Wpadł seryjny morderca z Ursynowa

Policjanci zatrzymali seryjnego mordercę z Warszawy. 52-letni Jerzy B. polował na starszych ludzi. Był przebiegły i wyjątkowo okrutny. Podszywał się za klienta, który chce kupić dom i gdy upewniał się, że ofiara nie ma szans, atakował. Niczego nie kradł, zabijał dla przyjemności. Wpadł przygotowując kolejną zbrodnię.

W lutym zeszłego roku w jednym z domów na warszawskim Ursynowie rodzina odnajduje ciało starszego mężczyzny. To Jerzy O., emerytowany lekarz. Nie ma wątpliwości, że został brutalnie zamordowany.

- Sprawca przyszedł w konkretnym celu, zabić. Właściciel wpuścił go do środka, nie obawiając się niczego. Sprawca zorientował się, że dom jest pusty, że jest bezkarny i może zrobić to, po co przyszedł. Kiedy zeszli do piwnicy, nastąpił atak – opowiada Artur Górski z Magazynu Focus „Śledczy”.

- Mamy do czynienia z chorą osobą, która w mordowaniu odnajduje satysfakcję. Dziabie tym nożem, nasyca się upłynnianą z siebie agresją – mówi Paweł Moczydłowski, kryminolog.

- Ciało zostało znalezione w stanie, który wskazywał na bardzo dużą brutalność sprawcy. Zadał kilkanaście ciosów nożem – dodaje Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.

Pół roku później, w sierpniu ginie kolejna osoba. To 63-letnia kobieta. Sprawca morduje ją zaledwie 6 kilometrów dalej. Okoliczności i mechanizm śmierci są identyczne. Dla policjantów to znak, że mają do czynienia z seryjnym zabójcą.

- I mężczyzna i kobieta chcieli sprzedać swoje domy. Bardzo prawdopodobne było to, że umówili się z kimś, kto te domy miał obejrzeć. Udało się go zatrzymać w momencie, kiedy usiłował nawiązać kontakt z następną osobą sprzedającą swoją nieruchomość. Być może działanie policjantów uratowało czyjeś życie – mówi Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.

- Telefonicznie sondował wiek ofiar, sondował kwestie ochrony – dodaje Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Kilka dni temu w śledztwie nastąpił niespodziewany zwrot. Policjanci zatrzymali Jerzego B., 52-letniego mieszkańca Warszawy. Nie przyznał się do winy. Nie powiedział, dlaczego zabijał.

- To mężczyzna, na którego przechodząc ulicą niespecjalnie zwrócilibyśmy uwagę, taki zwyczajny sąsiad – opowiada Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.

- Miał rodzinę, natomiast ostatnio się rozwiódł. Ma dzieci, miał pracę, normalny obywatel. W trakcie przeszukania jego mieszkania oraz samochodu ujawniliśmy dwa telefony komórkowe, które były wykorzystywane do kontaktu z obiema ofiarami – dodaje Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl