Długi z warzywniaka na konto fryzjerki

Bożena Sobolewska z Pisza musi spłacić około pół miliona złotych nieswojego długu! Dług należy do właścicielki warzywniaka, który znajduje się niedaleko zakładu fryzjerskiego pani Bożeny. Problem w tym, że przed laty geodeta pomylili numery działek obu kobiet i pani Bożena w dokumentach widnieje jako właścicielka terenu pod warzywniakiem. A jego hipoteka obciążona jest przez wierzycieli.

55-letnia pani Bożena od 30 lat prowadzi przy ul. Wojska Polskiego w Piszu zakład fryzjerski. Najpierw dzierżawiła działkę pod zakład, a w 1992 roku po prywatyzacji została jej właścicielką. Wtedy także inne pawilony przy ulicy zostały sprywatyzowane. W 2011 roku przez przypadek okazało się, że numery działek zakładu fryzjerskiego i warzywniaka są pomylone.

- Chciałam zwyczajnej korekty dokumentów. Odbyła się sprawa sądowa, ale sędzia była bezradna – mówi pani Bożena, właścicielka salon u fryzjerskiego.

- My możemy dokonywać zmiany, ale tylko w momencie, kiedy wskaże nam taką zmianę wyrok sądu powszechnego – informuje Andrzej Nowicki, starosta piski.

- Zaproponowałem sporządzenie umowy zamiany pomiędzy panią Sobolewską a właścicielką warzywniaka. Trudność polegała na tym, że hipoteka warzywniaka jest obciążona – mówi Krzysztof Tertel, notariusz.

Sytuacja prawna obu działek zagmatwała się jeszcze bardziej, gdy się okazało, że właścicielka warzywniaka ma poważne długi. Wierzyciele zaczęli zajmować jej hipotekę. Jednak przez zaistniałą pomyłkę w dokumentach okazało się, że wpisują się do hipoteki zakładu fryzjerskiego, a nie warzywniaka.

- Ona ma 300 tys, zł długu w ZUS-ie, w urzędzie skarbowym około 100 tys. zł, jest jakiś kredyt hipoteczny na 100 tys. zł i w urzędzie miasta około 10 tys. zł. W tej chwili to wszystko nie jest płacone, wszystkie długi idą na moje konto – mówi pani Bożena, właścicielka salon u fryzjerskiego.

- Ja jestem tak samo poszkodowana w tym wszystkim. Ja bym chciała poczekać na wyrok. Chcę wejść na drogę sądową z geodetą, który robił wszystkie mapki, wyrysy. Pani Bożena nie straci żadnego majątku – powiedziała nam właścicielka warzywniaka. 

- Faktem jest, że wszyscy podpisali ten akt, nikt nie zwrócił uwagi na pomyłkę. Teraz nie ma możliwości, żeby ktoś gumką starł w jednym miejscu i zapisał w drugim. Tak stanowi prawo. Sprawa jest honorowa dla drugiej pani. Uważam, że jeśli jest się dłużnikiem i wpędziło się w kłopoty sąsiadkę, to trzeba mieć poczucie odpowiedzialności za swoje błędy, a nie odwracać się od sprawy. Należałoby szukać porozumienia – dodaje Andrzej Nowicki, starosta piski.

Fryzjerka od trzech lat walczy o poprawkę w zapisach geodezyjnych. Na sprawę wydała ponad 10 tys. zł. U starosty, w sądzie rejonowym, wojewódzkim sądzie administracyjnym, a nawet u Głównego Geodety Kraju. Wszędzie usłyszała, że zmiana nie jest w ich mocy. Ostatnią nadzieją jest Naczelny Sąd Administracyjny. Pani Bożena czeka na datę rozprawy. Komornik wstrzymał licytację jej zakładu, ale wszystko wskazuje, że jednak zapłaci nieswoje długi.

- Przy takiej ilości wierzycieli, uzyskanie tych wszystkich zgód stanowi poważny problem. Poza tym jest jeszcze jeden aspekt, o wiele ważniejszy: wierzyciele musieliby się między sobą dogadać, ponieważ zwolnienie spod zabezpieczenia hipoteki nieruchomości wiąże się z pierwszeństwem zaspokajania wierzytelności – mówi Krzysztof Tertel, notariusz.

- Dług jest zbyt duży, żeby wyprostować to notarialne, bo wierzyciele nie zejdą, nawet choćby przez chwilę z tej hipoteki, aby zmienić numery działek – zauważa Andrzej Sobolewski, syn pani Bożeny.

- Jeżeli hipoteka została wpisana do księgi wieczystej, to jak najbardziej wierzyciel ma prawo zaspokoić się z tej właśnie nieruchomości – dodaje Magdalena Łukaszewicz  z Sądu Rejonowego w Szczytnie.*

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl