14-latek molestował małe dzieci!

14-letni chłopak wykorzystał seksualnie 5-letniego chłopca i jego 3,5-letnią siostrę! Nastolatek jest przybranym bratem matki skrzywdzonych dzieci. Żył z ofiarami pod jednym dachem. Nie wiadomo od jak dawna je molestował.

Do tragedii dzieci doszło w jednej z podtoruńskich miejscowości. Połowę domu zajmowała pani Anna z narzeczonym i trojgiem dzieci. W drugiej mieszkała jej matka ze swoim 14-letnim synem, czyli przybranym bratem pani Anny. Chłopak od najmłodszych lat bawił się z siostrzeńcami, a ostatnio na krótko powierzano mu opiekę nad dziećmi.

- Mój brat nie pierwszy raz został z dziećmi. Jak jechaliśmy do sklepu, to zostawał, obok była mama. To był mój brat, nie wyobrażałam siebie, że dzieciom może dziać się krzywda – mówi pani Anna, matka molestowanych dzieci.

- Moim zdaniem on świadomie zbliżał się do dzieci. To nie był jeden raz, przez kilka miesięcy dochodziło do strasznych rzeczy – opowiada Mariusz Korzus, dziennikarz Super Expressu.

O tym co działo się, gdy dzieci zostały same z wujkiem, rodzice maluchów dowiedzieli się późnym wieczorem. Dzieci zaczęły opowiadać, co robił z nimi 14-latek.

- Córka wyraźnie mówiła, że wkładał.  Ona mówiła mu, że boli, a on jej, że miało być fajnie. Była w takim szoku. Nie wiedziałam czy płakać, krzyczeć, czy bić. Była w szoku – opowiada pani Anna, matka dzieci.

- M. powiedział, że wujek przykładał mu pitola do pupy. Spytałem, dlaczego nic nie mówił, to odpowiedział, że nie wiedział – dodaje pan Jacek, ojczym dzieci.

O problemie pani Anna chciała porozmawiać z przyrodnim batem w obecności matki. Chłopak miał się do wszystkiego przyznać. Jednak na panią Annę i jej narzeczonego rodzina zaczęła wywierać presję, bliscy chcieli zatuszować sprawę…

- Pani doktor po rozmowie z córką powiedziała, że ona ma syndrom osoby molestowanej przez dłuższy okres czasu. Dobrze, że to teraz wyszło, bo może zapomni o tym. Jednak, żeby terapia była skuteczna, córka nie może tam więcej wrócić – opowiada pani Anna.

Rodzice molestowanych dzieci nie chcieli dłużej mieszkać we wspólnym domu. Z dnia na dzień zostawili wszystko co mieli. Jak mówią, dla dobra dzieci.

- Wszystko straciliśmy, ale zdrowie dziecka jest ważniejsze. Jeśli ona z tego nie wyjdzie, to będzie miała zmarnowane życie. Mam nadzieję, że zapomni – podsumowuje pani Anna.*

* skrót materiał

Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl

PS. Na wniosek sądu 14-latek został skierowany do specjalnego ośrodka szkolno-wychowawczego, gdzie poczeka na decyzję sądu rodzinnego.