Zlecili i nie zapłacili. Biznes na firmach przewozowych
„Prosimy o pomoc”. Tak napisali do nas przedstawiciele kilku firm przewozowych z całej Polski. Czują się bezsilni i grozi im wizja bankructwa. Wszystko, jak twierdzą, za sprawą firmy PT Cargo z okolic Szczecina, od której nie doczekali się zapłaty za wykonane zlecenia.
- To jest straszne, a nawet podłe. Mam wrażenie, że wyszukują małe firmy, które w takiej sytuacji upadają, nie mają jak się bronić – mówi Justyna Stokowska, pracownica firmy spedycyjnej z Gdyni.
- Jesteśmy małą firmą, nie posiadamy nie wiadomo jakiego majątku, a niestety przewoźników trzeba było spłacić – dodaje Joanna Zawistowska, która pracuje w firmie spedycyjnej w Słupsku.
PT Cargo zlecało przewóz różnych towarów z Europy. Poszukiwało firm spedycyjnych.
Najczęściej małych, kilkuosobowych przedsiębiorstw. Te zlecenia realizowały, znajdowały przewoźników, ale pieniędzy za to nie dostawały.
- My za ten przewóz musimy zapłacić, bo inaczej jesteśmy zablokowani na giełdzie, bo mamy złe opinie. Nie wszyscy rozumieją, że to nie my jesteśmy winni. My chcemy normalnie płacić, ale nie ma z czego – żali się Justyna Stokowska, pracownica firmy spedycyjnej z Gdyni.
- Winni są nam ponad 200 tysięcy, dokładnie 230 tysięcy złotych. Najpierw były wymówki, że księgowa gdzieś wyjechała, że przelewy są zatwierdzone, ale tylko księgowa może ich dokonać – opowiada Joanna Zawistowska, która pracuje w firmie spedycyjnej w Słupsku.
Poszkodowanych może być nawet kilkanaście firm z całej Polski na sumę nawet miliona złotych. Próbujemy porozmawiać z Robertem J., prezesem zarządu firmy. Bezskutecznie.
- Jak już wysłaliśmy im zbiorcze wezwanie do zapłaty za 30-40 transportów, to dostaliśmy notę obciążeniową o potrójnej wartości. Było to około 600 tysięcy złotych – opowiada Joanna Zawistowska z firmy spedycyjnej w Słupsku.
Podobnie PT Cargo postąpiło wobec firmy spedycyjnej w Gdyni, gdzie pracuje Hanna Debis.
- Żeby nas zniechęcić do wszelkich działań, zaczęli nam wysyłać noty obciążeniowe na kwotę trzykrotności wykonanej dla nich usługi. Tłumaczyli to jakimiś punktami w umowie, które nie miały znaczenia dla świadczenia usług – opowiada kobieta.
Jak się okazało, Robert J. - prezes PT Cargo - otworzył już nową firmę. Próbowaliśmy w jej siedzibie poprosić go o komentarz. Również bezskutecznie. Sprawa trafiła do prokuratury. Postępowanie może trwać jednak bardzo długo. A poszkodowane firmy martwią się o swoją przyszłość.
- Mam nadzieję, że zdążymy zanim PT Cargo ogłosi upadłość, bo wtedy wiele ludzi pójdzie na bruk. Przez oszustów – mówi Justyna Stokowska, która pracuje w firmie spedycyjnej w Gdyni.*
* skrót materiału
Reporterka: Aneta Krajewska