Listonosz zniknął z odszkodowaniem?
Pani Kornelia dostała tylko część odszkodowania za stłuczkę na drodze. Druga transza pieniędzy zaginęła na poczcie! Kobieta mówi, że ukradł je listonosz, a jej podpis na potwierdzeniu odbioru jest sfałszowany, w dodatku nieudolnie. Prokuratura jednak umorzyła sprawę.
W listopadzie pani Kornelia jechała swoim daewoo Tico i miała stłuczkę. Z tego tytułu powinna dostać odszkodowanie od ubezpieczyciela - Ergo Hestii.
- Pieniądze miały przyjść na konto bankowe, bo takie dałam zlecenie firmie Ergo Hestia. Wydawało się to bardzo proste: podaję numer konta i dostaję pieniądze. Pierwszą transzę otrzymałam dopiero po jakimś czasie – opowiada pani Kornelia.
Kobieta czekała na pozostałe 500 złotych. Ponieważ pieniądze długo nie przychodziły, zadzwoniła do ubezpieczyciela.
- Dostałam informację zwrotną na maila. W załączniku otrzymałam skan potwierdzenia nadania i odebrania pieniędzy drogą pocztową – mówi.
Pani Kornelia bardzo się zdziwiła, bo pieniędzy nie odebrała. Nie było jej wtedy w domu, a ponieważ mieszka sama, nikt inny nie mógł ich odebrać.
- Nazwisko, które widniało na potwierdzeniu odbioru tych pieniędzy, nie było moim nazwiskiem! Ja nazywam się Fert, a tam jest wyraźnie napisane „Fret”. Jasne jest, że nie mogłam tego podpisać – mówi pani Korneli.
- Dla mnie to jest śmieszne. Nazwisko się nie zgadza, nie było wpisanego numeru dowodu osobistego, a pieniądze zostały odebrane – mówi Dariusz Tynor, znajomy pani Kornelii.
Co się stało z pieniędzmi? Pani Kornelia próbuje dowiedzieć się tego na poczcie od pół roku. Jej wizyty nie przynoszą żadnego efektu. Poczta Polska nie poczuwa się do odpowiedzialności za całą sytuację.
- Ja nie mogę stwierdzić, czy to było doręczone domownikowi czy jakiemuś sąsiadowi. Nie jestem analitykiem podpisów. Ten listonosz już u nas nie pracuje, dlatego nie mogę go wezwać i wyjaśnić. Nie zwolniliśmy go z powodu tej sprawy – powiedział inspektor jednego z oddziałów Poczty Polskiej w Krakowie.
Ergo Hestia złożyła reklamację do Poczty Polskiej, ale ta została odrzucona. Pani Kornelia złożyła więc doniesienie do prokuratury. Tu spotkała ją kolejna przykra niespodzianka.
- Dostałam zawiadomienie, że sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy – mówi pani Kornelia.
Rozmawiamy z Januszem Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie:
Prokurator: Zabezpieczyliśmy materiał porównawczy od pokrzywdzonej i osoby, która doręczała te pieniądze. Biegły nie był w stanie jednoznacznie wskazać, kto dokonał tego podpisu. Napisał, że prawdopodobnie ten, który doręczał pieniądze
Reporterka: Czy zrobiliście coś, żeby zweryfikować tę opinię, żeby było kategorycznie wiadomo, czy to listonosz?
Prokurator: To był biegły z listy biegłych, miał cały materiał, uznaliśmy, że na tym etapie nie ma możliwości zweryfikowania tej opinii.
Pani Kornelia ma pretensje do poczty, ale także do ubezpieczyciela, który wysłał pieniądze niezgodnie z jej dyspozycją. Ergo Hestia przysłała nam w tej sprawie krótkie oświadczenie:
„Potwierdzamy, że wraz ze zgłoszeniem szkody otrzymaliśmy dyspozycję realizacji odszkodowania przelewem bankowym. Przez nasze niedopatrzenie odszkodowanie zostało wysłane do poszkodowanej przekazem pocztowym. (…) Wysyłając odszkodowanie przekazem pocztowym działaliśmy w dobrej wierze, korzystając z największego dostawcy usług pocztowych w Polsce.”
Mimo że Ergo Hestia przyznała się do błędu, przez pół roku nie poczuwała się, żeby oddać pani Kornelii pieniądze. Po naszej interwencji ubezpieczyciel zmienił zdanie.
- Nagle stał się cud, dzięki zadaniu kilku prostych pytań przez redakcję z Telewizji Polsat firma Ergo Hestia chce mi oddać pieniądze – cieszy się pani Kornelia.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk