Sfałszował dowód i ''rozbił bank''

Zuchwały oszust wszedł do placówki banku BZ WBK i zaciągnął 80 tys. zł kredytu na sfałszowany dowód osobisty pana Edwarda Ziemiańczyka z Warszawy. Podrobiony dowód miał błędy, ale pracownice banku ich nie wyłapały. Oszust wmówił im nawet, że zmienił mu się podpis, a one nowy wzór… wprowadziły do systemu.

55-letni pan Edward Ziemiańczyk z Warszawy ma konto w banku BZ WBK. W listopadzie ubiegłego roku oszust zaciągnął ponad 80 tys. zł kredytu na sfałszowany dowód z danymi pana Edwarda. Do wyłudzenia doszło w placówce banku BZ WBK w podwarszawskich Ząbkach.

Oszust okazał sfałszowany dowodu i po godzinie wyszedł z banku z 80 tys. zł w gotówce. Jak to możliwe, skoro nie wszystkie dane zgadzały się z tymi z dowodu pana Edwarda? Według banku w ich systemie nie było zeskanowanego dowodu poszkodowanego mężczyzny.

- Z zeznań pracownic banku wynika, że przyszedł klient po kredyt i powiedział, że w systemie nie ma jego dowodu. Jedna z pań wzięła ten sfałszowany dowód, zeskanowała go i dała kredyt. Prawdziwy dowód męża był w systemie, bo za każdym razem, jak się idzie do banku, to chcą od nas dowód – opowiada Stanisława Ziemiańczyk, żona pana Edwarda.

W przedstawionym przez oszusta dowodzie osobistym zgadzało się imię i nazwisko. Inne niż w dokumencie pana Edwarda było imię matki oraz termin ważności dowodu. Jak to możliwe, że 80 tys. zł w gotówce zostało w ekspresowym tempie wypłacone oszustowi? O to próbowaliśmy zapytać w placówce, w której doszło do wyłudzenia pieniędzy. Bezskutecznie.

- Wszystkie dane potrzebne do wzięcia kredytu były w banku. Pracownik musiał przyczynić się do tego, że te dane nasze wyciekły – uważa Stanisława Ziemiańczyk.

- Ten oszust powiedział, że zmienia mu się co jakiś czas podpis i ta pani wzięła i wkleiła podpis na moje konto – opowiada pan Edward.

Sprawą zajęła się prokuratura. W lutym tego roku zatrzymano Pawła  B. przy kolejnej próbie wyłudzenia kredytu także w BZ WBK, tylko w innej placówce. Okazało się, że to on najprawdopodobniej wziął kredyt na sfałszowany dowód pana Edwarda.

- Przyznał się do popełnienia tych czynów, natomiast pewnych okoliczności nam nie wyjaśnił. Takie ma prawo. Miedzy innymi nie współpracował w zakresie ustalenia, w jaki sposób te dokumenty podrabiał lub od kogo je uzyskiwał. Nie powiedział też, skąd miał dane osobowe swoich ofiar – informuje Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Sprawa wydawałaby się  zakończona dla pana Edwarda. Niestety tak nie jest. Kredyt nadal nie zniknął z jego konta w Biurze Informacji Kredytowej, choć bank zapewniał go ze tak się stanie.

- Weszliśmy na stronę i okazało się, że jesteśmy dłużnikami. Kredyt był na 80 tys. zł, a teraz jest 97 tys. zł, ponieważ rosną odsetki – opowiada Stanisława Ziemiańczyk.

- Wcześniej dostaliśmy zapewnienie, że nam ten kredyt zamrozili, a potem anulowali – dodaje Edward Ziemiańczyk.

Pan Edward musi słać kolejne pisma i wyjaśnienia. Bank odmówił nam komentarza w tej sprawie, zasłaniając się tajemnicą. To fragment oświadczenia.

„Bank złożył w poniższej sprawie doniesienie do prokuratury. Niestety, ze względu na tajemnicę bankową, banki nie mogą udzielać informacji osobom trzecim na temat klientów. Klient powinien kontaktować się bezpośrednio z bankiem.”*

* skrót materiału
 
Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl