Dożywocie u córki: bez prądu i wody

Pan Ryszard ma 89 lat, żyje bez wody i prądu. Mówi, że taki los zgotowała mu jedna z córek. Mężczyzna przepisał jej największą część majątku. W zamian dożywotnio może zajmować jedno z pomieszczeń. Pan Ryszard żyje w tragicznych warunkach. Gdyby nie pomoc innej córki, nie przetrwałby.

- Jak córka była na podwórku, to ją prosiłem: dosyć tego znęcania, włącz to światło. A ona mówi: ty stary ch…, będziemy tak robić, że zdechniesz bez światła i z głodu – opowiada pan Ryszard.

- Wybudował budynki, pomagał, robił wszystko. A w tej chwili został poniżony, dziada z niego zrobili – mówi Ewa Kielczyk, najmłodsza córka pana Ryszarda.

89-letni pan Ryszard z małej miejscowości Ciemne niedaleko Radzymina nigdy nie przypuszczał, że jego starość będzie tak okrutna. Wszystko zaczęło się kiedy pan Ryszard w 2000 roku, po śmierci żony, postanowił podzielić majątek między swoje córki.

- Mam trzy córki i dokąd żona była, to jakoś to trzymało się kupy. Był spokój. Ja im dawałem jeść, oni się o nic nie martwili ani o wodę, ani o światło, o nic – mówi pan Ryszard.

- W sądzie to zostało podzielone na cztery równe części dla każdego. I ojciec swoją część od razu u notariusza przepisał swojej córce Danucie, która obiecała, że będzie się nim opiekować i zajmować - opowiada Ewa  Kielczyk, najmłodsza córka pana Ryszarda.

Rodzinny dom i zabudowa gospodarcza wraz z okalającym go terenem stały się własnością średniej córki pana Ryszarda. Staruszkowi przysługuje dożywotnie korzystanie z jednego pokoju. Jego dwie córki są sąsiadkami. Konflikt rodzinny zaczął narastać. Kiedy pan Ryszard trafił w 2008 roku do szpitala, średnia córka postawiła mur między posesjami.

- Nie odwiedziła go w szpitalu, nie interesowało jej to. Zanim wrócił ze szpitala, to wybudowali ogrodzenie, żebyśmy się nie odwiedzali, żebyśmy mu nie pomagali. Za każdym razem dzwoniła na policję, gdy przychodziłam do ojca. Mówiła, że przychodzę ją okradać – mówi Ewa Kielczyk, najmłodsza córka pana Ryszarda.

Kiedy kobieta chce przywołać ojca do ogrodzenia, wywiesza czerwoną chorągiewkę.

- Mam w firance przeciętą dziurkę i w zimę albo w deszcz, od czasu do czasu wyglądam, czy chorągiewka jest wywieszona. Córka chce się dowiedzieć, co u mnie słychać, czy potrzebuję czegoś. Tak się porozumiewamy – opowiada pan Ryszard.

Chcieliśmy porozmawiać ze średnią córką pana Ryszarda. Niestety, spokojny dialog był niemożliwy. Kobieta nie chciała rozmawiać, nie pozwoliła nam odwiedzić pana Ryszarda. Wezwała policję.

- Miła pani, jeżeli bohater reportażu zaprosił was do pomieszczeń, które zajmuje zgodnie z prawem, gdzie jest ustalona służebność na te pomieszczenia, to możecie wejść i z nim przebywać – powiedział policjant.

Pan Ryszard mieszka w fatalnych warunkach. Bez wody i prądu.

- Żeby nie córka Ewa, to słabo bym sobie radził. Telewizora nie ma, radia nie ma, nic nie ma. Rano wstaję i kręcę się. Nie wiem, która godzina. Rano wstaję, wychodzę na ulice i pytam, jaki jest dzień – opowiada pan Ryszard.

W całym tym rodzinnym konflikcie najbardziej cierpi właśnie pan Ryszard. Od 4 lat chodzi po wodę do drugiej córki. Wyzwiska i kłótnie rodzinne dalej trwają. Udręczony tą trudną sytuacją w 2011 roku zdecydował się sądownie cofnąć darowiznę średniej córce. Wszystkie sprawy przegrał, bo wniosek do sądu złożył za późno.

- Ojciec cztery lata żyje bez światła i wody. Uważałam, że jak skieruje pierwsze pismo do sądu, to sąd stwierdzi, że nikt nie może w XXI wieku żyć bez światła i bez wody – opowiada Ewa Kielczyk, najmłodsza córka pana Ryszarda.

- Odwołanie darowizny może nastąpić w ciągu roku od dnia, kiedy darczyńca dowiedział się o owej niewdzięczności. A zatem jeżeli zostało założone w 2011 roku, to sąd mógł wziąć pod uwagę wyłącznie okoliczności, które miały miejsce rok wstecz od złożenia oświadczenia. A zatem nie mógł brać pod uwagę, okoliczności, które miały miejsce między 2003 a 2010 rokiem – informuje Marcin Kołakowski z Sądu Okręgowego Warszawa- Praga.*

* skrót materiału

Reporterki: Małgorzata Frydrych, Monika Krześniak

mfrydrych@polsat.com.pl