Matka kontra urzędnicy
W Siemianowicach Śląskich mieszka pani Beata z córką Martyną. Martyna od urodzenia jest osobą niepełnosprawną. Skromne życie, jakie prowadzą nie pozwala im na kupno własnego mieszkania. Otrzymały mieszkanie z zasobów miasta, jednak umowa najmu zostanie podpisana dopiero wtedy, kiedy pani Beata mieszkanie wyremontuje.
Pani Beata i jej córka Martyna mieszkają w Siemianowicach Śląskich. Od prawie dwudziestu lat życie pani Beaty jest nieustanną walką o przetrwanie. Trudności zaczęły się, kiedy była w ciąży. Ojciec dziecka z dnia na dzień odszedł.
- Do dzisiaj nie mamy z nim kontaktu, nie interesuje się zupełnie – mówi pani Beata.
Pani Beata została sama. Po porodzie okazało się, że jej córka ma rozszczep kręgosłupa i wodogłowie. Martyna była wielokrotnie operowana i rehabilitowana . Dziewczyna jest przykuta do wózka inwalidzkiego.
- Ludzie przechodząc obok mnie uśmiechają się, niektórzy pytają, jaka jestem - mówi pani Martyna, która jest niepełnosprawna.
- Beata stara się, żeby Martyna miała jak najlepiej, tyle tylko, że to kosztuje. Koszty to jest obłęd - mówi Mirosław Rajczyk, znajomy pani Beaty.
Panią Beatę nie stać na własne mieszkanie. Starała się o lokal komunalny, trzy lata temu dostała z urzędu miasta przydział. Trzydziestometrowe mieszkanie, na drugim piętrze. Niestety, aby mogła stać się najemcą , urzędnicy postawili pani Beacie warunek: remont mieszkania na własny koszt.
- Jak dostałam to mieszkanie, to usłyszałam, że trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno. Miałam pół roku, żeby wyremontować mieszkanie. Było kompletną ruiną - mówi pani Beata.
- Mieszkanie możemy dać, ale też jest pewien rodzaj umowy. Myślę, że to nie jest nic złego. W przypadku pani Podolak pomagamy jak możemy, ale nie możemy złamać przepisów - mówi Jakub Nowak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w w Siemianowicach Śląskich.
Pani Beacie urzędnicy dali pół roku na remont. Niestety kosztowny. Zabrakło jej pieniędzy. Prosiła więc urzędników o więcej czasu. Urzędnicy zgodzili się. Jednak za mieszkanie, którego jeszcze oficjalnie nie była najemcą i w nim nie mieszkała - kazali płacić prawie 600 złotych czynszu.
- Dostałam karę. Odszkodowanie w wysokości trzymiesięcznego czynszu, a czynsz jest wysoki za niewywiązanie się z umowy – mówi pani Beata.
- Jeśli prezydent umorzyłby dług, to zostałaby oskarżony o złamanie prawa w świetle przepisów - mówi Jakub Nowak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Siemianowicach Śląskich.
- Nie ma żadnego okresu, w którym ma wyremontować mieszkanie, więcej - prawo stanowi, że przed terminem oddania lokatorowi mieszkanie powinno być doprowadzone do stanu użytkowania na koszt samorządu – mówi Piotr Ciszewski z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów.
Długu urzędnicy anulować nie chcą, a odsetki rosną. Pani Beaty nie stać na dodatkowe koszty. Zadłużona żyje z niepełnosprawną córka za niecałe 2 tysiące złotych i marzy o mieszkaniu dostosowanym do niepełnosprawnej córki.
- Boję się najbardziej tego, że może mnie kiedyś zabraknąć i córka zostanie sama – mówi pani Beata. *
*skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk