Odszkodowanie według metryki urodzenia

Pani Janina z Opola rok temu uległa wypadkowi. Potknęła się o kostkę chodnikową. Starała się o odszkodowanie od Miejskiego Zarządu Dróg. Urzędnicy stwierdzili, że winną wypadku jest studzienka, która należy do Orange. Ostatecznie stwierdzili, że mogą wypłacić odszkodowanie pani Janinie, ale tylko częściowe. Dlaczego? Bo pani Janina jest już w podeszłym wieku i jej uszczerbek na zdrowiu nie wpłynie na jakość życia.

Janina Skinderowicz z Opola ma 71 lat. Blisko rok temu przewróciła się na miejskim chodniku.  Konsekwencje tego wypadku były bardzo poważne: złamana rzepka w kolanie i pęknięty nadgarstek w prawej ręce. 


- Wracałam z przychodni do domu, lekko padał śnieg.  Dość szybko szłam, potknęłam się o płytkę chodnikową, która wystawała. W  ręce miałam założoną szynę, a  na nodze  miałam gips od stopy do pachwiny – mówi Janina Skinderowicz, która  walczy o odszkodowanie.


W konsekwencji pani Janina z nogą i ręką w gipsie spędziła przykuta do łóżka ponad dwa miesiące.


Z tego powodu odnowiła się również depresja spowodowana śmiercią mamy,  którą pani Janina leczyła przez trzy lata.


-  Mama nie mogła się ruszyć, cały czas przebywała w pozycji leżącej, półleżącej i praktycznie wszystko robił  ojciec. Po pewnym czasie doszło do załamania nerwowego, to była równia pochyła – mówi Tomasz Skinderowicz, syn pani Janiny.


 - Była to  depresja głęboka. Żona  musiała być w szpitalu psychiatrycznym -  mówi Zdzisław Skinderowicz, mąż pani Janiny.


Za całą sytuacje rodzina pani Janiny obwinia miasto, dlatego sprawa o odszkodowanie trafiła do sądu. Okazuje się, że władze miasta absolutnie nie widzą swojej winy. 


- Potknięcie nastąpiło w przestrzeni pasa drogowego,  za który ponosimy odpowiedzialność, ale podmycie tego pasa związane było ze studzienką telekomunikacyjną, która znajdowała się praktycznie tuż obok miejsca tego zdarzenia. Dlatego  uważamy, że odpowiedzialnym za to jest właściciel studzienki – mówi Arkadiusz Karbowiak, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg w Opolu.


-  Przyczyną wypadku była nierówność na płycie chodnikowej, tak że o studzience jako o przyczynie nie możemy w żadnym wypadku mówić -  mówi Wojciech Jabczyński, rzecznik prasowy  Orange Polska – właściciela studzienki.


W ostateczności prawnik miasta w odpowiedzi na pozew stwierdził między innymi, że pani Janinie odszkodowanie należy się niższe, bo jest emerytem i posiada stały dochód.


- Z Urzędu Miasta dostaliśmy odpowiedź:  intensywność cierpień z powodu kalectwa jest większa u człowieka młodego, skazanego na rezygnację  z radości życia, jaką  daje zdrowie, możliwość pracy i osobistego rozwoju.  Czyli emeryt nie ma możliwości egzystencji, tylko jest takim człowiekiem poza społeczeństwem – mówi pan Zdzisław.


- Przyznaje, że nie są to najwłaściwsze słowa, które powinny paść w odpowiedzi na pozew – mówi Arkadiusz Karbowiak, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg w Opolu.


Państwo Skinderowiczowie mają żal do władz miasta,  w którym żyją od pół wieku i dla którego wiele zrobili. Pani Janina 30 lat pracowała w publicznej służbie zdrowia, a pan Zdzisław był inżynierem budowlanym. Teraz czas, aby to miasto zrobiło coś dla swoich mieszkańców. 


- My w końcu żyjemy w tym mieście od lat sześćdziesiątych. Płacimy podatki, robimy dla tego miasta wiele rzeczy.  Kawałek miasta wybudowałem. Człowiek starał się,  a na koniec traktowany jest jak niepotrzebne coś – mówi pan Zdzisław. *
*skrót reportażu

Reporterka: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl