Do Auschwitz tylko taksówką

Taksówkarze z Oświęcimia wypowiedzieli wojnę kierowcy małego busa, który taniej dowozi podróżnych do obozu hitlerowskiego Auschwitz - Birkenau. Odstraszają mu klientów, zastawiają busa i nasyłają kolejne kontrole urzędników. Gdy mężczyzna protestował, został zaatakowany.

54-letni Janusz Gajdzicki z Oświęcimia jeszcze półtora roku temu był osobą bezrobotną. Żeby nie siedzieć bezczynnie w domu, postanowił rozkręcić biznes. Dostał dofinansowanie z Unii Europejskiej i sprowadził z Chin za prawie 60 tysięcy złotych  elektrycznego busa do wożenia turystów.

- Odkąd zacząłem prowadzić działalność gospodarczą, utrudniają mi ją. Twierdzą, że stanowię dla nich konkurencję – mówi pan Janusz.

Bus może zabrać 14 osób.  Mężczyzna najczęściej parkuje go przed dworcem kolejowym w Oświęcimiu. Stąd wozi turystów, którzy przyjeżdżają pociągami, aby zwiedzić hitlerowski obóz zagłady Auschwitz - Birkenau. Najwyższa cena biletu za przejazd to 5 złotych. To nie podoba się miejscowym taksówkarzom.

- Zostałem przez kilku z nich zaatakowany. W dodatku przychodzą do turystów i mówią, że moja działalność jest nielegalna, że jestem po alkoholu, po środkach odurzających. Zdarzają się sytuacje, że zastawiają mi swoimi pojazdami busa – opowiada pan Janusz.

Właściciel busa postanowił nagrać kamerą zachowanie kierowców taksówek. Chciał mieć dowód jak odstraszają mu klientów i uniemożliwiają pracę.

- Jest ich sześcioro, mówię sześcioro, bo jest wśród nich kobieta. Jeden z nich podszedł do mnie i uderzył mnie w głowę – opowiada o nagraniu pan Janusz.

Mężczyzna twierdzi, że taksówkarze uprzykrzają mu życie jak mogą. Po ich skargach kontrolowali go już: urząd miasta, starostwo, policja, straż miejska, izba skarbowa, służba ochrony kolei i inspekcja transportu. Pan Janusz zawiadomił prokuraturę. Jednak postępowanie umorzono.

- Podstawą umorzenia było stwierdzenie, że czyny te wyczerpują znamiona przestępstwa z oskarżenia prywatnego. Nie było interesu społecznego objęcia tego czynu ściganiem przez prokuraturę – wyjaśnia Mariusz Słomka z Prokuratury Rejonowej w Oświęcimiu.

Postanowiliśmy podać się za turystę. Taksówkarz, który podszedł do nas przed dworcem na samym początku rozmowy zaczął pomawiać pana Janusza i sugerować, że kierowca busa jest oszustem.

Taksówkarz: Taksówka jedzie prosto, a bus bierze więcej i jeździ naokoło, po całym Oświęcimiu.
Reporter: Czyli oszust?
Taksówkarz: Tak, a co pan myśli, jeździ naokoło!
Reporter: To jest naciągacz?
Taksówkarz: Tak, tym busem rzeźbi ludzi.

W momencie, kiedy z pociągu wysiedli zagraniczni turyści, taksówkarze podbiegli do naszej ekipy. Gdy sześciu turystów z Australii i Niemiec usiłowało wsiąść do pojazdu pana Janusza, właściciele taksówek zaczęli krzyczeć.

Taksówkarze: To jest szyte! To szyte przez was!
Reporter: Proszę o trochę kultury i nie awanturowanie się.
Taksówkarz: Nikt nigdy nie idzie do tego pana, postój taksówek jest po lewej stronie. To są wasi ludzie, którzy wsiadają do busa. Ja to wiem.

- Organy ścigania nie chcą mi pomóc. Ja nie mogę zarabiać przez tych 6 taksówkarzy. A muszę z czegoś żyć i spłacać kredyty. Zdarzają się dni, że nie mogę przez nich zarobić ani złotówki – podsumowuje pan Janusz.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl