Lekarz pogotowia przyjechał pijany. Chory zmarł

Pijany lekarz w karetce pogotowia! Mężczyzna przyjechał na ratunek do 60-letniego Jerzego Różańskiego z Radomia. Bliscy chorego wezwali policję. Okazało się, że lekarz miał 1,7 promila alkoholu w organizmie. Pan Jerzy musiał poczekać na załogę innej karetki. Niestety, zmarł w szpitalu.

15 kwietnia pani Anna i pan Jerzy z Radomia obchodziliby 36. rocznicę ślubu. Kiedy niespełna dwa miesiące temu zdiagnozowano u 60-letniego pana Jerzego nowotwór jelita grubego, rodzina przeżyła szok.

- On nic nie mówił do końca. Podejrzewam, że cierpiał, ale nie chciał się przyznać albo robić kłopotu, nie wiem. Próbowałam go za wszelką cenę ratować – mówi Anna Różańska, żona pana Jerzego.

- Tata chorował na nowotwór jelita grubego z przerzutami na wątrobę. Leżał w domu,  tydzień wcześniej miał podaną chemię – dodaje Kamila Łysakowska, córka pana Jerzego.

27 marca pan Jerzy nagle zasłabł. Rodzina natychmiast wezwała pogotowie ratunkowe.

- Wszedł lekarz, pielęgniarka i ratownik. Lekarz usiadł koło brata, ale nie zajmował się nim, siedział na pufie. Po kilku minutach wstał, otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Kiedy przechodził obok mnie, poczułam alkohol – opowiada Elżbieta Mosionek, siostra pana Jerzego.

- Po chwili wrócił, ale już nie wszedł do małżonka, tylko poszedł do salonu i usiadł na fotelu. Podeszłam do niego i zapytałam, czy pił. Lekarz ze spuszczoną głową odpowiedział: tak, napiłem się. Co to za służba zdrowia? Zadzwoniłam na policję – mówi Anna Różańska, żona pana Jerzego.

Po przyjeździe policji okazało się, że lekarz miał 1,7 promila alkoholu w organizmie. Do pana Jerzego przyjechała załoga innej karetki.

- Drugie pogotowie udzieliło małżonkowi pomocy. Podłączony był pod tlen, kroplówkę. Ratowali go, jak mogli – opowiada  Anna Różańska, żona pana Jerzego.

Lekarz z drugiej karetki zdecydował, że natychmiast trzeba zabrać pana Jerzego do szpitala. Niestety, chory był już w stanie agonalnym. Zmarł na oddziale ratunkowym. Sprawą z urzędu zajęła się radomska prokuratura.

- Postępowanie toczy się w sprawie, lekarzowi nie przedstawiono do tej pory zarzutów, został przesłuchany w charakterze świadka. Przyznał, że znajdował się w stanie nietrzeźwości, ale zaprzeczył, że pił w dniu pracy. Powiedział, że pił alkohol przez okres dwóch dni poprzedzających wizytę u pana Jerzego – informuje Robert Czerwiński z Prokuratury Rejonowej Radom-Wschód.

- Wcześniej nie zauważyliśmy niczego niepokojącego w jego zachowaniu. Był to dopiero jego trzeci lub czwarty dyżur u nas. Rozwiązaliśmy z nim umowę w trybie natychmiastowym. U nas nie ma miejsca dla takich ludzi – mówi Jan Smutek- kierownik Pogotowia Ratunkowego w Radomiu.

- Nie wiem, jakbym zareagowała, gdybym zobaczyła tego człowieka. Przez niego nie żyje mój małżonek – dodaje Anna Różańska, żona pana Jerzego.*

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl