Leczy od 24 lat. Resort zdrowia wysyła na studia!

Resort zdrowia nie pozwala podjąć pracy dyplomowanej lekarce z Ukrainy. Pani Swietlana jest pediatrą neonatologiem z 24-letnim stażem. Ma oferty pracy z kilku polskich szpitali, ale pracować nie może, bo jej dyplomy nie zostały uznane w Polsce. Urzędnicy chcą, by pani Swietlana… wróciła na studia.

- Moje doświadczenie zawodowe, umiejętności, wiedza to jest zero. Jestem brudnym absolwentem, niemile widzianym przez Ministerstwo Zdrowia – mówi Swietłana Olkhowicz.

53-letnia pani Swietłana z Ukrainy nie przypuszczała, że powrót w 2011 roku w ojczyste strony do Polski okaże się koszmarem. Jest pediatrą neonatologiem z 24-letnim stażem. Była również wykładowcą akademickim w Połtawie. Kiedy dowiedziała się, że lekarze o jej specjalizacji są tutaj poszukiwani, nie wahała się ani chwili.

- Mam polskie pochodzenie, przyjechałam do Polski pracować w zawodzie i normalnie żyć. Pół roku przed przyjazdem do Polski zamieściłam w internecie moje CV. Miałam 6 lub 7 odpowiedzi, że jest zapotrzebowanie. Prosili, bym wybrała ich, a nie inny szpital – mówi pani Swietłana.

- Moja mama była nauczycielem akademickim, pisała książki, które wydawano w dużych nakładach. Zawsze byłam dumna ze swojej mamy – opowiada Aleksandra Bilewicz, córka pani Swietłany.

Pani Swietłana ukończyła studia medyczne w 1988 roku w byłym Związku Radzieckim. Nostryfikowała swój dyplom w Polsce ponad rok temu. To nie wystarczyło. Jej dyplom nie został  uznany. Kobieta musi jeszcze zdać lekarski egzamin państwowy, a potem będzie musiała jeszcze wiele lat ubiegać się o tytuł lekarza specjalisty. Do emerytury może już nie zdążyć.

- Myślałam, że to będzie łatwe. Konsul generalny w Charkowie mówiła, że działa konwencja praska o wzajemnym uznawaniu dyplomów i za dwa tygodnie będę mogła iść do pracy – wspomina pani Swietłana.  

- Konwencja praska to umowa międzynarodowa, która została zawarta między Polską a krajami ZSRR w latach 50. Reguluje ona uznawanie dyplomu uzyskanego w Polsce i właśnie w tych krajach byłego Związku. Minister zdrowia twierdzi, że konwencja praska nie obowiązuje, więc dyplomów za równoważne uznać nie można. Natomiast minister nauki i szkolnictwa wyższego jest zdania, że konwencja praska obowiązuje. My również stoimy na tym stanowisku. Co więcej, zgodził się również z tym zdaniem wojewódzki sąd administracyjny w 2007 roku – mówi Monika Wieczorek, prawniczka z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego.

- Przysięgam, tą sprawą nikt się nie zajmuje. Ja dzwonię do ministerstwa codziennie, wszyscy są albo na urlopach, albo na spotkaniach. Nie udało mi się z nikim porozmawiać – dodaje Aleksandra Bilewicz, córka pani Swietłany.

Poszliśmy więc razem z panią Swietłaną i jej córką Aleksandrą do Ministerstwa Zdrowia z nadzieją, że w końcu uda się z kimś porozmawiać. To fragment rozmowy z Jakubem Bydłoniem, dyrektorem Departamentu Dialogu Społecznego w Ministerstwie Zdrowia:

Urzędnik: Znamy tę sprawę, była procedowana i wyjaśnienia były pani przekazywane.
Pani Aleksandra: Jak najbardziej. My się tym zajmujemy od dwóch lat. Piszemy pisma, tłumaczymy, ale nikt nie chce z nami rozmawiać. W zeszłym tygodniu powiedziano nam, że w poniedziałek będzie spotkanie w naszej sprawie.
Urzędnik: I spotkanie będzie.
Pani Aleksandra: Ale tak nas zwodzą już od trzech miesięcy.

- Oni mówią, że Naczelna Izba Lekarska ma pełną władzę w naszych kwestiach, a Naczelna Izba Lekarska jest ograniczona przez prawo, które tworzy Ministerstwo Zdrowia. To jest zamknięte koło – mówi Aleksandra Bilewicz, córka pani Swietłany.

Sprawę postanowiliśmy wyjaśnić z Maciejem Hamankiewicz, prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej:

Reporterka: Skąd bierze się ta nieścisłość pomiędzy racjami pani Swietłany, między opiniami prawników a postawą państwa i Ministerstwa Zdrowia?
Prezes: Pani sama twierdzi, że jest wybitnym specjalistą neonatologiem.
Pani Swietłana: Nie twierdziłam tak.
Prezes: I chciałaby, żeby to wszystko zostało uznane, żeby mogła tu pracować jako specjalista neonatolog. My musimy mieć pewność, że lekarz, który przyjdzie…  Jest wielu pani kolegów, nie jest pani jedyną…
Pani Swietłana: Chodzi o to, że na poziomie przepisów jest zamknięta droga do pracy.  Korporacja medyczna broni się. Zgodziłabym się na staż w dziedzinie pediatrii, neonatologii. Proszę jednak powiedzieć, w jakim celu mam studiować obok absolwentów polskich chirurgię oraz psychiatrię? Jestem neonatologiem, noworodki nie chorują na choroby psychiczne. W jakim celu?

- Jest już po spotkaniu w Ministerstwie Zdrowia. Było zupełnie bezowocne, nadal tkwimy w martwym punkcie. Jesteśmy tym załamane, ale będziemy walczyć, bo tak nie może być – zapowiada Aleksandra Bilewicz, córka pani Swietłany.*

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl