Wrobieni w morderstwo?
Radosław Krupowicz i Patryk Rynkiewicz zostali skazani na 15 lat więzienia za zabójstwo antykwariusza z Wałbrzycha. Zarówno oni, jak i policjant prowadzący sprawę twierdzą, że są niewinni. Głównym dowodem prokuratury są zeznania świadka incognito. Mężczyzna zgłosił się na policję… po obejrzeniu programu w telewizji. W jego zeznaniach jest pełno nieścisłości.
14 lat temu Wałbrzychem wstrząsnęło zabójstwo właściciela antykwariatu. Zginął od sześciu strzałów.
- Do zabójstwa antykwariusza w Wałbrzychu doszło na skutek działania trzech sprawców, którzy weszli do antykwariatu – mówi Witold Franckiewicz, rzecznik Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
Siedem miesięcy później, godzina 6 rano, głośne pukanie do drzwi. Tego poranka pani Marianna Krupowicz, matka 17-letniego Radosława, nie zapomni do końca życia.
- Przede wszystkim przyszli, żeby odnaleźć broń, z której zastrzelono antykwariusza. Oczywiście nie znaleziono tej broni. Zabrali moje dziecko, które rzekomo miało wrócić po 2, 3 godzinach do domu. Nie wróciło do dziś, a minęło już prawie 14 lat – rozpacza pani Marianna, matka Radosława Krupowicza.
- Nie wiem, przez kogo to wszystko zostało zrobione, kto pomówił mnie i mojego kolegę z ulicy. Nie wiem za co, nie wiem dlaczego akurat my – mówi Radosław Krupowicz.
17-letni Radek i 16-letni Patryk zostali skazani za morderstwo antykwariusza na 25 lat. Głównym dowodem były zeznania świadka incognito. Świadka, który wiedział o zabójstwie niemal wszystko. Wszystko, co wcześniej zobaczył w telewizji.
- Świadek anonimowy zgłosił się na policję i zdecydował się zeznawać. Bezpośrednim impulsem do podjęcia tego typu decyzji był program „997” – mówi Witold Franckiewicz, rzecznik Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
- Dlatego przez to okno, bo w materiale filmowym „997” jest właśnie taka scena. On opowiadał to, co widział w tym materiale – mówi Janusz Bartkiewicz, emerytowany podinspektor, były naczelnik wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej w Wałbrzychu.
Świadek-telewidz miał też problemy ze wskazaniem sprawców. Patryka Rynkiewicza, drugiego z oskarżonych, rozpoznał dopiero za czwartym razem.
- Dostałem się do aresztu za włamanie. Dopiero 10 dni później przyszedł prokurator przedstawić mi zarzut a artykułu 148. Ja nawet nie wiedziałem, co to za artykuł. Myślałem, że jeszcze jakieś włamania mi chcą dołożyć. Prokurator powiedział, żebym nie robił sobie żartów, że to morderstwo – opowiada Patryk Rynkiewicz.
- Rynkiewicz był okazywany czterokrotnie. Na pierwszym okazaniu świadek stwierdził, że ma 70-80 procent pewności, czyli nie rozpoznał. Nie wolno drugi raz dokonywać okazania tych samych osób, bo to jest jawna sugestia – mówi Janusz Bartkiewicz, emerytowany policjant.
Fragment zeznań świadka incognito:
„Teraz miałem możliwość przyjrzenia się twarzom tych osób, na gestykulację, ruch oczu i każdy szczegół mogłem zauważyć. W postępowaniu przygotowawczym tej możliwości nie miałem.”
„W pewnym momencie usłyszałem dzwoneczek i zobaczyłem, że ktoś wchodzi do antykwariatu. Nie przyglądałem się, czy to były kobiety czy mężczyźni. Ja zwróciłem uwagę na kurtkę tą rażącą, zieloną.”
- Jest to ewenement na skalę światową, żeby rozpoznać sprawcę zabójstwa z 17 metrów, bo on w takiej odległości mógł go wtedy widzieć, po charakterystycznym ruchu gałek ocznych. Nie można tego traktować poważnie – uważa Janusz Bartkiewicz, emerytowany policjant.
- Radek nie miał nigdy takiej kurtki jaskrawej. Nigdy, bo moje dziecko nosiło rzeczy ciemne. Albo czarne albo granatowe. Patryk również nie miał takiej kurtki – twierdzi pani Marianna, matka Radosława Krupowicza.
