Kupiła drogi aparat, teraz cierpi

Genowefa Błażejak ma 79 lat i poważne problemy ze słuchem. W jednym z salonów w Wałbrzychu kobieta kupiła aparat słuchowy za 2660 zł i dziś bardzo tego żałuje. Pani Genowefa twierdzi, że już w salonie urządzenie wywoływało u niej ból ucha, ale sprzedawczyni przekonała ją do kupna. Ból nie minął, a zwrócić urządzenia staruszka nie może.

- Normalnie wcisnęła jej na to siłę. Mama to starsza kobieta, nie rozumiała, wzięła to, podpisała i teraz ma problemy – mówi Grażyna Paduszyńska, córka pani Genowefy.

Genowefa Błażejak ma 79 lat i mieszka w Wałbrzychu. Od lat ma kłopoty zdrowotne. Najbardziej dokuczliwe okazały się problemy ze słuchem.

- Problemy ze słuchem mam ją od jakichś 15 lat. Wcześniej miałam taki inny aparat, ale przestałam go nosić, bo zaczynało mnie ucho boleć – opowiada pani Genowefa.

Kobieta chciała kupić nowy aparat słuchowy. W maju 2013 roku podczas zakupów pani Genowefa natrafiła na przypadkowy salon protetyki słuchu w Wałbrzychu.

- Pracownica zaprowadziła mnie do pokoju, pytała jakie miałam wcześniej słuchawki i jaki mam słuch. Stwierdziła, że zrobi mi test – opowiada pani Genowefa.

Test wykazał, że w uchu pani Genowefy była krew. Sprzedawczyni jednak się tym nie przejęła i mimo to, postanowiła sprzedać staruszce aparat, który kosztował 2660 złotych.

- Podpisałam umowę, powiedziała: niech pani stara się nosić, może on się przyzwyczai. Powiedziała, że mam iść do laryngologa i zbadać się, ale mogę to nosić – wspomina pani Genowefa.

- Ucho zaczęło krwawić i mama nie mogła tej słuchawki wsadzić do ucha. Poszła do lekarza – mówi Grażyna Raduszyńska, córka poszkodowanej.

- Powiedziałam pani doktor, że mam słuchawki, ale nie mogę ich nosić, bo mnie strasznie ucho boli. A ona mówi, że absolutnie. Dała mi antybiotyki – dodaje pani Genowefa.

Starsza kobieta chciała oddać aparat po 3 dniach. Jednak sprzedawczyni, Alicja O. nie chciała go przyjąć.

Alicja O.: 10 maja pani zakupiła aparat, a 13 maja zgłosiła się do drugiego oddziału z chęcią oddania aparatu…
Reporterka: No właśnie, czyli 13 maja pani Genowefa się zgłosiła, tak? Jeżeli pani sama przyznaje, że 3 dni po zakupie aparatu, pani Genowefa wyraziła chęć oddania go ...
Alicja O.: Nie oddania!
Pani Genowefa: Oddania go!
Alicja O.: Nie oddania, tylko chęci zmiany raty! Mówiła, że raty są za duże!
Pani Genowefa: Ja byłam trzy dni po rząd oddawać to, ale pani mi mówiła, że nie mogę. Poszłam do Wrocławia załatwiać...

- Dochodzenie prokuratury zostało umorzone wobec braku ustawowych znamion czyn u zabronionego. Pani w dniu zawarcia umowy zapoznała się z warunkami zakupu aparatu słuchowego i została rzetelnie poinformowana o możliwości odstąpienia w ciągu 14 dni od tego kredytu – informuje Bożena Jażdżyk z Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu.

Niestety, mimo chęci pani Genowefy, odstąpienie od umowy okazało się niemożliwe. Zdesperowana kobieta postanowiła odesłać aparat do głównej siedziby sklepu we Wrocławiu, myśląc że w ten sposób pozbędzie się problemu. Dzisiaj pani Genowefa nie ma aparatu, a raty płacić musi…

-  Boję się, żebym nie zajęli mi renty, bo oni piszą, że od razu chcą 2800 zł – mówi pani Genowefa.*

* skrót materiału

Reporterka: Martyna Grzenkowicz

mgrzenkowicz@polsat.com.pl