Biznes kosztem niepełnosprawnych

Ostrzegamy przed firmą z Lublina, która sprzedaje sprzęt rehabilitacyjny dla osób niepełnosprawnych. Klienci skarżą się, że firma nie dostarcza zamówionego sprzętu i nie zwraca pieniędzy w całości. Jej właściciel twierdzi, że ma problemy finansowe. Mimo to przyjmuje kolejne zlecenia.

Jacek Peterwas od czterech lat cierpi na porażenie czterokończynowe. Potrzebuje pomocy przy wszystkich codziennych czynnościach. Jego żony nie stać na sprzęt rehabilitacyjny, dlatego bardzo się ucieszyła, kiedy w zeszłym roku otrzymała pieniądze na ortezy.

- Kortezy kosztowały cztery tysiące złotych. Dwa tysiące dał NFZ, a kolejne dwa dało centrum pomocy rodzinie. Ortezy są ważne, bo miały służyć do pionizacji męża – opowiada Henryka Peterwas, żona pana Jacka.

Pieniądze na konto lubelskiej firmy trafiły w kwietniu zeszłego roku. Ale ortez dla pana Jacka nie ma do dzisiaj.

- Dzwoniłam do szefa tej firmy. Najpierw powiedział, że się zorientuje, a potem już ode mnie telefonów nie odbierał – mówi Henryka Peterwas, żona pana Jacka.

Pani Henryka po wielu miesiącach oczekiwania na ortezy dla męża złożyła skargę do Narodowego Funduszu Zdrowia. Urzędnicy przeprowadzili postępowanie.

- Ponieważ ten podmiot niewłaściwie realizował umowę, nałożyliśmy karę umowną. Pieniądze do tej pory nie wpłynęły na nasze konto, dlatego rozpoczęliśmy proces windykacji – informuje Małgorzata Bartoszek z lubelskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.

Dopiero po interwencji urzędników NFZ-u, właściciel firmy oddał pieniądze za ortezy. Oddał, ale tylko NFZ-owi. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie nadal nie odzyskało dwóch tysięcy złotych. Chory mężczyzna nadal nie ma ortez. To fragment rozmowy z Dariuszem P., właścicielem firmy.

Dariusz P.: Ja nie wiem, czy te ortezy są potrzebne panu Peterwasowi w tym momencie, to po pierwsze.
Reporterka: Ale nie rozmawiamy o tym, czy te ortezy są potrzebne, bo pan nie jest od tego. Pan jest od wykonania zamówienia.
Dariusz P.: Byliśmy zablokowani przez firmę, która produkuje ortezy.
Reporterka: Z powodu?
Dariusz P.: Z powodu płatności.
Reporterka: To znaczy, że pan za coś już nie płacił, tak?
Dariusz P.: Wtedy to się skumulowało.

Na działania firmy skarży się także pani Anna Wołącewicz. Jej 13-letnia córka Marta jest niepełnosprawna. Pani Anna zamówiła w firmie Dariusza P. wózek i pionizator dla córki. Koszt – ponad 15 tysięcy złotych.

- Bardzo zależało nam na czasie, bo Marta nie miała w czym siedzieć. Postanowiliśmy sięgnąć po nasze oszczędności i zapłaciliśmy gotówką. Umówiliśmy się z właścicielem, że wykładamy swoje pieniądze, a on nam je odda, kiedy otrzyma zwrot z NFZ-u i Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – opowiada Anna Wołącewicz.

Pani Anna dostała zamówiony sprzęt. Kiedy właściciel firmy dostał 7200 złotych zwrotu z NFZ-u i PFRON-u, kobieta poprosiła o zwrot pieniędzy.

- Oddał nam tylko część - trzy tysiące złotych. Potem kontakty z nim był utrudniony, mówił: jeszcze nie teraz, teraz nie mogę – wspomina Anna Wołącewicz.

Do dzisiaj Dariusz P. nie oddał rodzinie chorej Marty ponad 3 tysięcy złotych. Próbowaliśmy dowiedzieć się dlaczego.

Dariusz P.: Proszę pani, bo nie mam.
Reporterka: Ale pan dostał te pieniądze.
Dariusz P.:Ale one poszły na bieżące zobowiązania. Oddam te pieniądze.
Reporterka: Kiedy?
Dariusz P.: Do miesiąca czasu. Ja ich nie mam, w tym momencie mam wstrzymaną płatność moim pracownikom.

- Poinformowaliśmy świadczeniodawcę, że w przypadku otrzymania kolejnej skargi, natychmiast rozwiążemy z nim umowę, bez zachowania okresu wypowiedzenia – mówi Małgorzata Bartoszek z lubelskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.

Na działania firmy skarżą się także jej byli pracownicy. Twierdzą, że nie otrzymywali terminowo wynagrodzeń.

- Do tej pory nie mamy uregulowanych wypłat. Założyłam panu Darkowi sprawę w sądzie, niedługo będzie rozprawa. Za każdym razem słyszałam od niego to samo: że nie ma czasu, że jakoś to będzie, że oddzwoni, że ma kłopoty z dzieckiem, żoną, a to sam jest chory – opowiada Marta Pruska, była pracownica.

- On w pewnym momencie przestał się liczyć z nami jako pracownikami i niepełnosprawnymi, od których zależy jego być albo nie być - dodaje pan Marcin, były pracownik.

Dariusz P. nie zgodził się na oficjalną rozmowę przed kamerą. Tłumaczy, że ma przejściowe kłopoty finansowe. Nadal przyjmuje zamówienia na sprzęt rehabilitacyjny.

- Zastanawiam się, czy pieniądze, które być może odzyskam, nie zostaną zabrane komuś, kto jest w jeszcze gorszej sytuacji. Prawdopodobnie tak to się odbywa. Nadal pobiera pieniądze i przesuwa je gdzieś, a ludzie potrzebują pomocy – mówi Anna Wołącewicz, która czeka na pieniądze.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl