Zakonnik zabił po alkoholu. Płacić nie zamierza

Zakonnik Mieczysław L. wsiadł pijany za kierownicę i zabił dwie osoby. Przed wyrokiem ofiarował bliskim ofiar pieniądze w zamian za podpisanie ugody. Dzięki nim sąd wymierzył mu niższą karę i po półtora roku wyszedł na wolność. Pani Wiesława na ugodę z zakonnikiem nie poszła. W wypadku straciła męża i pasierba. W sądzie wywalczyła 60 tys. zł zadośćuczynienia. Mieczysław L. zapłacić jej nie zamierza.

63-letni mąż Wiesławy Pełki, Tadeusz i jej 32-letni pasierb Adrian jechali rano na giełdę. Najechał na nich pijany zakonnik Mieczysław L. Mężczyźni nie mieli żadnych szans na przeżycie.

- Kierowca fiata jechał z dużą prędkością od strony centrum miasta. Na łuku zjechał na przeciwny pas i zderzył się czołowo z prawidłowo jadącą skodą. Siła uderzenia była bardzo duża. Mężczyzna znajdował się w stanie nietrzeźwym – informuje Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji.

- On do godziny 3 nad ranem był na spotkaniu integracyjnym, tam pił alkohol. Prowadził z ogromną szybkością, tam obowiązywała prędkość 50 km/h, a on jechał 115 km/h. Jeszcze jechał do kościoła kazanie głosić – mówi Wiesława Pełka, która w wypadku straciła męża i pasierba.

Mimo że zakonnik Mieczysław L. jadąc pod wpływem alkoholu zabił dwie osoby, nie trafił do aresztu. Odpowiadał przed sądem z wolej stopy. Pani Pełka mówi, że zarówno Mieczysław L., jak i jego koledzy zakonnicy - zabiegali u rodziny, by ta nie oskarżała sprawcy w sądzie. Za śmierć ojca i brata, córka z pierwszego małżeństwa zabitego Tadeusza Pełki dostała sto tysięcy złotych. Pani Wiesława mówiła, że przed wyrokiem nie przyjmie żadnych pieniędzy.

- Pojechali do tej córki. Ona wyraziła zgodę, zapłacili jej sto tysięcy złotych. A ja się nie zgodziłam. Zostałam oskarżycielem posiłkowym – mówi pani Wiesława.

- Zarówno do niej, jak i do pozostałych członków rodziny zmarłych docierał pan L. wraz z przedstawicielami zakonu. Starali się doprowadzić do ugód, żeby po otrzymaniu pieniędzy członkowie rodzin nie występowali w charakterze oskarżycieli posiłkowych, nie popierali tego oskarżenia. W czasie zeznań mieli złożyć oświadczenia, że są pogodzeni i wybaczyli. To wszystko miało na celu wpłynięcie na ewentualny wymiar kary – dodaje Kamil Kamiński, adwokat Wiesławy Pełki.

Wiesława Pełka podpisała zakonnikowi oświadczenie, że wybacza mu śmierć męża i syna, a zadośćuczynienie w wysokości 20 tysięcy złotych zgodzi się przyjąć dopiero po prawomocnym wyroku sądu. Wyrok sądu pierwszej instancji zapadł w lecie 2009 roku. Zakonnik został skazany na dwa lata więzienia. W sądzie nie ukrywają, że na wysokość kary miał wpływ fakt pojednania zakonnika z córką i ojcem zabitego Tadeusza Pełki. 

- Sąd musiał brać pod uwagę postawę oskarżonego, który doprowadził do pojednania ze wszystkimi pokrzywdzonymi. Częściowo też wypłacił zadośćuczynienie pokrzywdzonym – mówi Renata Nowosadzka, rzecznik Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim.

Zakonnika Mieczysława L. znaleźliśmy w jednym z klasztorów pod Warszawą. Pracuje tu z ludźmi uzależnionymi od alkoholu. Mieczysław L. powiedział, że mimo że sąd drugiej instancji podwyższył mu karę do trzech lat, w więzieniu spędził tylko połowę kary. Ani on, ani jego przełożeni nie wyrazili zgody na wypowiedź przed kamerą.

- Przeważnie zapadają kary, które oscylują w granicach 5-6 lat pozbawienia wolności. Ostatnio sprawca wypadku w Łodzi, gdzie zginęły dwie osoby, został skazany na 12 lat pozbawienia wolności. Czyli maksymalną karę, którą można było za ten czyn wymierzyć – mówi Kamil Kamiński, adwokat Wiesławy Pełki.

Po prawomocnym wyroku Wiesława Pełka przypomniała Mieczysławowi L. o  zadośćuczynieniu. Zakonnik odpisał, że nie pracuje, więc nie ma żadnych pieniędzy. Tę wersję potwierdza też prowincjał jego zakonu. Pani Pełka zwróciła się do sądu, żeby ten rozstrzygnął, czy powinna otrzymać zadośćuczynienie od zakonnika.

- Ta sprawa zakończyła się w zeszłym roku. Równo rok temu zapadł wyrok. I sąd zasądził na rzecz tej pani łącznie kwotę 60 tysięcy złotych. Ten wyrok jest prawomocny - mówi Renata Nowosadzka, rzecznik Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim.

- Pani Pełka nie jest już potrzebna zakonowi. Była potrzebna zakonowi w czasie postępowania karnego, kiedy miała złożyć oświadczenie, że niejako wybaczyła mu wszystko – komentuje Kamil Kamiński, adwokat Wiesławy Pełki.

- Nie mam pensji, nie zarabiam. Jestem na utrzymaniu klasztoru. Ona żądała jak najwyższej kary dla mnie. Dla mnie było to istotne – powiedział ojciec Mieczysław L., zakonnik, który po alkoholu spowodował śmiertelny wypadek.  

- Jeszcze powiedział, że to nie jest jego wina, że to Bóg tak chciał. Ja mówię: Niech pan nie będzie śmieszny i Boga nie miesza w to, co pan zrobił. Napił się pan, przekroczył pan szybkość, rozmawiał pan przez komórkę i chce pan Boga obwiniać? – mówi Wiesława Pełka.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl