Gdzie jest granica obrony koniecznej?
Pan Paweł z Poznania był ulicznym muzykiem. W autobusie został zaatakowany przez dwóch mężczyzn. Oprócz wyzwisk pojawiła się także przemoc. Panu Pawłowi udało się wysiąść z autobusu, jednak to nie był koniec jego problemów. Napastników z autobusu spotkał ponownie. Broniąc się, pan Paweł tym razem wyciągnął nóż, a także go użył. Ranny został jeden z mężczyzn, a pan Paweł został skazany za usiłowanie zabójstwa.
Stary Rynek w Poznaniu. Codziennie przewijają się tędy tysiące ludzi. Ruch nie ustaje tu przez całą dobę. Zwiedzanie starówki umilają turystom uliczni grajkowie. Tacy, jak 32-letni Paweł.
- Długie włosy nie każdemu się podobają, noszenie glanów - mówi Beata, matka skazanego pana Pawła.
Jest 12 grudnia 2011 roku. Dochodzi pierwsza w nocy. Paweł po całym dniu spędzonym na mrozie wsiada do autobusu. Od razu zasypia. Po chwili do środka wchodzą dwaj mężczyźni: Michał S. i Marcin K.
- Mój syn leży na siedzeniu, gdzie przygląda mu się dwóch mężczyzn. Nogi opuszczone ma na dole, natomiast z brzegu opuszczona jest jego głowa - mówi pani Beata.
- Zostałem obudzony w pewnym momencie kopnięciem w głowę. Popychali mnie, wyzywali mnie od brudasów, meneli. Krzyczeli, żebym wstawał, bo to nie jest hotel. Wiedziałem, że nadchodzą jakieś kłopoty. Padały pytania, kim jestem. Czy jestem punkiem czy metalem? Odpowiedziałem, że człowiekiem - mówi pan Paweł, skazany za usiłowanie zabójstwa.
- Dla nich nie do przyjęcia był długowłosy, młody mężczyzna, w glanach i jeszcze z gitarą – mówi Beata Sadłowska, dziennikarka „Głosu Wielkopolskiego”.
- Na gitarze, którą syn posiadał w dniu, kiedy miało miejsce całe zajście, widać ślady kopnięć. Musiała być dość duża agresja z ich strony - mówi pan Ryszard, ojciec pana Pawła.
Po ostrej wymianie zdań w autobusie dochodzi do bójki. W obronie Pawła staje nieznajoma dziewczyna. Udało mu się wysiąść. Poszedł w kierunku kolejnego przystanku, ale już po kilku minutach, mężczyźni spotykają się znowu.
- W obronie Pawła stanęła jedna z pasażerek, do której nigdy nie dotarły ani organy ścigania, ani sąd. Nigdy nie ustalono jej tożsamości, a jest to przecież kluczowy świadek tego zdarzenia - mówi mecenas Iwona Zielinko, obrońca pana Pawła.
- Jeden krzyczał w moją stronę brudasie, drugi, że mnie za**** - opowiada pan Paweł.
Reporter: I wtedy wyciąga pan nóż.
- Jeszcze go nie otworzyłem od razu - mówi pan Paweł.
Reporter: O czym pan myślał wyciągając go?
- Że będę straszył. Dopiero, jak zostałem zatrzymany, dowiedziałem się, że uderzyłem go w serce - mówi pan Paweł.
Dzięki błyskawicznie udzielonej pomocy Michałowi S. udaje się przeżyć. Paweł otrzymuje zarzut usiłowania zabójstwa. W czerwcu 2012 roku, w sprawie zapada pierwszy wyrok. Paweł zostaje skazany na dziewięć i pół roku więzienia.
- Dla mnie to jest kpina z wymiaru sprawiedliwości - mówi pan Ryszard, ojciec skazanego pana Pawła.
W Sądzie Apelacyjnym sprawa Pawła przybiera inny obrót. Sędzia dopatruje się okoliczności łagodzących. Stwierdza, że do dramatu przyczyniły się obydwie strony. Stosuje nadzwyczajne złagodzenie kary. Wyrok zostaje zmniejszony do 5 lat.
- Syn powinien być uniewinniony. Nie powinien w ogóle kary odbywać - mówi pan Ryszard.
- Została złożona kasacja do Sądu Najwyższego, czekamy na jakąś decyzję w tej sprawie. W przypadku niepowodzenia, zostaje jeszcze Strasburg – mówi mecenas Iwona Zielinko, obrońca pana Pawła.
Reporter: Rafał Zalewski