Nie wierzą, że się powiesiła

Paulina Arbaczewska miała 15 lat. W maju 2012 roku odnaleziono ją powieszoną w garażu swojego domu. Prokuratura uznała, że nastolatka popełniła samobójstwo. Bliscy Pauliny to wykluczają. Są pewni, że w ostatnich chwilach życia nie była sama. W okolicy mówi się o tajemniczym zakładzie, jaki dziewczyna miała zawrzeć z rówieśnikami.

Paulina Arbaczewska mieszkała w Czemiernikach, małej miejscowości w województwie lubelskim. Nie miała wrogów. Była wesołą i lubianą dziewczyną.

Jest 22 maja 2012 roku. O siódmej rano mama Pauliny, jak co dzień, wychodzi do pracy. Dziewczyna już nie śpi. Za godzinę ma być w szkole. Nigdy tam nie dociera. Około godziny dziewiątej bliscy znajdują w garażu jej ciało.

- Córka wisiała, jej prawy policzek był mocno rozcięty, zasiniaczony, jakby została uderzona. Z jej telefonu wszystko było wykasowane. – opowiada Zbigniew Arbaczewski, ojciec nieżyjącej Pauliny.

- Miała przykurczone nogi, opierały się o ziemię. Całe były we krwi i w takich, jakby strupach. Drzwi wejściowe oraz od garażu były otwarte, a córka zawsze drzwi zamykała. Ktoś w tym dniu na pewno był tutaj rano, albo miał przyjść tutaj - mówi Ewa Arbaczewska, matka Pauliny.

- Na zwłokach nie znaleziono obrażeń, które przesądzałyby o udziale osób trzecich. Nie ma żadnych przesłanek do tego, że był tam ktoś, przecież ona była we własnym domu - informuje Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Prokuratura przesłuchała kolegów Pauliny z klasy dopiero po trzech miesiącach. Kilka dni po  śmierci dziewczyny ktoś zalogował się na jej konto w jednym z portali społecznościowych. Zlikwidował je. Do dziś nie wiadomo, kto i dlaczego to zrobił.

- Coś słyszałam o pewnym zakładzie. Chłopcy się założyli, że ona tego nie zrobi. Uważam jednak, że ona dla zakładu by tego nie zrobiła. Gdybym miała typować kogoś, kto targnie się na własne życie, to ona by była ostatnia w kolejce – mówi nauczycielka ze szkoły Pauliny.

- Cztery dni przed śmiercią, w piątek, widziano naszą córkę z dwoma chłopcami. Powiedzieli do Pauliny, że jak będzie chciała to zrobić, to oni jej przyniosą sznurek. Oni coś planowali zrobić, zabawić się, tylko to wszystko się wymknęło spod kontroli – uważa Ewa Arbaczewska, matka Pauliny.

- Ten wątek pojawił się tylko w jednych zeznaniach i nikt nie potwierdził, że brał udział w takim zakładzie – informuje Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Kiedy znaleziono ciało Pauliny, dziewczyna była ubrana do wyjścia do szkoły. Miała też spakowane wszystkie książki na ten dzień. Przed śmiercią do późnego wieczora SMS – owała ze swoim chłopakiem, dwa lata starszym Michałem D.

- Widziałam go w tego samego dnia jeszcze. Był załamany, gorzej się trzymał, niż ja – mówi Dominika Jaszcz, przyjaciółka nieżyjącej Pauliny.

- Jego matką jest była prezes radzyńskiego sądu, obecnie sędzia w wydziale karnym – dodaje Tomasz Nieśpiał, dziennikarz „Wspólnoty Radzyńskiej”.

- Michał D. był przesłuchiwany w obecności matki. Dlaczego? Bo ona w tym postępowaniu brała udział, jako matka – tłumaczy Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Prokuratura nie zabezpieczyła SMS-ów, jakie wysyłali do siebie Paulina i Michał D.

- Michał zeznał, że Paulina upijała się do nieprzytomności, piła wódkę, brała po całym opakowaniu proszków – mówi Zbigniew Arbaczewski, ojciec Pauliny.

- Ja mam całą szufladę leków, są różne. Nigdy mi żadne leki nie zginęły – twierdzi Ewa Arbaczewska, matka Pauliny.

- Nigdy nie było takiej sytuacji, że się upiła do nieprzytomności – dodaje Dominika Jaszcz, przyjaciółka Pauliny.

W lutym zeszłego roku śledztwo w sprawie śmierci Pauliny zostało umorzone. Aby je wznowić, potrzebne są nowe dowody. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby w sprawie miał nastąpić przełom.

- Dowiecie się, ale jeszcze nie powiemy. Tak mówią dzieci. Któreś z dzieci w końcu pęknie, bo ich sumienie gryzie. Wcześniej czy później to powiedzą. Na pewno – twierdzi Zbigniew Arbaczewski, ojciec Pauliny.

- Ja bym tylko chciała, żeby powiedziały prawdę. Niech będzie ona bolesna, ale będzie prawdą – dodaje Ewa Arbaczewska, matka Pauliny.

- Dla mnie, to wszystko jest podejrzane i dziwne. Gdyby ona to planowała, to na pewno by zostawiła jakiś list, cokolwiek. Może w końcu kogoś coś ruszy i zacznie mówić, jak było naprawdę – podsumowuje Dominika Jaszcz, przyjaciółka Pauliny.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl