„Szukam sponsora”
Ola jako lekarka na stażu zarabia 1600 zł. Od sponsora chce dostać nawet 4000 zł. W zamian oferuje mu seks kilka razy w miesiącu. Regularne spotkania za pieniądze to istota sponsoringu, czyli nowej formy prostytucji. Sprawdziliśmy, kim są sponsorzy, jakie są ich oczekiwania i ile są skłonni wydać.
- Wiadomo, że spotykamy się na seks, to jest oczywiste. A w tym jestem najbardziej normalnym facetem. Klasycznie. Żadnych udziwnień. Pod tym względem jestem widocznie bardzo prymitywny – śmieje się Paweł, sponsor szukający kobiety, z którym nasza reporterka umówiła się w restauracji.
- Lubię ostro, ale to nie znaczy, że tłuczemy się do upadłego! Wszystko, co jest normalne. Nie podwieszamy się pod sufitem, nie urządzamy sobie dziwnych zabaw typu: doprośmy kogoś z ulicy. Normalne rzeczy – mówi szukająca sponsora Ola, z którą spotkał się nasz reporter.
Sponsoring to ładniejsza nazwa najstarszego zawodu świata - prostytucji. Młode dziewczyny w ten sposób szukają szybkiego zarobku. Żeby znaleźć sponsora, wystarczy w wyszukiwarce internetowej wpisać „szukam sponsora”. To fragment jednego z ogłoszeń:
„Spotkanie 1300-1500 zł. Możliwy stały układ. 5000 zł miesięcznie. Miły, kulturalny właściciel firmy. 37 lat. Proszę o kontakt na telefon, gdyż rzadko przeglądam pocztę.”
- Można spotkać pełen przekrój różnych dziwnych pomysłów. Głównie realizacje jakichś bardzo dziwnych potrzeb. Dzisiaj dostałam maila, że chciałby, żebym go opluła. Nie wiem, mi się to nie kojarzy z seksem, wolałabym nie. Jestem po trzech rozmowach i mam ochotę sobie strzelić w głowę – opowiada Ola, która szuka sponsora.
47-letni Paweł z Warszawy w swoim ogłoszeniu szuka dziewczyny do stałego układu. Rozwiedziony biznesmen przez 6 lat sponsorował jedną dziewczynę. Nasza reporterka umówiła się z nim na niezobowiązujące spotkanie w centrum Warszawy. Tak napisał w ogłoszeniu:
„Szukam ładnej, szczupłej kobiety do stałej relacji. Relacje jednorazowe mnie nie interesują. Mam wolne mieszkanie w centrum. Dwa razy w tygodniu lub weekendy, jeśli masz czas.”
Paweł: Prowadzę firmę inżynieryjno-produkcyjną, projektujemy, budujemy urządzenia dla przemysłu chemicznego. Głównie w Unii Europejskiej, w Polsce niewiele się dzieje.
Reporterka: Skąd się wziął u ciebie pomysł wrzucenia ogłoszenia na stronę?
Paweł: Z tego samego miejsca, co u ciebie: z głowy.
To fragment spotkania z innym sponsorem:
Sponsor: Chciałbym się spotykać dwa razy w tygodniu. Spotkania mogą być u mnie, bo mieszkam dwie minuty stąd.
Reporterka: Ile mógłbyś mi zaproponować?
Sponsor: Z mojego punktu widzenia, jak najmniej oczywiście.
Reporterka: Tak w granicach tysiąca złotych.
Sponsor: Według mnie to jest nierealne. Gdyby to był tysiąc złotych, to przy dziesięciu spotkaniach, to jest 10 tysięcy złotych netto. Bez podatku. Moja propozycja to 300 zł. Wychodzi około 3 tysięcy miesięcznie.
Dziewczyny mogą liczyć na zarobek od 300 do 1000 zł za noc. Towarzyszą mężczyznom podczas spotkań biznesowych, wyjazdów, w wyjściu do kina czy na kolację. A do takich spotkań dochodzi cztery razy w miesiącu.
- Dziewczyny szukają przede wszystkim źródła dochodów. Nie ma co czarować, że szukają księcia z bajki – komentuje prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog.
Inaczej potoczyło się spotkanie z 37-letnim architektem z Warszawy. Okazało się, że mężczyzna szuka drugiej połówki, a nie sponsorowanej dziewczyny. Skąd więc ogłoszenie na portalu dotyczącym sponsoringu?
- W ten sposób umawiam się na kawę. Ja nie mam problemów, żeby kogoś poznać. Czego ja się mogę spodziewać z relacji, która zaczyna się w ten sposób? Będzie tylko gorzej! Uważam, że jeżeli kobieta jest z mężczyzną tylko dla pieniędzy, to nie ma do niego szacunku. I prędzej czy później to wyjdzie. Albo go rzuci, albo zdradzi – powiedział Tomasz.
Zainteresowało nas również ogłoszenie młodego przedsiębiorcy, 35-letniego Mateusza. Mężczyzna, mimo młodego wieku, miał już kilka utrzymanek. W swoim ogłoszeniu oferuje nie tylko wparcie finansowe za dobry seks, ale również namiastkę normalnego związku:
„Jeżeli szukasz zdecydowanego, czułego i uwielbiającego namiętne pocałunki faceta, to musisz mnie koniecznie poznać. Jestem przystojny, żyję na wysokich obrotach i szukam dziewczyny, która zawróci mi w głowie.”
Mateusz: Nie lubię dużo mówić o sobie i nie oczekuję, żeby czegoś się specjalnie dowiedzieć o tobie. Liczy się pierwsze wrażenie, tak zwana chemia.
Reporterka: Chciałabym wiedzieć, na czym miałaby polegać ta nasza znajomość?
Mateusz: Nie szukam desperacko seksu, na razie nie wiem, czy chcę tę znajomość nawiązać.
Reporterka: Miałeś podobne dziewczyny?
Mateusz: Tak, byłem w takich relacjach. Mam dosyć dobre wyobrażenie. Sprowadzając sprawę do okrutnego meritum: nie do końca jesteś w moim typie. Wielu facetów powie: łał, super i tak dalej, ale cel mają jeden, żeby spędzić z tobą jeden dzień, jeden wieczór i tyle.
Pośród wielu ogłoszeń o sponsoring trafiliśmy na Olę. 24-letnia dziewczyna zarabia 1600 zł miesięcznie, szuka dodatkowego źródła dochodu. Podczas spotkania okazało się, że dziewczyny są bardziej bezpośrednie od sponsorów.
Ola: Pracuję w szpitalu. Jestem lekarzem. Na stażu zarabia się 1620 zł.
Reporter: Ile możliwych jest takich spotkań w miesiącu?
Ola: Szukam tak, żeby znaleźć kwotę 3-4 tys. zł miesięcznie. Więc trzy spotkania?
Reporter: Pisałaś, że to będą dwu, trzygodzinne spotkania.
Ola: Tak. Mi chodzi o konkretną kwotę, o pokrycie rachunków, a nie o czas. To nie będzie tak, że będę stała z telefonem i „czas minął”. Chciałabym, żeby było możliwie najnormalniej, tak żebyśmy gdzieś wypili kawę, zjedli obiad, posiedzieli, porozmawiali.
Reporter: Czyli jedno spotkanie tygodniowo?
Ola: Tak, może być też więcej, tylko nie dochodźmy do absurdu. Nie terroryzujmy się wzajemnie. Mi zależy na tym, żeby to była ta kwota. Jeśli to będzie 6-7 spotkań, to będzie normalne.
- Często te dziewczyny wypierają fakt, że są określane jako prostytutki. One określają się bardziej jako osoby sponsorowane, chcą mówić dosyć neutralnie – mówi prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog
- Sponsoring może się skończyć bardzo różnie. Można spotkać fantastyczną osobę, ale można tez spotkać osobę, która się nie będzie chciała wycofać z tego układu, będzie dysponować naszymi zdjęciami, nagraniami, wiedzą o nas i nie będzie się dało tego zakończyć – ostrzega Irena Dawid-Olczyk, prezes Fundacji „La Strada”.*
* skrót materiału
Reporterki: Angelika Trela, Klaudia Szumielewicz