Urzędniczy skok na Dom Dziecka Niewidomego
Warszawscy urzędnicy chcą zlikwidować Dom Dziecka Niewidomego na Saskiej Kempie. Mieszka w nim dziewięcioro osieroconych i niewidomych dzieci. Zdaniem urzędników budynek nie ma odpowiednich rozwiązań architektonicznych. Domu bronią okoliczni mieszkańcy. Mówią, że miastu nie zależy na dobru dzieci, ale na atrakcyjnej działce.
- Jestem zbulwersowana tą sytuacją. Dziwię się, że władze rzucają się na tak bezbronne dzieci, porzucone przez swoich rodziców – mówi Ewa Skąpska, mieszkanka Saskiej Kępy.
Znają tu każdy zakamarek, rozkład pokoi, schody... W Domu Dziecka Niewidomego na Saskiej Kępie w Warszawie dziewięcioro niewidomych i osieroconych dzieci znalazło prawdziwy dom. Niektórzy nie znają innego.
- Mieszkam tu od dawna i chciałabym tu zostać – mówi niewidoma Marysia.
- Dzieci są tu od maleńkiego, przyzwyczaiły się, tutaj czują się bezpiecznie. To jest ich prawdziwy dom – opowiada Izabela Ambroziak, wolontariuszka w domu dziecka.
Niestety, urzędników to nie obchodzi. Ich zdaniem budynek nie spełnia odpowiednich standardów, a prowadzące placówkę Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi nie ma praw własności do budynku. Zgodnie z decyzją wojewody od 30 czerwca budynek powinien stać pusty.
- Standardy, które obowiązują dla tego typu placówek, wymagają zupełnie innych rozwiązań architektonicznych, całej infrastruktury społecznej. To by wymagało zapewne ze strony towarzystwa wielkiego nakładu finansowego, co jest nieekonomiczne - twierdzi Dariusz Piątek, wicewojewoda mazowiecki.
- Wojewoda stwierdził, gabaryty domu nie odpowiadają wymogom, jakie stawia się dla podobnych domów. Innym istotnym argumentem było, że zgodnie z planem zagospodarowania Warszawy, na ul. Obrońców nie mogą być ulokowane tego typu instytucje – mówi Władysław Gołąb, prezes Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach.
- Jesteśmy przekonani, że ta działka, ten dom zostanie sprzedany, a w to miejsce pojawi się nowy apartamentowiec – mówi Ewa Wrykowska, mieszkanka Saskiej Kępy, która broni domu dziecka.
Dom Dziecka Niewidomego działa przy ul. Obrońców od 1984 roku. Zmarły nagle właściciel chciał przekazać swój dom na rzecz Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach, jednak nie zdążył sporządzić testamentu. Jego wola, potwierdzona przez dalszą rodzinę i sąsiadów, została uszanowana przez władze PRL.
- To był dom prywatny pana Kazimierza Sztajera, który pod koniec życia prawie utracił wzrok. Jego marzeniem było, żeby ten dom został przyjęty przez niewidome dzieci. Niestety, nie sporządził testamentu. W związku z tym formalnie on powinien przejść na rzecz skarbu państwa – mówi Władysław Gołąb, prezes Towarzystaw Opieki nad Ociemniałymi w Laskach.
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi z Lasek wie o planach wojewody od dwóch lat. Po stwierdzeniach urzędników, że funkcjonowanie domu dziecka nie jest zgodne z miejscowym planem zagospodarowania dla Saskiej Kępy oraz informacjami o skandalicznym stanie budynku, prezes towarzystwa zaczął szukać dla dzieci miejsca w innych placówkach.
- Plan zagospodarowania przestrzennego powstał w 2006 roku, natomiast dom niewidomego dziecka funkcjonuje od 1984 roku, więc plan musiał utrzymać tę funkcję – mówi Robert Kucharski, mieszkaniec Saskiej Kępy.
- Od 2011 roku brałem udział w bodajże 3 czy 4 spotkaniach z udziałem przedstawicieli towarzystwa. Rozmawialiśmy o różnych elementach. W moim przekonaniu na żadnym z tych spotkań nigdy nie była poruszona kwestia planu zagospodarowania przestrzennego – twierdzi Dariusz Piątek, wicewojewoda mazowiecki.
Mieszkańcy Saskiej Kępy nie zgadzają się na likwidację domu, który wpisuje się w historię tej dzielnicy. Nie chcą, by dzieci musiały się stąd wyprowadzić. Dla ich dobra niewidomych są nawet gotowi zorganizować niezbędne remonty.
- To dom stworzony dla tych dzieci. Są one poszkodowane przez los, a to jedyna tego typu placówka w kraju. Żądamy od władz, żeby zabezpieczyly przyszłość tych dzieci - mówi pan Rafał Krajewski, mieszkaniec Saskiej Kępy.*
* skrót materiału
Reporterki: Milena Sławińska, Aneta Krajewska