Pies konał na ulicy. Wróci do właścicielki!

Jak można tak zaniedbać psa? „Kaskaderek” został znaleziony na jednym z osiedli w Żorach. Był skrajnie wyczerpany i miał pokiereszowane tylne nogi, na których nie mógł chodzić. Ten widok przeraził obrońców zwierząt. Dzięki ich zaangażowaniu pies dochodzi do zdrowia. Niestety, wkrótce wróci do właścicielki, która doprowadziła go do takiego stanu.

- Jak weterynarz zobaczył tego psa, to nie wiedział, czy będzie można go uratować. Groziła mu amputacja nóg. Widać było, że cierpi – mówią Katarzyna Moś i Izabela Piontek z  Żorskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt.

- Osoba, która się od nas dowiaduje, że jej pies zaginął? To jest kompletne nieporozumienie. Ja bym jej rybek nie powierzyła, a co dopiero psa – dodaje Barbara Siedlecka z Żorskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt

„Kaskaderek” - kilkuletni kundelek zabrany został przez hycla z ulicy w listopadzie ubiegłego roku. Pies miał pokiereszowane nogi, był wychudzony, wyglądał na porzuconego.

- Widzieliśmy, że nie chodzi na tylne nogi. Z jednej nogi widać było wystającą kość, kawałki mięsa, okropny widok – mówi  Katarzyna Moś z Żorskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt.

- Na jednej łapce była rana, na drugiej opatrunek gipsowy, który był brudny, widać było, że jest od bardzo dawna. Psa bolało, nie można było go dotknąć – opowiada Izabela Piontek z  Żorskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt.

- To wszystko było stare. Nikt nie zmieniał opatrunków, nikt o te rany nie dbał, były  bardzo zaniedbane – dodaje Oliwier Teodorowski, lekarz weterynarii.

Żorskie Stowarzyszenie dla Zwierząt postanowiło leczyć psa. Fundusze na leki i rehabilitację zbierano w interencie. Jednocześnie członkowie stowarzyszenia odnaleźli właścicielkę psa.

- Zapukałyśmy do jej drzwi w poniedziałek rano. Dopiero od nas dowiedziała się, że pies jej zaginął! – wspomina Barbara Siedlecka z Żorskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt.

Udało nam się porozmawiać z właścicielką psa, Izabelą P.:

Reporter: Czy pani jest w stanie się nim opiekować? 
Izabela P.: Jestem w stanie. Nie chcą mi podać adresu. Nie wiem, czy on w ogóle jeszcze żyje.
Reporter: Żyje i ma się o wiele lepiej niż w czasie, kiedy był u pani .
Izabela P.: Chłopakowi mojemu uciekł.
Reporter: Jak uciekł, przecież ten pies w ogóle nie chodził.
Izabela P.: Nie wiem, on tak stwierdził, on był w ogóle na innym osiedlu.

- Pies nie potrafił chodzić. Miał obie tylne nogi niesprawne, ciągnął je za sobą. Na pewno nie przemieszczał się z żadną dużą prędkością, nie mógł nigdzie uciec – mówi Izabela Piontek z Żorskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt.

Dziś „Kaskaderek” czuje się już o wiele lepiej. Leczenie kosztowało 7 tysięcy złotych, dalsza rehabilitacja również będzie kosztowna. Niestety, dawna właścicielka postanowiła psa odzyskać.

- Właściciele musieli chodzić do urzędu miasta, żeby im tego psa oddać, a urząd miasta na to zezwolił. To nas zbulwersowało. Nie kontaktowali się z nami, nie widzieli psa, nie znali dowodów – mówi Izabela Piontek z Żorskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt.

-  Postępowanie w sprawie odebrania praw opieki nad zwierzęciem zostało umorzone między innymi z tego powodu, że właścicielka chce go odzyskać – powiedział nam Bronisław Pruchnicki z Urzędu Miasta w Żorach.

To kolejny fragment rozmowy z właścicielką psa, Izabelą P.:

Izabela P.: Ja mam malutkie dziecko, które go ciągnęło za te nogi. Co, miał mi pogryźć dziecko i kolejny problem?
Reporter: Po co pani ten pies, skoro pani przeszkadza przy dziecku? 
Izabela P.: To sobie go weźcie kur…, jak tak bardzo chcecie.

- Mamy nadzieję, że ten pies nigdy tam nie trafi. Ci ludzie zrobili mu już wielką krzywdę, nie są w stanie się nim zaopiekować – mówi Izabela Piontek z Żorskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl