Dorobek życia zabrała woda
W maju tego roku przez gminę Krasnystaw na Lubelszczyźnie przeszły potężne nawałnice. Maria i Andrzej Wronowie z Jaślikowa stracili cały dorobek życia, a pan Andrzej niemal życie. Ich gospodarstwo nie było ubezpieczone, bo nie mieli za co opłacić składki. Samorząd obiecał pomoc, ale jak na razie na deklaracjach się skończyło.
W maju w odstępie dwóch tygodni gminę Krasnystaw dwa razy nawiedziła powódź, była wynikiem katastrofalnych ulew, jakich na tym terenie nie pamiętano od 90 lat. Po jednej z nawałnic gospodarstwo 64-letniego Kazimierza Wrony ze wsi Jaślików zostało zrujnowane, a on sam omal nie stracił życia. Dzięki straży pożarnej nie utopił się.
- Siedziałem jak w pułapce, jak królik w klatce. Nie dali mi rady pomóc. Żona zaczęła płakać. Dobrze, że straż najechała. Złapali mnie za ręce i przez okno wyciągnęli - mówi Kazimierz Wrona, którego gospodarstwo zostało zalane.
Wronowie stracili wszystko, nie mają mebli, sprzętu nawet ubrań i butów. Mieszkają w komórce. Trochę pomogła im rodzina, ale niewiele. Pomóc miała gmina, ale jak na razie skończyło się na obietnicach.
- Powódź zniszczyła cały dobytek, który mieliśmy na dole, wyposażenie kuchni, pokoju, w którym mieszkaliśmy z mężem. Poza domem pozalewała zasiewy, cztery hektary kukurydzy, około czterech hektarów zboża - mówi pani Maria, żona pana Kazimierza.
- Państwo Wronowie zostali objęci pierwszą transzą pomocy – mówi Edyta Gajowiak-Powroźnik, zastępca Wójta Gminy Krasnystaw.
- Pomoc łącznie w tym momencie sięgnęła w formie tych zasiłków jednorazowych do 6 tysięcy złotych - mówi Marcin Bielesz, rzecznik prasowy wojewody lubelskiego.
- Gmina obiecuje pomoc, ale do tej pory nie udzielono żadnej pomocy - mówi pani Maria.
- Nie otrzymali jeszcze ani złotówki z tego względu, że wczoraj dostaliśmy dopiero informację z biura wojewody, że z pierwszego wniosku zostały przyznane pieniążki dla tej rodziny - mówi Edyta Gajowiak-Powroźnik, zastępca Wójta Gminy Krasnystaw.
Wronowie nie mieli ubezpieczenia, nie stać ich było na nie. Utrzymują się z renty i kawałka pola. Małżeństwo boi się przyszłości, bo wieś nie ma dobrej melioracji i kolejna nawałnica lub powódź zrujnuje ich doszczętnie.
- My jako gmina podjęliśmy działania, żeby udrożnić pewne rowy, których nie było. Chcemy teraz je przekopać, żeby ta woda mogła przepłynąć w kierunku łąk, żeby nie było takich strat - mówi Edyta Gajowiak-Powroźnik, zastępca Wójta Gminy Krasnystaw.
- To jest egzystencja, to nie jest życie. Może lepiej byłoby, gdyby ta woda zabrała nas i koniec byłoby kłopotów. Człowiek się załamuje w takich sytuacjach, nie wie co ma robić, nie potrafi myśleć - mówi pani Maria. *
*skrót materiału
Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz