''Uwięziona'' w mieszkaniu bez wody i prądu

Pani Danuta z Warszawy żyje w mieszkaniu bez wody i prądu. Ma sądowy nakaz eksmisji z prawem do lokalu socjalnego. Niestety, do takich mieszkań jest długa kolejka oczekujących. Kiedy kobieta zacznie normalnie żyć – nie wiadomo.

- Pozbywanie się lokatorów, czyli tzw. proceder czyszczenia kamienic, staje się coraz bardziej biznesem. Są wyspecjalizowane grupy, zajmujące się uprzykrzaniem lokatorom życia, tak aby z własnej woli wcześniej wyprowadzili się z kamienicy – mówi Piotr Ciszewski z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów.

59-letnia Danuta Nieciejewska z Warszawy ma nadzieję, że ten koszmar szybko się skończy. 10 dni temu zarządca budynku, w którym mieszka od 1975 r., bez uprzedzenia odciął hydrofor i licznik prądu na klatce schodowej. Pani Danuta i dwoje innych lokatorów zostali pozbawieni dostępu do wody. Kobieta choruje na astmę i ma problemy ze stawami. Jest na rencie.

- W pokoju stoi inhalator. Powinnam inhalować się trzy razy dziennie. Nie mogę, bo po zastosowaniu leku, muszę dokładnie przepłukać go bieżącą wodą, której nie mam. Inaczej inhalator się zapcha. Poza tym mam chore kolana i stopy. Mogę dźwigać tylko do kilograma. Czyli nawet pięciolitrowego baniaka nie mogę przynieść ze sklepu – opowiada pani Danuta.

- Już wcześniej próbował… Na górze jest pustostan. Zostawił w nim na zimę otwarte okna. Mróz rozsadził rury i mnie zalało. A teraz wziął elektryka  i zdjął liczniki, nie mam wody – dodaje Zbigniew Włodarczyk, mieszkaniec kamienicy.

Zapytaliśmy zarządcę budynku, dlaczego odłączył hydrofor.

- Ja pani może takie retoryczne pytanie zadam. Jeżeli ja zacznę się bawić pani samochodem, to pani będzie chciała, żebym pani ten samochód oddał czy nie? – odpowiedział nam zarządca kamienicy.

Obecny właściciel kamienicy jest Australijczykiem. Mieszkańcy nie mają z nim żadnego kontaktu. Zarządca nieruchomości wyliczył, że rencistka ma ponad 63 tys. zł zaległości w czynszu. Pani Danuta jest innego zdania.

- Zrobiliśmy dach, wymieniliśmy okna, dwukrotnie odnowiliśmy klatkę z naszych pieniędzy – wylicza 59-letnie kobieta.
Konflikt zakończył się w sądzie. W listopadzie ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy Praga-Południe orzekł eksmisję i przyznał pani Danucie prawo do lokalu socjalnego.

- Wyrok nie może być wykonany, dopóki miasto nie dostarczy lokalu socjalnego. Natomiast przepisy nie pozwalają na to, aby sąd w jakiś sposób zakreślał terminy miastu na dostarczenie tego lokalu. Właściciele muszą czekać na to, aż miasto ten lokal socjalny dostarczy – informuje Marcin Łochowski, rzecznik Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.

- Do lokali jest oczywiście kolejka, bo spraw, w których sądy orzekają o uprawnieniu do lokalu socjalnego jest dosyć dużo. W naszym przypadku jest to około 50 rodzin. I trzeba wybierać te najtrudniejsze sytuacje, tam gdzie nie można czekać i gdzie pomoc powinna przyjść jak najszybciej – mówi Arkadiusz Kuranowski, dyrektor Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami Dzielnicy Wawer m. st. Warszawy.

- Mam 1200 zł miesięcznie. Nie stać mnie, żeby coś wynająć. Mąż zmarł, dzieci nie mam -  opowiada pani Danuta.

- Sytuacja jest o tyle trudna, że lokatorzy nie mogą wynieść się z tamtego budynku. Mają przyznane uprawnienia do lokalu socjalnego. Te uprawnienia straciliby, gdyby gdziekolwiek się przenieśli – dodaje Piotr Ciszewski z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów.*

* skrót materiału

Reporterka: Milena Sławińska

mslawiska@polsat.com.pl