Rodzić po ludzku? Nie w Zduńskiej Woli

Pan Damian Kunert i państwo Nowakowie wytoczyli wojnę szpitalowi w Zduńskiej Woli. To właśnie w nim rozegrały się tragedie tych rodzin. Pan Damian i jego żona niespełna rok temu w trakcie porodu stracili syna Stasia. Syn państwa Nowaków także w wyniku porodu ma znacznie uszkodzony mózg. To nie są jedyne przypadki. W prokuraturze jest łącznie 11 podobnych spraw. Jednak dyrekcja szpitala żadnych błędów swojego personelu nie widzi.

Pan Damian Kunert od kilku miesięcy cały swój wolny czas poświęca walce ze Szpitalem Powiatowym w Zduńskiej Woli.  W tym szpitalu rodziła jego żona i w tym szpitalu zmarł syn pan Damiana – Staś.


-  Nie słyszę płaczu dziecka. Kompletna cisza,  za chwilę wychodzą jakieś kolejne pielęgniarki, czy personel medyczny zakrwawiony cały. Każdy,  kto wychodził z tego pomieszczenia był we krwi. Widziałem praktycznie jak to wszystko wyglądało, jak kładą się na żonie,  na brzuchu, ciągną Stasia za głowę, zostaje urwana pępowina – mówi pan Damian.


-  O jakichkolwiek błędach, zaniedbaniach będziemy mogli powiedzieć dopiero, kiedy zapadną prawomocne wyroki -  mówi Małgorzata Kabalska –Stasiak, zastępca dyrektora ds. medycznych  Zduńskowolskiego Szpitala Powiatowego.


-  Po chwili słyszę, jak żona  ostatkiem sił krzyczy: Damian, on nie żyje. Wtedy już nie wytrzymałem, wbiegłem na salę porodów. Stasiu leżał z boku na takim małym łóżeczku, wziąłem go na ręce, zapytałem ,co się stało, dlaczego nie żyje - mówi pan Damian.

Nieprawidłowości  podczas porodu żony pana Damiana dopatrzył się zarówno NFZ, Wojewódzki Konsultant w Dziedzinie Położnictwa i Ginekologii, jak i Okręgowa Izba Lekarska w Łodzi. Szpital przyznaje  się jedynie do braków w dokumentacji.


Reporter: Znana jest pani opinia konsultanta wojewódzkiego, który wskazuje braki?


 -Jest napisane, że pan profesor wyciągnął te wnioski na podstawie dokumentacji. To, że dokumentacja nie do końca  dokumentowała podejmowane czynności, nie znaczy, że te starania nie były prowadzone prawidłowo - mówi Małgorzata Kabalska–-Stasiak, zastępca dyrektora ds. medycznych  Zduńskowolski ego Szpitala Powiatowego.


Ponad rok temu  również w  szpitalu w Zduńskiej Woli rodziła pani Milena Nowak. Dziś ich syn ma 14 miesięcy i ma uszkodzony mózg.  Przebył udar. Żaden z lekarzy nie potrafi powiedzieć,  jak  Julek będzie się rozwijał. Pani Milena swój poród wspomina jako koszmar. 


- Kazał przeć, ja krzyczałam, że nie mogę i on w pewnym momencie powiedział, to ja ci pomogę. Położył się   ciałem i wycisnął moje dziecko  - mówi Milena.


Pani Milena i pan Krzysztof napisali skargę. Najpierw do dyrekcji  szpitala,  a potem do Starostwa Powiatowego. Od obydwu instytucji dostali taką samą odpowiedź: nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości.


-  Odpisali mi, że urodziła mi się córka.  Niespełna 5 dni po tej informacji ze szpitala, listonosz przyniósł mi odpowiedź ze starostwa, że też  urodziła mi się córka -  mówi Krzysztof Nowak, ojciec Julka.


 Reporter:  W dokumentach jest napisane, że nie było wyciskania, czynów zabronionych?


-  To nie był ucisk, to było brutalne parcie na brzuch, to nie był ucisk - mówi pan Krzysztof.


 Sprawą oddziału położniczego w Szpitalu Powiatowym w Zduńskiej Woli zajmuje się sieradzka prokuratura. Prowadzi aż 11 spraw.


-  Okazało się, że  wystąpił szereg różnych przypadków, których  skutkiem była i śmierć noworodka, jak i doznanie ciężkich uszczerbków ciała noworodków,   a także   rodzących  kobiet - mówi Józef Mizerski  z  Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.


-  Nie wiem,  czy jest ktoś zdolny urodzić siłami natury dziecko o masie 5,5 kilogramów i  o wielkości 62 centymetrów  - mówi pan Damian.


- Gdybym miała zrobione cesarskie cięcie, jak trafiłam do szpitala,  moje dziecko byłoby zdrowe – mówi pani Milena.


-  Powiedziałem żonie, że ja nie będę siedział cicho, jak moją rodzinę i syna spotyka krzywda - mówi pan Krzysztof. *

*skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl