Brutalna lekcja WF-u?
14-letni Damian z Krosna marzył, by zostać piłkarzem. Niestety, nigdy już nie będzie uprawiał sportu. Damian twierdzi, że podczas zajęć WF-u został celowo zaatakowany łokciem w brzuch przez kolegę ze szkoły. Kilka godzin później lekarze walczyli o jego życie. Okazało się, że ma pękniętą śledzionę. Szkoła twierdzi, że to nieszczęśliwy wypadek.
- To są moi ulubieni piłkarze: Gareth Bale i Adnan Januzaj - pokazuje plakaty w pokoju 14-letni Damian. Kiedyś chciałem, a właściwie dalej chcę grać, jak oni. Ale nie mogę…
Marzenia czternastolatka z Krosna przekreśliły wydarzenia, do jakich doszło w sali gimnastycznej jego szkoły 5 listopada ubiegłego roku.
- Syn mówił, że podczas gry w piłkę przewrócił się na niego kolega i jeszcze uderzył go łokciem, gdy syn wstawał – opowiada Beata Hejnar, mama Damiana.
- Po tym uderzeniu nie dałem rady oddychać. Mówiłem nauczycielowi, że boli mnie brzuch z lewej strony – twierdzi Damian.
Innego zdania jest Lidia Kasińska, dyrektorka Zespołu Szkół nr 5 w Krośnie: Damian nie zgłaszał nic nauczycielowi. Po prostu wyszedł z sali bez słowa.
- Syn wszedł do domu, rzucił plecak i powiedział, że coś mu pękło w brzuchu, wszystko go boli. Położył się na łóżku i już się nie ruszył – dodaje Beata Hejnar, mama Damiana.
Pogotowie ratunkowe natychmiast zabrało Damiana do szpitala. Tam okazało się, że chłopak ma pękniętą śledzionę i niezbędna jest szybka operacja.
- Zostałam poproszona przez lekarzy o podjecie decyzji, bo w tamtej chwili trwała walka o syna życie. Mógł nie przeżyć transportu do Rzeszowa, dlatego był operowany w Krośnie – opowiada Beata Hejnar, mama Damiana.
Mimo że Damian już lekarzom pogotowia zgłosił, że został uderzony łokciem przez innego ucznia szkoły - Maksymiliana, to oficjalna wersja zdarzeń była inna.
- To wydarzenie wyglądało na nieszczęśliwy wypadek. Po prostu dwóch chłopców zderzyło się w trakcie gry w piłkę nożną – mówi Lidia Kasińska, dyrektorka Zespołu Szkół nr 5 w Krośnie.
Sprawa trafiła na policję, a stamtąd do sądu. Sędzia uznał, że rozbieżności w zeznaniach świadków nie pozwalają oskarżyć Maksymiliana o celowe uderzenie Damiana. Spór rozstrzygnie sąd drugiej instancji.
- Jest opinia lekarska, że uraz syna nastąpił po uderzeniu łokciem, nie na skutek zderzenia, tylko na skutek silnego uderzenia łokciem w brzuch – mówi Beata Hejnar, mama Damiana.
Okazuje się, że Maksymilian wcześniej już był objęty nadzorem kuratora. Nieoficjalnie wiemy, że zachowywał się agresywnie podczas zajęć WF-u.
- W tej chwili to jest chłopak spokojny, natomiast wcześniej były z nim jakieś problemy – przyznaje Lidia Kasińska, dyrektorka Zespołu Szkół nr 5 w Krośnie.
- Nieletni był już notowany w wydziale rodzinnym sądu w Krośnie, ale z wywiadu kuratora sądowego wynika, że nie wykazuje przejawów demoralizacji – informuje Artur Lipiński z Sądu Okręgowego w Krośnie.
- Ja nie będę się wypowiadała, mam w rodzinie radcę prawnego, mam nic nie opowiadać – oznajmiła nam mama Maksymiliana.
- Moje życie się bardzo zmieniło, mam dietę, nauczyciele przychodzą do domu, bo nie chodzę do szkoły. Jest ryzyko, że jak zachoruję, to mogę umrzeć – mówi Damian.
- Mój syn był wysportowany, grał w piłkę, marzył, by zostać piłkarzem. Nigdy już nim nie będzie, nigdy nie zagra w piłkę – rozpacza Beata Hejnar, mama Damiana.*
* skrót materiału
Reporter: Michał Bebło