Tajemnicza śmierć w Zalewie Zegrzyńskim

Córka pani Jolanty utonęła w Zalewie Zegrzyńskim w czerwcu 2013 roku. Służby ratownicze zawiadomił kierowca skutera wodnego. Pani Jolanta jest przekonana, że mężczyzna potrącił jej córkę w wodzie, przez co utonęła. Po wyłowieniu okazało się, że 37-letnia Maja miała rozcięte czoło. Mimo to śledztwo umorzono.

- Dziewczyna sama szukała sobie krzywdy i ją znalazła. Czy ja się do tego przyczyniłem? Wątpię – mówi kierowca skutera.

68-letnia Jolanta Czerwińska z Warszawy samotnie wychowywała swoją jedyną córkę Maję. Pasją dziewczyny były podróże i nurkowanie. W maju ubiegłego roku po raz ostatni były na wspólnej wycieczce w Egipcie.

- Byłyśmy bardzo ze sobą zżyte, mieszkałyśmy razem, była moją jedyną córką. Wychowywałam ją sama, pracowałam na nią sama i jakoś sobie we dwie radziłyśmy. Jej pasją był świat i woda, nurkowanie – opowiada pani Jolanta.

20 czerwca ubiegłego roku. Był upalny, słoneczny dzień. 37-letnia córka pani Jolanty pojechała nad Zalew Zegrzyński popływać. Długo nie wracała.

- Przekazali mi wiadomość, że w córkę uderzył skuter wodny i nie żyje – mówi pani Jolanta.

- Miała rozcięte czoło w płaszczyźnie pionowej, dosłownie między oczami. On zawiadomił policję. Z tego co wiem, to zgłoszenia brzmiało tak, że uderzył w coś pod wodą. Nie wie, co to jest i boi się, czy przypadkiem to nie jest człowiek – opowiada Krzysztof Jaworski, prezes Legionowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

- Ja byłem świadkiem, że coś widziałem pod wodą i taki był mój telefon. Powiedziałem, że przepłynąłem koło czegoś pod wodą. To, że miała głowę uderzoną, to przecież  mógł ją ktoś wcześniej kopnąć. Tam mężczyźni skakali na „główkę”. Mógł ktoś jej skoczyć na głowę, różne rzeczy mogły się wydarzyć – powiedział nam kierowca skutera.

Od tego tragicznego wydarzenia mija już prawie rok. Do tej pory prokuratura nie ustaliła winnego tragedii i umorzyła śledztwo. Pełnomocnik pani Jolanty nie kryje zdziwienia. Zaskarżył decyzję prokuratury.

- Dla nas zaskakujące jest przede wszystkim to, że prokurator dysponuje dowodem z zeznań świadka, który to zdarzenie widział. Został on dwukrotnie przesłuchany i w taki sam sposób opisał to zdarzenie. W opinii pełnomocnika, ten opis nie pozostawia tutaj możliwości gdybania na temat tego, co tam zaszło - mówi Jan Mydłowskim, pełnomocnik pani Jolanty.

- Chciałabym, żeby on poniósł jakąś odpowiedzialność, żeby do niego dotarło, co zrobił. Zabrał nie tylko jej życie, ale i mnie – mówi pani Jolanta.*

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl