Niepełnosprawny samochód za 70 000 zł

Pani Katarzyna kupiła nowy samochód przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych. Auto w ciągu półtora roku popsuło się aż sześć razy! I nie są to drobne usterki. Gdy kierowca chce zahamować, samochód przyspiesza, a gdy chce uruchomić wycieraczki, musi przycisnąć gaz! Dealer samochodowy winę zrzuca na kierowcę.

- Ten samochód nie jeździ. Pięć razy się popsuł i go naprawiali, a za szóstym razem sprawa trafiła do sądu – mówi pani Katarzyna.

27-letnia kobieta mieszka w miejscowości Radomyśl Wielki koło Mielca. Jest sparaliżowana od pasa w dół. Prawie 4 lata temu postanowiła kupić na raty specjalnie przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych samochód.

- Samochód ma zamontowane oprzyrządowanie w kierownicy, żebym mogła dodawać gaz rękami i hamować. Auto jest mi potrzebne by studiować, pracować, robić zakupy, zawieźć dziecko do przedszkola, normalnie funkcjonować – opowiada pani Katarzyna.

Z samochodem, jak twierdzi pani Katarzyna, problemy były od samego początku. Pierwszy raz pojazd popsuł się po przejechaniu zaledwie 240 kilometrów. Tylko w ciągu półtora roku nowe auto psuło się aż sześciokrotnie.

- W momencie, kiedy załączy się oprzyrządowanie dla osoby niepełnosprawnej, samochód zaczyna wariować – mówi Adrian Zawierucha, mąż pani Katarzyny.

- Auto jeździ jak chce. Kiedy ja dodaję gazu, auto hamuje, kiedy  ja hamuję, auto dodaje gazu, biegi szaleją. Jak chcę zmienić światła na długie, to muszę dodać gazu. To samo z włączeniem wycieraczek – dodaje pani Katarzyna.

Dealer samochodowy z Rzeszowa nie ma sobie nic do zarzucenia. Firma twierdzi, że samochód, który kupiła pani Katarzyna za prawie 70 tysięcy złotych jest w pełni sprawny, a zamontowane przez dealera oprzyrządowanie dla osób niepełnosprawnych, które kosztowało 14 tysięcy - działa bez zarzutu.

- Samochód był jak najbardziej sprawny. Dokonywaliśmy testów na tym samochodzie. My nie stwierdziliśmy żadnej usterki w samochodzie. Wszystko wskazuje na to, że problem wynika z niewłaściwego eksploatowania samochodu przez klientkę – twierdzi Dariusz Mierzejewski, prezes zarządu firmy Auto-Res, dealera samochodowego.

- Pojechałam na jazdę do osoby zajmującej się szkoleniem niepełnosprawnych. Po 5 godzinach jazdy dostałam zaświadczenie potwierdzające, że potrafię prowadzić taki samochód – mówi pani Katarzyna.

- Żądamy, aby Auto-Res zabrał sobie ten samochód i zwrócił pieniądze. Od momentu złożenia tego oświadczenia auto stoi nieużywane – dodaje Katarzyna Pryga-Miras, pełnomocnik pani Katarzyny.

Dealer samochodowy nie ma ochoty przejąć felernego samochodu, który od dwóch lat stoi unieruchomiony przed domem rodziców pani Katarzyny. Niepełnosprawna kobieta postanowiła więc oddać sprawę do sądu. Ten powołał biegłego rzeczoznawcę.

- Opinia wskazywała na to, że urządzenie dla osoby niepełnosprawnej było niefunkcjonalnie zamontowane, de facto uniemożliwiało kierowanie pojazdem – informuje Paweł Janda, prezes Sądu Rejonowego w Rzeszowie.

- Czuję żal, bo obiecywali, gwarantowali, że się znają. A jak przyszło co do czego, to umyli ręce. To oszustwo i nabijanie ludzi w butelkę – uważa pani Katarzyna.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl