Toną w długach przez prezes spółdzielni

Dramat kilkudziesięciu rodzin z popegeerowskiego osiedla w Starym Bartkowie niedaleko Siedlec. Lokatorzy muszą spłacić gigantyczny dług spółdzielni, jaki powstał za rządów prezes i jednocześnie księgowej spółdzielni - Kamili D. Kobieta nie płaciła m.in. dostawcom za opał i wywóz nieczystości. Co zrobiła z pieniędzmi?

Kilkadziesiąt rodzin z osiedla w Starym Bartkowie ma komornika na karku. Nieoficjalnie ich spółdzielnia może mieć nawet 200 tys. złotych długu. 

- Sprawozdania rzekomo się zgadzały, a później wyszły takie wielkie długi. Przecież każdy z nas niósł pieniądze do spółdzielni, starał się nie zalegać – mówi jedna z mieszkanek osiedla.

Skąd takie długi spółdzielni? Jak twierdzą mieszkańcy, to wina niegospodarnej prezes spółdzielni Kamili D. Pani prezes była także księgową, której - jak się okazało - nikt nie sprawdzał. Pani prezes nie płaciła m.in. dostawcom za opał i wywóz nieczystości.

Byłam członkiem zarządu spółdzielni, przelewy jej podpisywałam. Miałam wzór podpisów w banku i to jej podpisywałam. Niczego podejrzanego nie zauważyłam. Rada spółdzielni też jej nie sprawdzała – opowiada Elżbieta Zdun, były członek zarządu spółdzielni.

- Za bardzo jej ufaliśmy. Nie wiedzieliśmy, że ona zrobiła sobie jednoosobową firmę z tej spółdzielni. Nikomu nie dawała dojść do papierów. Okazało się, że były faktury za alkohol, za buty. Wszystko na rachunek spółdzielni – dodaje jedna z mieszkanek osiedla.

Chcieliśmy porozmawiać z Kamilą D. , która według prawa wciąż jest prezesem spółdzielni. Niestety, kobieta nie chciała z nami rozmawiać. Po naszej wizycie Kamila D. w pośpiechu opuściła swojej mieszkanie. Nagrali ją zdesperowani mieszkańcy.

Pani Anna Łach mieszka na osiedlu w Starym Bartkowie od lat. Żyje skromnie. Jest emerytką, co miesiąc ma 1100 zł na przeżycie. 300 zł zaległego czynszu za mieszkanie wpłaca na konto komornika. Bieżącego czynszu nie płaci.

Reporterka: 26 tysięcy złotych, których domaga się komornik, to dla pani bardzo duże pieniądze?
Anna Łach: Pani kochana, mi ciśnienie nie spada. Na okrągło mam 190-200. Teraz wydam 200 zł na leki, muszę zapłacić za czynsz ponad 300 zł, za światło 150 zł. Nie ma z czego.

- To jest chyba najgorsza rzecz, jaką człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi, wiedząc że my i tak biednie żyjemy. A ona chodzi z podniesioną głową i udaje, że nic się nie stało – podsumowuje jedna z mieszkanek osiedla.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl