Taśmy ojca: „mama biła, babcia biła”

Płacz, krzyk, przerażenie. Do sieci trafiły dramatyczne nagrania dwulatka. Zanoszący się płaczem chłopczyk powtarza, że biła go mama i babcia. Dziecko mówi o tym ojcu - panu Sebastianowi, który walczy o odebranie synka matce.

Na te dramatyczne nagrania natknęliśmy się w sieci. Umieszcza je ojciec chłopca. Pan Sebastian nagrywa swojego płaczącego synka po odebraniu go od byłej partnerki. Filmy publikuje w internecie, ponieważ, jak twierdzi, nie jest w stanie uzyskać pomocy dla swojego dziecka w żadnej instytucji. Postanowiliśmy to sprawdzić.

- Wszystkie te nagrania są w materiale dowodowym, bo ten pan do nas je również składa. Prokurator-referent złożył mi sprawozdanie z prowadzonej sprawy i nie sądzę, aby temu dziecku, w tym czasie działa się jakaś krzywda – mówi Andrzej Alberski z Prokuratury Rejonowej Radom-Zachód.

- Sąd kieruje się dobrem dziecka. Gdyby istniało zagrożenie dobra dziecka, to niezwłocznie podjąłby decyzje zmierzające do zażegnania temu zagrożeniu – uspokaja Joanna Kaczmarek-Kęsik, rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu.

Innego zdania jest ojciec dwuletniego chłopca, który od półtora roku walczy ze swoją byłą partnerką o prawo do opieki nad synem. W rozmowie z nami przyznał, że z powodu wcześniejszych oskarżeń matki chłopca, dokumentuje każde swoje spotkanie z synem. Także spontaniczne relacje dziecka dotyczące bicia. Filmy publikuje, bo obawia się o zdrowie i życie dziecka.

- U synka zaczęły pojawiać się obrażenia w takich miejscach, że ciężko, żeby nawet dziecko raczkujące je miało. Na przykład synek miał siniaki jednocześnie po obu stronach głowy. Były również ślady na miękkich częściach twarzy – mówi pan Sebastian.

Nagrywanie spotkań z dzieckiem i publikowanie filmów z płaczącym chłopcem w internecie nie zostało dobrze ocenione przez sąd. Od 17 kwietnia pan Sebastian może spotykać się ze swoim synem dwa razy w tygodniu przez 4 godziny, zawsze w towarzystwie kuratora sądowego. Miesięcznie musi za nie zapłacić 2 tys. zł.

- O dziecku nic nie wiem. Widzę go tylko dwa razy na tydzień, po cztery godziny w obecności kuratora, za którego wizytę płacę po 200 zł. To zostało specjalnie zrobione przez sąd. Większość ojców,  jeśli ma zapłacić po 200 zł za dwie godziny widzeń, to rezygnuje.  Ja płacę, żeby go widzieć i bronić, bo dochodzi do przemocy. To nie jest mój wymysł – alarmuje pan Sebastian.

- Nie jest możliwe, żeby ojciec, mając kontakt z dzieckiem dwa razy w tygodniu i w obecności kuratora, mógł w ten sposób manipulować dzieckiem. Przy części tych nagrań są obecni również kuratorzy i słyszą, co mówi dziecko. Kuratorzy powinni ze swojej strony dokonać wysiłku, żeby dowiedzieć się, co takiego się dzieje – mówi Ewa Kudas, psychiatra.

Zdaniem psychiatry, która na prośbę pana Sebastiana badała dwulatka, relacje chłopca należy traktować poważnie. Skontaktowaliśmy się z matką chłopca. Jednak kobieta nie zgodziła się na rozmowę przed kamerą.

- Jak raczkowało dziecko, to zrobiło sobie siniaka. Ono ma niecałe dwa lata. Wyobraża sobie pani, żeby biegnąc za piłką nie potknęło się? Nie upadło? Jak chłopczyk odchodził ode mnie mówił: mama, mama, a on: co bije cię? Bije cię? W tym czasie dopowiadał swoje słowa. I krzycząc nad dzieckiem, dziecko mówiło: bije. Ono nawet nie wiedziało, co to jest. Jak to zobaczyli w sądzie, to stwierdzili, że dziecko jest manipulowane przez ojca – powiedziała nam matka dziecka.

- Zwykle, jeżeli dzieci doznają urazów w obrębie głowy, to są to niżej położone obrażenia. Okolice czołowe, brody, nosa, czyli takich punktów najbardziej wystających, narażonych na uraz. Natomiast tutaj są to punkty mnie typowe, raczej nietypowe. Zaskakująca jest ta powtarzalność tych lokalizacji – ocenia Ewa Kudas, psychiatra.

- Filmy są powycinane i tak są zrobione te zdjęcia w Photoshopie… Ja coś pani pokaże. Każdy siniak, który jest, jest u mnie na zdjęciu w telefonie. To jest z każdej strony robione, żeby było widać tego siniaka. To są takie siniaki, gdzie dziecko się uczy chodzić albo chodzi i się potknie – dodała matka dziecka.

Jak zatem wytłumaczyć zachowanie dwulatka? Zdaniem psychologa dziecięcego zarówno rodzice, jak i dziecko powinni natychmiast zostać objęci specjalistyczną opieką. W przeciwnym razie ustalenie, co tak naprawdę dzieje się z maluchem, może jeszcze trwać wiele miesięcy i przynosić ogromne szkody dziecku, które tak naprawdę najbardziej potrzebuje poczucia bezpieczeństwa.

- To jest mój odruch bezradności, bezradności wobec systemu. Wobec radomskiej temidy, instytucji, które powinny stać na straży ochrony dóbr dziecka, a które całkowicie ignorują to, co się dzieje – podsumowuje pan Sebastian, ojciec dziecka.*

* skrót materiału

Reporterka: Milena Sławińska

mslawinska@polsat.com.pl