Sąsiad zbiera śmieci. Szczury pod oknami

Władysław R. zamienił przytulne osiedle domów jednorodzinnych w Jaworznie w wysypisko śmieci. Mężczyzna od 10 lat gromadzi odpady na swoich czterech posesjach. Zbiera dosłownie wszystko. Sąsiedzi skarżą się na brud, smród i panoszące się po okolicy szczury, ale nikt nie jest im w stanie pomóc.

- Na podwórku notorycznie widuję szczury, jest ich cała masa. Ja mam dwoje dzieci, nikt nie chce mieć takiego sąsiedztwa – mówi Katarzyna Miazio, sąsiadka Władysława R.

- Szczury to są zwierzęta, nasi bracia mniejsi – twierdzi Władysław R., właściciel nielegalnych wysypisk.

Od dziesięciu lat w czterech miejscach pośrodku osiedla domków jednorodzinnych w Jaworznie znajdują się nielegalne wysypiska śmieci. Władysław R. znosi na swoje działki wszystko, co znajdzie po drodze.

- Niedawno postawiłem sobie płot, bo już mnie znudził widok tego bałaganu, śmieci, szczurów. Strach otworzyć drzwi, żeby szczur nie wszedł do domu – mówi Andrzej Jaromin, sąsiad Władysława R.

- Ten pan, oprócz tego że zwozi tu różne przedmioty, to także uprzykrza nam życie paląc dwumetrowe ogniska. Dym wnika nawet przez zamknięte okna. Przez miesiąc, 24 godziny na dobę grało bardzo głośno na jego terenie Radio Maryja – opowiada Katarzyna Miazio, sąsiadka Władysława R.

Władysław R. mieszka razem z siostrą. Kobieta na uwagi sąsiadów reaguje tak samo, jak na obecność naszej kamery:

Siostra Władysława R.: Ty bandyto, z Polsatu jesteś? Sk…! Odejdź stąd!
Reporterka: Chcieliśmy porozmawiać.
Siostra Władysława R.: Sp…! K…  jedna!

- Ja jestem jak święty Franciszek. Mi zwierzęta nie przeszkadzają. Ja oprócz wykształcenia technicznego mam też  rolnicze, mi zwierzęta nie przeszkadzają, nawet szczury – powiedział Władysław R., właściciel nielegalnych wysypisk.

Ponieważ Władysław R. nie chce posprzątać nagromadzonych śmieci, jego sąsiedzi wielokrotnie prosili o pomoc różne instytucje. Wszyscy znają problem, ale bezradnie rozkładają ręce.

- Mieszkańcy zwracają się do nas z prośbą o interwencję, kiedy ten pan zakłóca im spoczynek w porze wieczorowo-nocnej puszczając głośno muzykę. Te działania są w gestii policji, ale pozostałe, związane ze sprzątaniem tego terenu, już nie są w naszej gestii. To jest teren prywatny, więc w gestii straży miejskiej jest podjęcie odpowiednich czynności – informuje Jacek Sowa z Komendy Miejskiej Policji w Jaworznie.

- Jeśli ten pan nie będzie chciał wpuścić na posesję straży, to straż miejska siłą nie wejdzie – mówi  Artur Zięba, komendant Straży Miejskiej w Jaworznie.

- On palił ognisko i wyzywał ich od najgorszych, a strażnicy miejscy stali i pisali notatkę, bo nie mogą wejść. Ten pan wywijał siekierką i kazał im spadać, nic sobie nie robi z tych interwencji – komentuje Katarzyna Miazio, sąsiadka Władysława R.

Policja jedynie poucza i wystawia mandaty. Mieszkańcy pisali także do sanepidu. Również bez rezultatu.

- Jako inspekcja sanitarna nie mamy możliwości przekroczenia granicy ich posesji. Dopóki lekarz nie stwierdzi choroby zakaźnej, nie możemy wejść do domu czy mieszkania – informuje pracownica Powiatowej Stacji Sanitarnej w Jaworznie.

W zeszłym miesiącu straż miejska, policja, urząd miasta i sanepid postanowiły jednak zadziałać, ponieważ Władysław R. zrobił kolejne składowisko śmieci na ulicy. Posprzątano, ale tylko to, co znajdowało się poza prywatnym terenem Władysława R.

- Zabrakło mu miejsca i wyszedł ze śmieciami na chodnik. Doprowadziło do tego, że wjeżdżając tu z ulicy nic nie było widać. Gdybym nawet chciała się stąd wyprowadzić, to nie wyobrażam sobie, że ktoś świadomie to kupi. Nie chcę być więźniem we własnym domu, wszyscy jesteśmy sterroryzowani przez tego pana – opowiada Katarzyna Miazio, sąsiadka Władysława R.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl