Odebrali i rozdzielili rodzeństwo. A dziadkowie?

Rozpaczliwa walka o dzieci. Czworo wnucząt państwa Górkiewiczów z Miastka przebywa w rodzinach zastępczych, bo ich matka nadużywała alkoholu. Dziadkowie od półtora roku walczą o odzyskanie dzieci. Jak długo jeszcze mają przekonywać sąd, że to lepsze rozwiązanie, niż dwie rodziny zastępcze, w których umieszczono rodzeństwo?

51-letnia Urszula Górkiewicz z Miastka od półtora roku stara się o to, by wraz z mężem stać się rodziną zastępczą dla swoich wnucząt. Zgody na to nie chce wydać sąd, według którego dzieci lepiej czują się pod opieką niespokrewnionych rodzin zastępczych, niż u własnych dziadków.

- Rodzice zastępczy to nie są osoby z przypadku, tylko wyselekcjonowane przez odpowiednie organy. I dzieci właśnie przy takich osobach zostały – mówi Klaudia Łozyk, prezes Sądu Rejonowego w Słupsku.

- Ostatnio jak byłam, to 4-letni wnuk nie chciał wracać do tej rodziny. Mówił, że chce do mamy, babci. Nie chciał się ubrać, nic. Tam na pewno nie ma takiej miłości, jak tutaj. Siostra jeszcze wnuków nie ma, to oni te dzieciaki na rękach tu nosili, biegali po ogródku. Teraz nie ma nic, pustka – opowiada Urszula Górkiewicz, babcia dzieci.

Z uwagi na dobro dzieci już w grudniu 2012 roku 7-letnia Anastazja, 6-letni Igor, 4-letni Krystian i półtoraroczna dziś Kaja zostali zabrani od najbliższej rodziny. Powodem było nadużywanie alkoholu przez matkę. Babcia często zabierała dzieci do siebie. Z  trudem opowiada o dniu, w którym zostały zabrane z jej domu.

- Zabrali z przedszkola dwójkę. Później przyjechali tutaj i kazali ubrać następnych – opowiada pani Urszula, babcia dzieci.

Córka pani Urszuli, Agnieszka Górkiewicz ma pięcioro dzieci. Była alkoholiczką. W trakcie pierwszego małżeństwa urodziła troje dzieci. Czwarte z odebranych dzieci, półtoraroczna Kaja, jest już córką jej obecnego partnera - Krzysztofa. Wspólnie wychowują w tej chwili najmłodszego, czteromiesięcznego syna i walczą o odzyskanie praw do wszystkich dzieci.

- Chciałbym, aby wszystkie dzieci wróciły, bo wszystkie kocham. Mimo że tamta trójka nie jest moja, to zależy mi na nich. Jestem za tym, żeby dzieci przyjechały do babci, żebyśmy dostali szansę, żeby ktoś nas kontrolował. A nie tylko obiecanki cacanki – mówi Krzysztof Cębrowski, partner pani Agnieszki.

- Wiem, że zrobiłam błąd, że piłam. Prawidłowo mi zabrali i się z tym zgadzam, ale nie zgadzam się z tym, że pozbawili mnie ich ostatecznie. Przez internet kończę kurs na prowadzenie sklepu, zapisaliśmy się do psychologa, mamy zamiar pobrać się w najbliższym czasie. Chciałabym, żeby dzieci były przy mnie, albo przynajmniej u mamy, żebym mogła je codziennie widzieć – rozpacza Agnieszka Górkiewicz, matka dzieci.

Pani Urszuli trudno również zrozumieć, dlaczego jej wnuki zostały rozdzielone: starsza trójka mieszka u jednej rodziny zastępczej, a najmłodsza dziewczynka jest pod opieką innych opiekunów. Babcia martwi się, ponieważ usłyszała od nich, że mają zamiar adoptować dziewczynkę.

- Do mnie też powiedziała kiedyś, że i tak jej nie dostanę – opowiada pani Urszula.

- Opiekunka Kai powiedziała mi przez telefon, że jak ona jej nie adoptuje, to zrobi ktoś inny, a ja na pewno jej nie dostanę – mówi Agnieszka Górkiewicz, matka dzieci.

- Myślę, że z uwagi na wiek najmłodszego dziecka bardziej pożądane było, aby dziecko było objęte inną opieką w tym momencie – twierdzi Klaudia Łozyk, prezes Sądu Rejonowego w Słupsku.

Te wyjaśnienia nie uspokajają pani Urszuli i jej męża. Dziadkowie obawiają się o przyszłość rodzeństwa, ale zapowiadają, że nie skończą walczyć o wnuki, dopóki te nie trafią pod ich opiekę.*

* skrót materiału

Reporterka: Milena Sławińska

mslawinska@polsat.com.pl