Sprzedali pralnię. Niepełnosprawni bez pensji

Dzięki milionowi złotych unijnej dotacji w Biskupcu powstała pralnia - zakład pracy chronionej. Zatrudniała osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności. Pralnia działała 5 lat. Dokładnie tyle, ile musiała, by nie zwracać unijnego dofinansowania. W 2013 roku zakład sprzedano, a byłym pracownikom nie wypłacono zaległych pensji! Teraz w miejscu starej pralni jest nowa, a prezesem zarządu jest żona prezesa starej pralni.

- Czujemy się oszukane, staraliśmy się dobrze wykonywać tę pracę, byłyśmy na każde wezwanie szefa, a teraz tak nam odpłacono – mówi Irena Serafin, była pracownica pralni.

- Nie dość, że ludzie są pokrzywdzeni przez los, mają grupy inwalidzkie, to jeszcze nie dostali wypłaty za ciężką pracę – dodaje Krzysztof Okorski, były pracownik pralni.

Biskupiec nieopodal Olsztyna. W 2008 roku, dzięki dotacjom unijnym - około miliona złotych - powstała tam pralnia, zakład pracy chronionej. Dla ponad 30 osób z orzeczeniem o niepełnosprawności pojawiła się szansa na lepsze jutro.

- Cieszyliśmy się, że w takim małym mieście funkcjonuje taki zakład pracy chronionej, że możemy być potrzebni temu społeczeństwu – mówi Jolanta Boettcher, która pracowała w pralni.

Radość trwała do końca 2011 roku. Wówczas, jak twierdzą pracownicy, zaczęły się kłopoty z wypłacaniem pensji.

- Wypłatę za styczeń 2012 roku otrzymałem w kwietniu, gdy złożyliśmy pierwsze pozwy do sądu o wynagrodzenie za styczeń, luty i marzec – wspomina Krzysztof Okorski, były pracownik pralni.

- Rzeczywiście, wszystkim naszym pracownikom nie byliśmy w stanie wypłacić całości wynagrodzenia z przyczyn w dużej mierze od nas niezależnych – mówi Wojciech Kochowicz, prezes zarządu spółki Prima Pharma.

- Czuliśmy, że ta praca, to funkcjonowanie tego zakładu jest ciągnięte na siłę – mówi Jolanta Boettcher, która pracowała w pralni.

- Prawdopodobnie chodziło o to, żeby przeciągnąć to do lipca, żeby spółka nie musiała zwracać do PFRON-u pieniędzy na otworzenie firmy – dodaje Krzysztof Okorski, były pracownik pralni.

Dziś w miejscu starej pralni jest już inna. W sierpniu 2013 roku, tuż po zakończeniu okresu, do którego pralnia musiała funkcjonować, aby dotacji nie zwracać, sprzedano ją. W tym samym miejscu powstała nowa pralnia, a prezesem zarządu została… żona  prezesa starej pralni. Niestety, nie udało nam się umówić z nią na rozmowę.

- Proszę pani, nie ma tu żadnych powiązań majątkowych, udziałowych. Po pierwsze -umiejętności zarządzające, po drugie - pewne interpersonalne relacje z miejscowymi  zadecydowały o tym, że nowy nabywca powierzył jej funkcję kierowania tym zakładem – wyjaśnia Wojciech Kochowicz, prezes zarządu spółki Prima Pharma.

Pozostawieni bez środków do życia byli pracownicy pralni skierowali swe kroki do sądu. Żądali zapłaty za każdy przepracowany miesiąc.

- W ubiegłym roku do sądu wpłynęło 120 pozwów. 20 z nich zostało cofniętych przez powodów, w 100 sprawach zapadły wyroki zasądzające – informuje Agnieszka Żegarska, rzecznik Sądu Okręgowego w Olsztynie.

- Oceniałbym, że osób, które mają jeszcze roszczenia w stosunku do mnie jest 5 może 8. Dzisiaj upewniałem się w rozmowie z naszą główną kadrową, niedawno roszczenie kolejnych 11 czy 12 osób zostały zaspokojone w całości – twierdzi Wojciech Kochowicz, prezes zarządu spółki Prima Pharma.

- Na dzień dzisiejszy w tym zakładzie jest poszkodowanych 12 osób. Ta firma wisi mi około 10 000 zł,  a w sumie wszystkim pracownikom około 80 000 – mówi Krzysztof Okorski, były pracownik pralni.

Z wyrokami w ręku byli pracownicy poszli do komornika. Niestety, do dziś nie otrzymali całości swoich wynagrodzeń. Komornik twierdzi, że nie ma ich z czego ściągnąć. Byli pracownicy są innego zdania.

- Uzyskaliśmy akt notarialny sprzedaży-kupna tego zakładu, z którego wynika, że w 6 ratach pan Kochowicz odbiera pieniążki za sprzedaż. Jedna rata wynosi około 300 000 zł, ostatnia rata wpłynęła do 13 maja tego roku i jest to już czwarta rata – mówi Jolanta Boettcher, była pracownica pralni.

Dlaczego z tak dużych sum nie udało się spłacić pensji byłych pracowników? Próbujemy zapytać o to panią komornik:

Reporterka: Czemu to tyle trwa?
Komornik: Nie umiem odpowiedzieć.
Reporterka: A kto umie? To pani prowadzi sprawę.
(cisza)
Reporterka: Pani komornik, prowadzi pani sprawę, ma wyegzekwować pieniądze dla byłych pracowników i nie umie pani odpowiedzieć na pytanie, dlaczego się jeszcze nie udało?
Komornik: Tak, ja nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego się nie udało.

- Tyle, ile mogliśmy, zapłaciliśmy pracownikom, Niestety, dzisiaj nie jesteśmy w stanie zapłacić nic więcej – utrzymuje Wojciech Kochowicz, prezes zarządu spółki Prima Pharma.

- Ciekawe, jak oni w naszej sytuacji by postępowali. Już nam sił brakuje, ale nie poddajemy się, nie możemy się poddać – mówi Irena Serafin, która walczy o swoje pieniądze.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl