To nie jest szpital dla starszych ludzi

86-letni pan Józef Kucharski na początku roku przeszedł operacje w radomskim szpitalu. Leczenie pana Józefa przebiegało bez powikłań, w stanie dobrym został wypisany do domu. W lutym zabrało go pogotowie i trafił do szpitala w Grójcu. I tam zaczęła się jego gehenna. Najbliżsi zauważyli zaawansowane odleżyny. Po miesięcznym pobycie w tym szpitalu, mimo prywatnej opiekunki, rany powiększyły się, odkrywając kości. Szpitalowi jest przykro, jednak nic nie robi, żeby pomóc panu Józefowi.

 86 - letni pan Józef z Grójca był przysłowiowym okazem zdrowia. Po raz pierwszy trafił do szpitala na początku tego roku,  kiedy złamał nogę. Z radomskiego szpitala został wypisany pod koniec stycznia w stanie  ogólnym dobrym.


- Dziadek był człowiekiem bardzo dbającym o kondycję, bardzo lubił chodzić, dużo spacerował - mówi Natalia Włodarska, wnuczka pana Józefa.


- Wszystko było dobrze.  I pewnego dnia dostał gorączki w nocy, dostał wymiotów. Przyjechało pogotowie i zabrali go do szpitala w Grójcu -  mówi  Tadeusz Kucharski, syn pana Józefa.


Pan Józef  trafił na oddział wewnętrzny grójeckiego szpitala na początku lutego. Rodzina codziennie odwiedzała chorego ciesząc się, że stan zdrowia staruszka poprawia się. Jednak to,  cobilscy  zobaczyli po kilku dniach, wprawiło ich w osłupienie i przerażenie.
- Po trzech dniach przypadkowo przy rodzinie pielęgniarka odkryła kołdrę i zobaczyliśmy, że jest jedna wielka rana. Całe ciało w ranach - mówi pan Tadeusz.


-  Rany były bardzo straszne, były napompowane wodą , ropą,  krew podchodziła – mówi pani Natalia, wnuczka pana Józefa.


Rany odleżynowe pogłębiały się. Rodzina codziennie informowała  pielęgniarki i lekarzy, że stan ran jest coraz gorszy. Zdesperowani wynajęli prywatną opiekunkę i sami zaczęli pytać w aptekach czym leczy się odleżyny.


-  Szukaliśmy pomocy z zewnątrz. Z tym że są takie procedury, że żadna pomoc fachowa z zewnątrz nie chce przyjść,  obejrzeć w szpitalu człowieka, no bo od tego jest szpital – mówi pan Tadeusz.


Po kilku dniach udało nam się umówić na spotkanie z ordynatorem oddziału. Poszliśmy na nie razem z synem chorego.


Reporter: Czy ktoś z pana załogi lekarzy, lekarek, pielęgniarek na obchodzie pokazywał panu te odleżyny?


-  Tak,  problem odleżyn był od początku.  Mówiono, że pacjent ma odleżyny - mówi Zbigniew Binio,   ordynator  Oddziału Wewnętrznego w Powiatowym Centrum Medycznym w Grójcu.


-  Teraz to ja jestem tyle wart,  co splunąć - mówi pan Józef, który ma odleżyny.


-  Ojciec jest twardy, mocny, on wytrzymuje dużo, ale są rzeczy, których już nie daje rady wytrzymać . On już prosi, żeby go wywieźć na cmentarz – mówi pan Tadeusz. *

*skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl