Wiatr zerwał dachy – odszkodowania nie będzie

Kuriozum! Nagła wichura zerwała dwa dachy z budynków gospodarczych pana Jana. Mężczyzna był ubezpieczony, ale odszkodowania nie zobaczył. Powód? Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych uznało, że prędkość wiatru feralnego dnia była zbyt niska.

Jan Kubelewicz prowadzi gospodarstwo rolne we wsi Głuszynko niedaleko Słupska. W październiku ubiegłego roku dachy z dwóch budynków gospodarskich pana Jana zerwała wichura.

- Po godzinie 21usłyszeliśmy w domu taki silny szum. Nie wiedzieliśmy, co to jest, ale to trwało dosłownie parę minut, może pięć minut. Nazajutrz przychodzę rano, patrzę, a nie ma dachu. Musiała być jakaś trąba powietrzna, która to zniszczyła – mówi pan Jan.

Budynki były ubezpieczone w Towarzystwie Ubezpieczeń Wzajemnych. Pan Jan zgłosił więc szkodę i czekał na odszkodowanie. Niestety, wypłaty pieniędzy z polisy mu odmówiono. Okazało się, że według wewnętrznych przepisów siła wiatru była zbyt mała, by towarzystwo ubezpieczeniowe uznało szkodę.

- W uzasadnieniu podali, że u nas był wiatr 9,4 metra na sekundę. Nie wiem skąd oni te dane wzięli. Z danych instytutu meteorologii w Głuszynku wynik, że wiało z prędkością od 20 do 23 metrów na sekundę – mówi pan Jan.

- Postanowiłem, że napiszemy skargę do Rzecznika Ubezpieczonych, bo jest taki urząd, który powinien dbać o ubezpieczonych, a nie o interes firm ubezpieczeniowych – dodaje Andrzej Rzepiński, który pomaga panu Janowi.

- W ubezpieczeniach dobrowolnych tak jest, że zakład ubezpieczeń sam tworzy warunki ubezpieczenia i może określić dla siebie jego zdaniem obiektywny czynnik prędkości, który wskazuje na to, że mamy do czynienia z huraganem. Czyli sam definiuje to zjawisko, które nazywamy huraganem – wyjaśnia Cezary Orłowski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych.

Oprócz pism do sądu i rzecznika ubezpieczonych pan Jan postanowił szukać innych dowodów na siłę wiatru, który zniszczył dachy jego budynków. Z pomocą przyszła mu firma budująca w okolicy elektrownie wiatrowe.

- To są dane z wież do pomiaru wiatru, od firmy, która będzie budować wiatraki na naszym terenie i prowadzi takie badania. Z tego wynika, że siła wiatru była dużo większa, bo podają, że w niektórych miejscowościach wiatr wiał nawet 30 metrów na sekundę – mówią Jan Kubelewicz i Andrzej Rzepiński.

Firma ubezpieczeniowa do dziś nie odniosła się do tych ustaleń. Również z nami nikt nie chciał o tej sprawie porozmawiać. Dostaliśmy tylko krótki mail:

„Z uzyskanej informacji telefonicznej wynika, że poszkodowany wniósł odwołanie, które jest obecnie rozpatrywane”.

Odwołanie jest rozpatrywane już trzeci miesiąc. Tymczasem pan Jan wyremontował dachy za własne pieniądze. Ciągle jednak liczy, że koszty jakie poniósł, zwrócą mu się z polisy.

- Wyniosło mnie to około 60 tysięcy złotych – mówi pan Jan.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl