Wykształcenie „uzdrawia” ?

Adrian Sawa choruje na achondroplazję, jest to genetyczna choroba, która objawia się między innymi bardzo niskim wzrostem. Pan Adrian otrzymywał rentę, jednak kiedy ukończył technikum ekonomiczne, renta została zabrana. Powód? Zdobyte wykształcenie pozwala panu Adrianowi na podjęcie pracy. Jest tylko jeden problem: dla pana Adriana nie żadnych ofert pracy.

Adrian Sawa ma 22 lata. Cierpi na achondroplazję, czyli odmianę karłowatości. Mężczyzna nie jest zupełnie samodzielny. Opiekuje się nim mama.


-Przyszła opinia,  że to jest choroba genetyczna i Adrian w przyszłości,  jeśli chciałby założyć rodzinę, to  w 50 procentach  przekaże ją – mówi Małgorzata Sawa,  matka pana Adriana.


- Ta choroba objawia się tym,  że mam krótkie kończyny górne i dolne. Mogę robić rzeczy do mojej wysokości – mówi Adrian Sawa, któremu została zabrana renta. 


Stan pana Adriana stale się pogarsza. Rokowania nie są dobre.


- Od  ubiegłego  roku zaczęły się problemy z kręgosłuperm i z nogami,  przejdę kilka metrów i muszę usiąść,  odpocząć – mówi pan Adrian.


-   Syn jest w kolejce do operacji,  czeka się około roku.  Musi mieć operację kręgosłupa,  przynajmniej odcinek,  bo są zmiażdżone kręgi, które uciskają i stąd ten niedowład – mówi pani Małgorzata.


Kiedy pan Adrian skończył 18 lat, poszedl na komisję lekarską do lekarza orzecznika ZUS-u. Ten uznał, że mężczyzna jest niezdolny do pracy i przyznał mu rentę: 600 złotych.


- To były pieniądze,  które były przekazywane  typowo na jego potrzeby, nie do budżetu domowego, tylko na rehabilitację,  leki,  wyjazd na konsultację – mówi pani Małgorzata.


Matka pana Adriana zachęcala go, żeby nie zamykał się w czterech ścianach. Mężczyzna zacząl naukę w integracyjnym technikum ekonomicznym.


- Kiedy uzyskał wykształcenie, zabrano mu rentę.  Stwierdzono,  że jest na tyle zdrowy, że może podjąć pracę – mówi pani Małgorzata.


-   To jest paradoks,  bo wszędzie się mówi,  żeby wyjść do ludzi , nie zamykać się w domu,  a jak człowiek wyjdzie do ludzi,  pochodzi do szkoły,  to nic z tego nie ma – mówi pan Adrian.


Pan Adrian nie zgadza się z decyzją Zakladu Ubezpieczeń Społecznych. Dlatego odwolał się do sądu. Czeka na rozstrzygnięcie.


-  Sprawa wpłynęła w grudniu 2012 roku.  Powód złożył wniosek o rentę socjalną.  Sprawa jest w toku,  akta są u biegłych,  którzy sporządzają kolejna opinię – mówi Marek Poteralski z Sądu  Okręgowego  we Wrocławiu.


Chcieliśmy się dowiedzieć dlaczego, ZUS uzdrowił pana Adriana, mimo dokumentacji medycznej mowiącej, że stan mężczyzny stale się pogarsza. Wrocławski oddział  ZUS-u odmówił wypowiedzi na ten temat.


-  Pan stwierdził, że w ten sposób wywrze nacisk na biegłych,  na sąd.  Ja nie mogę wziąć w tym udziału,  bo to mnie stawia w bardzo złym śweitle.  Sprawa jest w sądzie,  wszystkie dokumenty tego pana są w sądzie – mówi w rozmowie  telefonicznej  Iwona Kowalska rzecznik prasowy  wrocławskiego oddziału ZUS.


Pan Adrian coraz rzadziej wychodzi z domu. Jest załamany całą sytuacją. Nie rozumie decyzji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.


-  Na ostatniej komisji pani doktor powiedziała,  że  udaję wszystkie  choroby,  że nie chcę iść do pracy, a  wolę  brać od nich pieniądze niż być przydatnym społeczeństwu. Paradoksem jest to,  że miałem praktyki w Zakładzie Ubezpieczeń  Społecznych,  ale nikt mi tam nie zaproponował pracy, teraz orzecznicy z ZUS-u każą mi iść do pracy,  ale tam nikt mnie nie chciał   – mówi pan Adrian. *

*skrót reportażu

Reporterka: Paulina Bąk 

pbak@polsat.com.pl