Znak skradziono. Odszkodowania nie będzie

Krzysztof Chrzanowski uderzył samochodem w jelenia. Ponieważ nie było znaku ostrzegawczego przed dziką zwierzyną, wystąpił o odszkodowanie do zarządcy drogi - Starostwa Powiatowego w Wyszkowie. Urzędnicy stwierdzili, że nie zapłacą, bo kiedyś taki znak postawili, ale został skradziony.

40-letni pan Krzysztof Chrzanowski z Wąsewa, jak co dzień rano, jechał do pracy w Wyszkowie. Drogę znał dobrze. 19 grudnia 2013 roku niespodziewanie na drogę wyskoczył jeleń. W miejscu wypadku policja stwierdziła, że pod koła samochodu mężczyzny wpadło 250-kilogramowe zwierzę. Pan Krzysztof twierdzi, że na tym odcinku drogi nigdy nie widział znaków ostrzegających o wybiegającej dzikiej zwierzynie.

- Okoliczności wskazywały, że jest to sytuacja losowa, więc pan nie został ukarany za spowodowanie kolizji. Policjanci stwierdzili, że na miejscu zdarzenia nie było znaku ostrzegawczego przed dzikimi zwierzętami – informuje Szymon Herman komendant policji w Wyszkowie.

- Zgłosiłem się do gminy po odszkodowanie. Gmina odpowiedziała, że to jest droga powiatowa. Skierowałem kroki do starostwa w Wyszkowie – mówi Krzysztof Chrzanowski.

Po wielu miesiącach ubiegania się o odszkodowanie w Towarzystwie Ubezpieczeniowym Allianz, pan Krzysztof dostał odpowiedź, że odszkodowanie nie zostanie mu wypłacone. Dlaczego? Starostwo Powiatowe w Wyszkowie przekazało informację ubezpieczycielowi, że droga była oznakowana prawidłowo.

- Wcześniej tego znaku tu nie było, w ogóle nie było znaków ostrzegających przed zwierzyną leśną – zapewnia Krzysztof Chrzanowski. Jego słowa potwierdza pan Paweł, inny kierowca mieszkający w okolicy: Tą trasą jeździłem codziennie przez rok i znaków nie widziałem. Może kiedyś były postawione.

- Jedynym powodem odmowy wypłaty odszkodowania jest to, że zarządca dopełnił obowiązku i ustawił znaki w 2013 roku. A to jest nieprawda, bo policja stwierdziła, że nie było tych znaków – dodaje pan Krzysztof.
 
- My napisaliśmy w swoim piśmie do Allianzu krótko: znaki były przez nas ustawione. Uchylania się od odpowiedzialności z naszej strony nie ma w tym przypadku. Natomiast winni się nie czujemy – powiedział pracownik Starostwa Powiatowego w Wyszkowie

- Jeżeli rzeczywiście była taka sytuacja, że nie było znaków, ten pan nie mógł przewidzieć, że wyskoczy mu zwierzę i odpowiedzialność ponosi zarządca drogi. Czyli ubezpieczyciel, który ubezpieczał zarządcę drogi powinien wypłacić odszkodowanie – podsumowuje Krzysztof Dmowski, mecenas.

Pan Krzysztof przesłał notatkę policyjną, w której stwierdzono brak znaków ostrzegających o dzikiej zwierzynie do firmy Allianz. Mimo to, ubezpieczalnia w dalszym ciągu nie chce wypłacić odszkodowania. Poprosiliśmy ubezpieczyciela o komentarz w sprawie. To jego pismo:

„Po otrzymaniu zgłoszenia szkody niezwłocznie zgłosiliśmy się do obu stron z prośbą o wyjaśnienia. Z oświadczenia, jakie otrzymaliśmy od Zarządu Dróg Powiatowych wynika, że odcinek drogi, na którym doszło do zdarzenia, na stałe oznakowany jest znakami A18b "dzikie zwierzęta”. Uznać, zatem należy, że zarządca nie zaniedbał obowiązku oznakowania odcinka drogi. Znak został zdemontowany przez nieznanych sprawców w nieznanych okolicznościach, o których Powiat Wyszkowski nie posiadał wiedzy.”

- Znaki pojawiły się dopiero na początku czerwca, czyli pół roku po tym, jak było zgłoszenie. Zgłoszenie było na początku stycznia, wypadek w grudniu – mówi pan Krzysztof.

Dlaczego tak późno postawiono nowe znaki? Rozmawiamy z pracownikiem starostwa:

Reporterka: Dlaczego znaki pojawiły się dopiero na przełomie maja i czerwca, skoro od stycznia wiedzieliście państwo, że tych znaków tam nie ma?
Urzędnik: Ale to nie jest prawda.
Reporterka: To kiedy znaki były postawione?
Urzędnik: Nie wiem, nie ma kolegi od ustawiania znaków w tej chwili.

Pan Krzysztof za naprawę samochodu zapłacił ponad 3 tysiące złotych. Dla mężczyzny jest to duża kwota. Jedynym sposobem na odzyskanie pieniędzy jest długa i kosztowna droga sądowa.*

* skrót materiału

Reporterka: Klaudia Szumielewicz

kszumielewicz@polsat.com.pl