Błąd urzędnika – pawilon w rękach miasta
Krystyna Stolarska z Zielonej Góry wybudowała pawilon handlowy na dzierżawionej od miasta działce. Wydała pół miliona złotych. Urzędnicy najpierw pozwolili kobiecie postawić budynek, a gdy tylko był gotowy, uznali go za samowolę budowlaną. Wypowiedzieli kobiecie umowę dzierżawy i formalnie stali się właścicielami pawilonu!
- Można sądzić, że miasto czekało na prezent, obserwowało budowę, a gdy się zakończyła, rola pani Stolarskiej też się skończyła – mówi Jan Ginko, adwokat pani Krystyny
Krystyna Stolarska od 1993 roku prowadziła drewniany kiosk na działce wydzierżawionej od miasta. Niestety, kiosk spłonął i pani Krystyna chciała postawić budynek trwały, murowany. Zgodnie z umową dzierżawy, na taki budynek potrzebna jest zgoda właściciela działki, czyli władz miasta. Pani Krystyna wystąpiła o pozwolenie na budowę oraz warunki zabudowy. Taką zgodę otrzymała.
- Utwierdziło to panią Stolarską w przekonaniu, że może budować, bo po co wydawać pozwolenie na budowę, gdyby nie można było budować – mówi Jan Ginko, adwokat pani Krystyny.
W trakcie inwestycji pani Krystyna zdecydowała się dobudować drugie piętro, bo pojawiła się możliwość wykupienia działki. Zdaniem kobiety taką informację uzyskała od urzędniczki, a świadkiem rozmowy był sąsiad pani Krystyny.
- Pani z wydziału geodezji poinformowała mnie, że jeśli skończę budowę i wartość inwestycji przekroczy wartość gruntu, to będę miała prawo pierwowykupu. Zaufałam urzędnikowi – opowiada pani Krystyna.
- Pani K. tak właśnie powiedziała. Przy mnie to mówiła, bo razem składaliśmy dokumenty. A potem stwierdziła, że tego nie pamięta, że ma tylu klientów – potwierdza Leszek Narożny, sąsiad pani Krystyny.
Budowa trwała 3 lata. W tym czasie Urząd Miasta w Zielonej Górze nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. Po zakończeniu prac urzędnicy nie zgodzili się na wykupienie gruntu, co gorsza - zerwali również umowę dzierżawy. Jak twierdzą władze miasta, pani Krystyna wybudowała pawilon bez zgody, bo zgoda na budowę nie jest zgodą właściciela gruntu, mimo że została wydana w tym samym urzędzie.
- Wydali zezwolenie na obiekt murowany, ja go wybudowałam zgodnie z pozwoleniem na budowę i warunkami zabudowy, które otrzymałam z urzędu miasta – mówi pani Krystyna.
- Miasto wiedziało, co ona robi, miasto wiedziało, że taka inwestycja powstaje, czekano aż się skończy i to wykorzystano. Miasto ma prezent – dodaje Jan Ginko, adwokat pani Krystyny.
Władze miasta po zerwaniu umowy dzierżawy nakazały pani Krystynie opuścić działkę i oddać budynek. Zgodnie z prawem wszystko, co jest na działce, należy do właściciela gruntu. Okazało się, że budynek faktycznie nie powinien powstać, ale z winy urzędnika. Zdaniem wojewody lubuskiego zgoda na budowę została wydana z rażącym naruszeniem prawa. Sprawę próbowaliśmy wyjaśnić z Dariuszem Lesickim, zastępcą prezydenta ds. gospodarczych i komunalnych, którego spotkaliśmy, gdy wychodził z budynku urzędu miasta.
Reporterka: Czy któryś z urzędników poniósł odpowiedzialność za tę decyzję? Pozwolenie na budowę zostało wydane z naruszeniem prawa, tak uznał wojewoda.
Urzędnik: Jeżeli było od tego odwołanie?
Reporterka: Nie było odwołania.
Urzędnik: No to, my się mieliśmy odwoływać?
Reporterka: To rozumiem, że urzędnik państwowy zawinił, tak?
Urzędnik: Nie jestem przygotowany na odpowiedź.
Reporterka: Czy możemy spotkać się w innym terminie?
Urzędnik: Tak.
Reporterka: Na przykład dzisiaj za godzinę?
Urzędnik: Nie, ponieważ dzisiaj mam już poukładane spotkania do godziny siedemnastej.
Reporterka: Ale ja od dwóch dni prosiłam o spotkanie…(Urzędnik wsiadł do samochodu i odjechał – przyp. red.)
Gdyby nie błąd urzędnika, który wydał pozwolenie na budowę, pani Krystyna nigdy nie zainwestowałaby pół miliona złotych w nowy pawilon. Okazało się, że decyzja zapadła w wydziale, którego naczelnik w innych sprawach ma zarzuty oszustw bankowych, przekroczenia uprawnień i fałszowania dokumentów.
- W latach 2011-2012 prokuratura skierowała do sądu w Zielonej Górze łącznie trzy akty oskarżenia przeciwko naczelnikowi. W tych trzech aktach oskarżenia są 34 zarzuty – informuje Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Pani Krystyna jak dotąd przegrała wszystkie sprawy w sądzie, ale wciąż walczy o odszkodowanie. Tymczasem budynek stoi pusty i nikt nie ma z niego korzyści poza miastem.
- Za bezumowne korzystanie z obiektu muszę zapłacić około 30 tysięcy złotych. Do końca życia będę to spłacać – podsumowuje pani Krystyna.*
* skrót materiału
Reporterka: Agnieszka Zalewska
azalewska@polsat.com.pl