To nie wszystko. Zeznania świadka, któremu prokuratura zagwarantowała anonimowość, stoją w sprzeczności z relacją osoby, która sama zgłosiła się na policję z informacją o możliwym sprawcy tego zdarzenia.
- Ten świadek powiedział rzecz najważniejszą, która uwiarygodniała to, że on mówi prawdę. Otóż, w żadnym materiale prasowym nie padła informacja, że sprawcy na miejscu użyli dwóch jednostek broni. Z jednej oddano 5 strzałów, a z drugiej oddano jeden strzał. A ten człowiek o tym mówił. Ku mojemu zdziwieniu, tej informacji nie nadano wtedy żadnego biegu – mówi Janusz Bartkiewicz, emerytowany policjant, który prowadził sprawę.
Chcieliśmy sprawdzić, co stało się z przekazanymi informacjami i w jaki sposób informacje te sprawdziła prokuratura. Niestety, mimo wielokrotnych prób umówienia się na spotkanie, rzecznik prokuratury nie znalazła dla nas czasu.
- Pierwsze widzenie z synem, kiedy właściwie po 2 latach mogłam go dotknąć, przytulić... Wcześniej nie miałam z nim widzeń, bo prokurator nie dopuszczał. Widzenie było straszne. Płakał, mówił: mamusiu ja sobie życie odbiorę, bo ja tego nie zrobiłem. Ja za kogoś wyroku siedział nie będę – rozpacza pani Marianna, matka Radosława Krupowicza.
Niewinność Radka i Patryka potwierdziły badania na wykrywaczu kłamstw. Według sądu wyniki nie były jednak wystarczającym dowodem.
- Sąd apelacyjny uznał, że jest to dowód wspierający pewną tezę, ale nie jest to dowód istotny, przekonujący i dający podstawę do wiarygodnej oceny wyjaśnień oskarżonych – mówi Witold Franckiewicz, rzecznik Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
Innego zdania jest profesor Ryszard Jaworski, ekspert z dziedziny badań wariograficznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Biegły nie ma najmniejszych wątpliwości co do prawdomówności chłopców.
- Stwierdziłem, że moja opinia w odniesieniu do tych osób powinna być opinią wykluczającą ich udział w zdarzeniu i taką też opinię później przedstawiłem w sądzie – mówi profesor Jaworski.
Świadek incognito zeznał, że sprawców było trzech. Trzeciego sprawcy nie udało się ustalić. Jego odnalezienie powierzono doświadczonemu policjantowi wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji.
- Przejąłem te dokumenty. Sprawdziłem, jak policja działała, co ustaliła i kogo zatrzymała. Po analizie tych dokumentów doszedłem do wniosku, że to mi wszystko nie pasuje – mówi Janusz Bartkiewicz, emerytowany policjant.
Radka i Patryka skazano wyłącznie na podstawie zeznań świadka incognito. Żadne inne zebrane dowody w sprawie nie wskazywały ich winy.
- Tam nie było żadnych dowodów na moją winę. Nawet motywu zbrodni nie ustalono przez 13 lat – mówi Patryk Rynkiewicz, skazany za zabójstwo antykwariusza.
Od zabójstwa antykwariusza minęło 14 lat. Trzeci sprawca morderstwa nadal jest na wolności.
- W 2003 roku odszedłem na emeryturę. Okazało się, że szukanie trzeciego sprawcy już nikogo nie obchodzi. Policja go nie szuka – twierdzi Janusz Bartkiewicz, emerytowany policjant.
Sprawę Radka i Patryka trzykrotnie rozpoznawał sąd apelacyjny i trzykrotnie Sąd Najwyższy. Za ostatnim razem, w 2011 roku sąd apelacyjny obniżył dorosłym już mężczyznom karę z 25 na 15 lat pozbawienia wolności. Radek wyjdzie z więzienia za rok, Patryk za dwa lata.
- Aresztowano mnie, kiedy miałem niecałe 18 lat. W tej chwili mam prawie 32. Całe moje młode życie, w którym powinienem się wyszaleć, bezpowrotnie zostało utracone. Tego nie da się odzyskać – mówi Radosław Krupowicz.
- Przy tej sprawie straciłem szacunek dla polskiego wymiaru sprawiedliwości. Nikt z policji w Wałbrzychu, mówię to z całą odpowiedzialnością, nie wierzył, że to są sprawcy – mówi Janusz Bartkiewicz, emerytowany policjant.*
* skrót materiału
Reporterka: Monika Krześniak