsumowuje pan Grzegorz.*

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl