Winna wypadku, bo niska!
Pani Krystyna omijała stojący na drodze samochód, gdy jego kierowca nagle włączył silnik i zaczął cofać. Wlókł ją pod kołami przez kilka metrów. Kobieta zmarła. Mężczyzna nawet nie zauważył uderzenia. Mimo, że nie upewnił się, że ma wolną drogę, to prokuratura uznała, że winna wypadku jest jego ofiara. Powód? Była za niska!
82-letnia Krystyna Zymiera mieszkała w Psarach Podłazach, maleńkiej miejscowości nieopodal Kielc. 9 sierpnia ubiegłego roku wyszła z domu kupić chleb z objazdowego sklepu, który codziennie przyjeżdża do wsi.
- Znajdujemy się w miejscu wypadku. Tu zaparkował pojazd, z którego sprzedawano pieczywo. Trzy metry dalej zaparkował podobny pojazd, który przywiózł pracowników. Mama kupiła pieczywo i przeszła obok kabiny kierowcy. Czyli była widoczna przez kierującego. Chciała wrócić do domu - opowiada Mieczysław Zymiera, syn pani Krystyny.
Kobieta przeszła wzdłuż zaparkowanego auta. Gdy była już za samochodem, doszło do tragedii.
- Kierowca nagle włączył silnik i wykonał manewr cofania. Przewrócił mamę. Była wleczona przez około trzy metry pod pojazdem – mówi Mieczysław Zymiera, syn pani Krystyny.
- Przyjechało pogotowie, reanimowali ją. Pojechaliśmy do szpitala za pogotowiem, to już w szpitalu nie żyła – rozpacza Irena Miernik, córka pani Krystyny.
Bliscy pani Krystyny byli przekonani, że winę za śmiertelne potrącenie ich mamy ponosi kierowca samochodu. Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, że prokuratura sprawę umorzyła i winą za wypadek obarczyła nieżyjącą panią Krystynę!
- Z materiału dowodowego wynika, że kierujący zachował się w sposób prawidłowy. Ta droga nie posiada chodnika, więc pani Krystyna powinna poruszać się poboczem. Tymczasem szła z dala od krawędzi jezdni, omijając ten drugi samochód po jego lewej stronie, czyli idąc bliżej środka jezdni – tłumaczy Rafał Orłowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
- Samochód był zaparkowany przy samym rowie, a rów jest dość głęboki, tak że rowem nie mogła wrócić do domu. Wracała zgodnie z przepisami ruchu drogowego. Należy zadać sobie pytanie, kto był sprawcą tego wypadku? Przecież to cofający pojazd najechał na matkę, a nie mama weszła pod cofający pojazd – mówi Mieczysław Zymiera, syn pani Krystyny.
Ku zdumieniu rodziny pani Krystyny, prokuratura uznała, że kierowca mógł nie widzieć pani Krystyny ze względu na jej wzrost.
- Z uwagi na swój wzrost, z uwagi na fakt, że podpierała się laską oraz z uwagi na konstrukcję tego samochodu, wysokość tego burt, znalazła się w takim miejscu, że kierowca nie był w stanie jej zauważyć – informuje Rafał Orłowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
- Jak można nie widzieć człowieka, który przechodził koło samochodu? – pyta Irena Miernik, córka pani Krystyny.
- Mama miała około 1,5 metra wzrostu. Przy tej wysokości była widoczna w każdym miejscu z tyłu samochodu. Kierowca widział ją zarówno w lusterku bocznym, jak i wstecznym - uważa Mieczysław Zymiera, syn pani Krystyny.*
* skrót materiału
Reporterka: Irmina Brachacz